5 powodów dla których musisz zobaczyć Pixies w Poznaniu
| Mateusz Smółka
Bostoński zespół Pixies przyjeżdża do Poznania. Swój koncert zagra 16. listopada w Hali Arena. My znaleźliśmy 5 ważnych powodów, dla których warto wybrać się na ich koncert.
Where is My Mind?, czyli alternatywny hymn pokolenia.
Nawet gdyby nagrali tylko tę jedną piosenkę, to i tak staliby się legendą. Trzy minuty „Where is My Mind?” to nie tylko kwintesencja tego, co najlepsze w muzyce Pixies, ale też alternatywny hymn, który za swój biorą kolejne pokolenia fanów. Piosenka, którą zaczynasz śpiewać od pierwszych sekund, a podczas refrenu masz już zdarte gardło i bezdech w płucach. Być może wiesz, że inspiracją do utworu był incydent podczas nurkowania na Karaibach. „W pewnym momencie zaczęła gonić mnie mała, bardzo specyficzna rybka. Nie mam pojęcia dlaczego, nie wiem zbyt wiele o zachowaniu ryb” wspomina lider Pixies, Black Francis. I tak historia o egzotycznej rybce, która jest też przy okazji w 100% piosenką o nas, doczekała się dziesiątek coverów, trafiła do reklam, seriali, gier komputerowych i filmów. Pytanie z jej tytułu nie ma daty ważności, dlatego zawsze pozostanie aktualna.
Melodie i hałas wymieszane w proporcjach idealnych.
Wielu chciało grać jak Pixies, bo ich patent wydaje się prosty - najpierw delikatna melodyjna zwrotka, a potem wybuch emocji, gitarowych przesterów i rockowej furii. A do tego nieustanne balansowanie pomiędzy lekkością radiowych hitów, a dźwiękami wprost z garaży, gdzie bez kompromisów hałasują undergroundowe kapele. Niestety, większość gra tylko PRAWIE jak Pixies. „Chciałem napisać idealną popową piosenkę. Żeby to zrobić, przyznaję, próbowałem skopiować Pixies” – tak Kurt Cobain wspomina okoliczności powstania „Smells Like Teen Spirit”. Dwa pierwsze albumy „Surfer Rosa” i „Doolittle” zainspirowały nie tylko lidera Nirvany, ale uczyniły z Pixies ojców chrzestnych całej muzyki grunge. Wśród wiernych fanów, adoratorów i uczniów znajdują się także PJ Harey, Billy Corgan, Thom Yorke, Robert Smith, Bono, Chris Martin, The Strokes, Blur, czy Arcade Fire.
Koncerty porywające ponad rockowy standard.
To scena jednak pokazuje potencjał Pixies. Nie ma tam błyskotek, kolorowych światełek, konfetti, czy spektakularnych wizualizacji. Ich show oparty jest na szczerości, naturalności i pełnym zaangażowaniu w każdą piosenkę. Pazur „Debaser”, lekkość „Here Come Your Man”, czy majestatyczny refren „Gigantic” – to w pełni przeżyć można tylko na żywo! Gdy Pixies miało supportować Radiohead, Thom Yorke oburzył się: „To niestosowne! To tak, jak gdyby grali przed nami The Beatles. Nie zgadzam się! Pixies to najlepszy band w historii”. Siła tej grupy to zresztą nie tylko dźwięki. W tekstach swoich piosenek Pixies zaszyli mnóstwo nieoczywistej symboliki, metafor, gier słownych, nawiązań do literatury i sztuki, a to wszystko podane z niezłą dawką humoru i absurdu. Pixies to piekielnie inteligentni muzycy, a ich muzyka jest pełna magii.
Powrót na scenę z nową płytą „Head Carrier”.
Pixies wrócili z artystycznych wakacji w mistrzowskim stylu. Zamiast rozpaczać po odejściu ze składu basistki Kim Deal, zaangażowali na stałe Paz Lenchantin, która w zastępstwie koncertowała z nimi już od kilku lat. Porzucili też odgrzewanie smakowitych, lecz starych już klasyków, i nagrali premierowy materiał. Ryzyko się opłaciło – „Head Carrier” to bardzo dobry album nawiązujący do tego, co najlepsze w ich karierze, jak ujął to recenzent magazynu Modjo - „płyta kolorowa, chwytliwa i pełna żaru”. Kawałki takie jak „Tenement Song”, czy „Um Chagga Lagga” trafiły do rockowych stacji radiowych i bardzo płynnie dołączyły do koncertowych setlist. Ten powrót to nie skalkulowany skok na kasę, czy kilkutygodniowa przerwa od spokojnej artystycznej emerytury – to dowód na to, że Pixies wciąż się chce, a ich kreatywność jest nadal na ponadprzeciętnym poziomie.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
To jak, 16 listopada widzimy się pod sceną w Arenie Poznań?