?Didżejek jest mało, dlatego powinnyśmy się bezwarunkowo wspierać"
Monster (LOW Kollektiv)
| Malika Tomkiel
W jakiej kondycji jest obecna sytuacja kobiet na scenie klubowej? Poznajcie Monster, poznańską didżejkę z LOW Kollektiv, która nie tylko zaczyna kolekcjonować coraz większą ilość bookingów, ale i mocno angażuje się we wspieranie dziewczyn tworzących muzykę. Tak trzymać! Dzięki swojej wiedzy nasza bohaterka udowadnia dwie rzeczy. Pierwsza mówi o tym, że przestrzeń klubowa staje się bardziej otwarta i bezpieczniejsza z każdym dniem. Druga? Można być równocześnie psychofanką Rihanny i rozgrzewać w najlepsze techno-imprezy do rana.
Przynależenie do kolektywu wymaga innego rodzaju zaangażowania niż granie solo?
Gram z przerwami od około 10 lat, jestem w kolektywie od niespełna roku i muszę powiedzieć, że różnica jest kolosalna. Kolektyw umożliwia wiele działań, które w pojedynkę są prawie niemożliwe. Najważniejsze jest na pewno nieustanne wsparcie i dyskusje kreatywne, wzajemna nauka, wymiana pomysłów. Kolektyw daje możliwość współpracy z innymi ekipami, co już miało miejsce (kolaboracja z Technokracją przy organizacji występu Randomera), dzięki temu, że jest nas trójka, mamy potrójny zasięg i przede wszystkim jesteśmy różnorodni, ale gdy gramy b2b brzmimy spójnie.
Wspominasz o tym, że jesteście różnorodni. Również każda kobieta jest inna, jak i DJ-ki posiadają odmienny styl grania. Mogłabyś określić swój?
Jestem absolutnie wierna brzmieniom analogowym i mam duży problem ze znalezieniem nowych wydawnictw, które brzmieniowo odpowiadałyby mi tak, jak rzeczy sprzed prawie 30 lat. Kocham acid i chicago house, biorę w ciemno wszystko wydane między 1988, a 1992 rokiem. Uwielbiam też kwaśne i rejwowe techno, czasami zahaczające o trance, również najchętniej z lat 90. Wiele lat temu przed Youtubem, Spotifajem i Soundcloudem słuchałam dużo Intergalactic FM, które mocno ukształtowało moje brzmienie.
Trochę już powiedziałaś, ale skąd dokładnie wzięło się u Ciebie zainteresowanie muzyką elektroniczną?
Chyba po prostu zaczęłam chodzić na imprezy! Myślę, że koło 2005 roku, kiedy byłam jeszcze na studiach, a otworzyła się Cafe Mięsna - zetknęłam się z poznańską sceną muzyki elektronicznej. W międzyczasie puszczałam muzykę na potańcówkach na Rozbracie i w Czytelni, a potem po prostu zaczęłam szukać czegoś bardziej interesującego. Właśnie w tamtych czasach słuchałam dużo Intergalactic FM. Później w 2008 roku wyjechałam na chwilę do Irlandii, gdzie miałam możliwość częstego odwiedzania nieistniejącego już klubu Twisted Pepper, gdzie co tydzień występowały bardzo ważne postaci muzyki elektronicznej. W Polsce w tamtych czasach mogliśmy zobaczyć je wtedy od święta i potraktowałam to trochę jako wyjazd edukacyjny.
Świat, technologia i prawa kobiet idą do przodu. Czujesz, że w dzisiejszym świecie większy nacisk wciąż kładzie się na grających mężczyzn?
Obecnie możemy obserwować duże ożywienie, jeśli chodzi o obecność kobiet na scenie klubowej. Historycznie od zawsze dominowali mężczyźni i niestety cały czas ogromna większość imprez ma lineup w całości złożony z facetów. Mam wrażenie, że istnieją promotorzy, którzy w ogóle o tym nie myślą. Wielu artystów, takich jak np. Jackmaster, mówi o tym, że artyści powinni wymagać od promotorów układania lineupów zróżnicowanych płciowo. Ja jednak uważam, że to jest robota do wykonania przez nas. Jako kobiety (i nie tylko!) powinnyśmy dawać platformę do promocji innych dziewczyn, to że jest nas więcej, działa na korzyść wszystkich! Zróżnicowany lineup przyciąga różnorodną publiczność, co skutkuje lepszą energią. Zdecydowanie zauważam działania tych promotorów, którzy zwracają uwagę na te kwestie i bardzo to doceniam, często rozmawiam o tym z różnymi osobami ze sceny i muszę powiedzieć, że coraz więcej osób jest otwartych na działania promujące kobiety – bez problemu i większych debat udało mi się zorganizować konkurs na seta otwierającego dla didżejek podczas imprezy z Randomerem w Labie.
Jedna kwestia, której absolutnie nie znoszę na scenie klubowej, to robienie z dziewczyn konkurencji dla innych didżejek, mianowania królowych (bo królowa może być tylko jedna, a jak pojawi się druga to jest dla niej zagrożeniem), tworzenie mentalności, że my mamy się między sobą bić o przestrzeń i sławę. Nie widzę w ogóle takiej samej optyki, gdy rozmawia się o didżejach. Ja wychodzę z założenia, że gdy jest nas tak mało, to powinnyśmy się bezwarunkowo wspierać.
Nie tylko wzajemne wsparcie, ale również inspiracje są bardzo ważne. Masz swoich ulubieńców?
W gronie moich znajomych nie jest tajemnicą, że jestem psychofanką Rihanny. Jej ostatni (totalnie genialny) album mam na winylu. Słucham dużo nowego amerykańskiego hip-hopu, kocham Pusha T, Kendricka, zwłaszcza po zobaczeniu go w zeszłym roku na żywo. Lubię też raperki z lat 90, np. Eve czy Lil Kim za agresywny i bezkompromisowy styl. Muzyka elektroniczna jednak dominuje na moich playlistach, jestem absolutnie zafascynowana wieloma didżejkami i producentkami obecnie występującymi na scenie, zwłaszcza tymi, które mają wiele ciekawego do powiedzenia. Moim niedawnym odkryciem, najpierw producenckim, a później didżejskim jest Violet z Lizbony, która nie dość, że tworzy fantastyczną muzykę, to jest zaangażowana w wiele inicjatyw pro-kobiecych i wspiera scenę queerową. Z innych didżejek ubóstwiam Volvox, Tijanę T (która udziela świetnych wywiadów!), Avalon Emerson (zwłaszcza jej produkcje!), Dr Rubinstein, Peggy Gou, B. Traits, Courtesy, Kim Ann Foxman. Z producentów od lat na pierwszym miejscu jest Legowelt.
Jakie masz muzyczne marzenie? W grę wchodzi produkcja muzyki dla Rihanny i Kendricka, czy może wolałabyś wystąpić w konkretnym miejscu?
Moje największe marzenia muzyczne nie wiążą się z miejscami, ale z ludźmi. Chciałabym mieć możliwość aktywizowania dziewczyn do grania, organizować warsztaty, konkursy, dawać platformę dla grających kobiet, aby w końcu dysproporcje na scenie muzyki elektronicznej nie były tak rażące. Chciałabym, żebyśmy jako kobiety, wraz z fajnymi facetami, mogły stworzyć bezpieczniejszą i bardziej otwartą przestrzeń klubową, gdzie każdy może się czuć swobodnie.
To bardzo wartościowy plan na przyszłość. Gdzie będziemy mogli Cię usłyszeć w najbliższym czasie?
24 marca jadę do Warszawy na imprezę bardzo ważnej dla mnie ekipy Oramics, gdzie zagram w towarzystwie niesamowitych dziewczyn, m.in. Olivii i VTSS. 30 marca występuję na scenie barowej w Projekt LAB, podczas imprezy XXX: SUKA OFF. Na wiosnę będę nagrywać swój pierwszy podcast. Mam też nadzieję nie zbankrutować przez zbyt ekstensywne zakupy winylowe. Z LOW knujemy bezustannie, także na pewno będziemy w tym roku zaskakiwać nowymi pomysłami.
fot. Flamingo Studio