?Wytrwałość jest ważniejsza niż poczucie humoru?
Wywiad z Michałem Kutkiem ze Stand-up Polska
| Viola Łechtańska-Błaszczak
Michał Kutek – niedoszły prawnik, z wyboru i pasji komik. Poznaniak, który dba o lokalną scenę stand-up, zapraszając kolegów po fachu, organizując imprezy biletowane i open mic.
Na stronie Stand-up Polska czytamy, że aktywnie działasz na scenie poznańskiej. No to proszę opowiedz o tym, jak te działania wyglądają.
W Poznaniu dzieje się naprawdę dużo, porównywalnie do Warszawy. Może nie ma tutaj aż tylu komików, ale każdy jest zaangażowany w tworzenie regularnych scen. Organizujemy je co dwa tygodnie czy miesiąc. Ja prowadzę taką scenę w klubie BaRock Club, Jacek Stramik prowadzi regularną scenę w klubie 9 stóp. Krzysztof Jahns prowadzi regularną scenę w Ułan Browar, klubie Pod Minogą i w Gravitacji razem z Maksem Padalakiem. Z Mateuszem Petryką i Darkiem Ratajczakiem otwieramy regularną scenę w klubie Schron i będą to wieczory w całości poświęcone open micom.
Działacie od 2014 roku. Jak scena stand-upowa rozwijała się u nas w mieście? Coraz więcej widzów chodzi na Wasze występy?
Dla mnie pierwszym ważnym wydarzeniem był open mic zorganizowany przez Krzysztofa Jahnsa w Wielkim Żarciu, przy ulicy Zamkowej (lokal już chyba nie funkcjonuje). Prawdopodobnie był to styczeń 2014 roku. Wtedy te imprezy wyglądały zupełnie inaczej niż dziś. Były organizowane tylko w tym jednym miejscu, raz na dwa tygodnie - naprzemiennie open mic, gdzie każdy może się zapisać i wystąpić oraz wydarzenie biletowane z komikiem lub komikami z innego miasta. Zazwyczaj w tym drugim przypadku przyjeżdżało kilku chłopaków z jednego miasta, żeby nie nadwyrężać i tak już niewielkiego budżetu. To był niezwykły czas. Wtedy w Poznaniu było nas dziesięciu, wychodziliśmy podczas tych open miców na scenę i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że te występy były beznadziejne, fatalne i wulgarne. Jestem wdzięczy ludziom, którzy tam przychodzili i tego słuchali.
Wstydzisz się tych występów?
Nie. Trzeba było od czegoś zacząć. To jest olbrzymi stres, zapomina się tekstów, człowiek się cały poci, nie wiesz co powiedzieć, zaczynasz kląć jak idiota, bez sensu zupełnie. Wtedy na imprezy biletowane z zaproszonymi komikami przychodziło 20-30 osób, nie było innych wydarzeń. Teraz jest zupełnie inaczej. Na galę, która odbyła się w lutym w Arenie przyszło 4500 widów, podczas trasy Stand-up Polska w Sali Ziemi było 1700 osób. Roast Rejenta - 1700 osób, Grupa Trzymająca Mikrofon, czyli Rafał Pacześ, Łukasz Lotek Lodkowski i Kacper Ruciński - 1700 osób. W między czasie, przy tych dużych wydarzeniach, organizowane są też mniejsze, które również się zapełniają.
Gdzie były organizowane open mic’i po zamknięciu Wielkiego Żarcia?
Po zamknięciu działalności Wielkiego Żarcia w 2016 roku open mic’i przenosiły się w różne miejsca. Z Tomkiem Kwiatkowskim wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Zależało i nadal zależy nam na tych spotkaniach, bo chcemy tworzyć lokalną kulturę komediową. Zorganizowaliśmy open mic’i w Maszynowni na Garbarach - tutaj trwało to 1-1,5 roku. Wtedy przychodziło dużo osób, czasem kompletnie przypadkowi ludzie, a niekiedy bardzo dobrzy, przyjeżdżali nawet z innych miast. Po zamknięciu tego lokalu przenieśliśmy się do Montowni 48 na Starym Rynku, ale zakończyłem z nimi współpracę kilka miesięcy temu. Tu organizowałem te spotkania sam, bo Tomek wyprowadził się do Grudziądza. Obecnie tak, jak już wcześniej wspomniałem, planujemy rozpocząć open mic’i w Schronie. Chcemy, żeby te wydarzenia były tanie, ale nie darmowe.
Idziecie w stronę Stanów czy próbujecie kreować swoje twory?
Idealnie by było przenieść stand-up amerykański na grunt Polski z uwzględnieniem kultury i tradycji naszego kraju.
Kluby w Poznaniu Was wspierają?
Różnie. Powiem tak, oferta klubów pod stand-up w Poznaniu jest dość uboga. Chodzi mi o aspekt techniczny. W klubach jest za mało miejsca. Jest za mało takich lokali, w których można posadzić 150-200 osób, do tego byłaby scena i odpowiednie nagłośnienie.
To może plenery?
No robimy plenery. Choć nie jestem ich wielkim zwolennikiem, ponieważ nie ma takiego klimatu, jak w klubie. Przychodzą przypadkowe osoby, nierzadko z dziećmi, trudno się odnaleźć w takiej sytuacji. Jest to krępujące dla każdego. Czasem jesteśmy takim dodatkiem do jakiegoś pleneru, np. obok kursu makijażu czy pierwszej pomocy. Z drugiej strony, w Poznaniu jest bardzo dużo dobrych scen plenerowych. Wydaję mi się, że jest to ewenement nawet na skalę kraju. Latem stand-up regularnie pojawiać się będzie na Kontenerach, Targu Towarzyskim oraz w FoodHallu.
Co w planach w Poznaniu?
Warsztaty Stand-up Comedy 8-10 czerwca. Razem z poznańskimi komikami prowadzimy fanpage Stand-up Poznań, gdzie staramy się informować o wszystkich wydarzeniach w Poznaniu. Oczywiście zapraszamy do śledzenia naszego Facebooka.