| Dawid Balcerek | Michał Krupski
Dnia 19 kwietnia przy ul. Bułgarskiej Lech Poznań podejmował Piasta Gliwice. Po podziale punktów apetyty kibiców z Poznania bardzo wzrosły. Po porażce z Legią i zakończeniu spekulacji o obronie mistrzostwa, przyszedł czas na odrabianie punktów, żeby w ogóle myśleć o pucharach.
Mecz dla Lecha zaczął się znakomicie. Już w 7. minucie po akcji Szymona Pawłowskiego i Darko Jevtica, po małym zamieszaniu przed polem karnym piłka trafiła pod nogi Karola Linettego, który posłał piłkę precyzyjnie do bramki. Szmatuła nie miał nic do powiedzenia.
Po chwili Piast mógł już wyrównać. Na bramkę Kolejorza uderzał Brasicic, który nastrzelił Burica, a ten instynktownie odbił piłkę od poprzeczki, która trafiła pod nogi Arajuuriego. Ten uspokoił sytuacje wybijając piłkę na aut.
Od tego czasu Lech się trochę cofnął, a Piast zaczął atakować. W 31. minucie swój geniusz pokazał ponownie Karol Linetty, który z dystansu pięknym strzałem trafił tylko w poprzeczkę.
Chwile później Lech strzelił na 2:0! Po szybkiej akcji Jetvtica, Linetty oddał płaski strzał, który sparował Szmatuła, a dobił go skutecznie Nicki Bille.
Wydawałoby się, że jest już pozamiatane i Lech będzie kontrolował spotkanie i czekał spokojnie na kontry. Nic bardziej mylnego. Na drugą połowę wyszły dwie różne drużyny. Zarówno Lecha, jak i Piasta.
Chwile po rozpoczęciu drugiej połowy Piast strzelił pierwszą bramkę. Vacek dograł do wchodzącego w pole karne Zivca i Słoweniec strzela na jeden zero. Dziewięć minut później, bo już w 60 minucie pięknym strzałem popisał się Patrik Mraz. Burić ponownie musiał wyciągać piłkę z siatki. Szok. Na trybunach konsternacja. Znowu to samo. Nie pomogła nawet czerwona kartka Vacka, który od tyłu faulował Dawida Kownackiego. Mimo przewagi na boisku nic się nie zmieniło i mecz zakończył się remisem.
Pozostało wielkie zniesmaczenie, gdyż Lech witał już się z gąską a brutalnie został ściągnięty na ziemię. Puchary się oddalają. Nie pociesza nawet finał Pucharu Polski w Warszawie, gdyż z taką grą z Legią będzie bardzo ciężko.