
Historia pisana smakiem - kultowe bary i restauracje w Poznaniu
| Viola Łechtańska-Błaszczak
O pewnych smakach się nie zapomina. Co jakiś czas lubimy sprawdzić czy ciągle pobudzają nasze receptory w ten sam sposób, co kiedyś. A jeśli po latach lody w kultowej lodziarni smakują inaczej? Może pod wpływem innych bodźców, a może to kwestia produktów? Są takie miejsca w Poznaniu, gdzie można to sprawdzać regularnie od wielu lat. Kto bowiem nie jadł zapiekanki na "Teatralce" czy deserów w "Kociaku"? W Poznaniu takich miejsc, o których myśli się z sentymentem jest jeszcze kilka. Jedne właściciele zamknęli w trakcie pandemii, niektóre za chwilę znów się otworzą po krótkiej przerwie, kolejne są do naszej dyspozycji cały czas. Przypomnijmy sobie, jak smakują.
"Teatralka"
Ten fast-food pod znaną wszystkim nazwą na skrzyżowaniu mostu Teatralnego z ul. Roosevelta działa nieprzerwanie od 1994 roku. To najbardziej kultowy bar szybkiej obsługi w mieście. Tutaj sprzedawano pierwsze zapiekanki, hamburgery i hot-dogi w Poznaniu. Na początku w przyczepie, później w murowanej budce. Za starych, dobrych czasów można było tu zjeść nawet o 3:00 w nocy. Na sukces "Teatralki" wpłynęła lokalizacja w ścisłym centrum miasta. Tuż obok niej przejeżdża większość linii tramwajowych i autobusowych. Życie towarzyskie zawsze tu tętniło. Właściciel Jacek Kania zaspakaja głód poznaniaków i studentów z całej wielkopolski od kilku pokoleń. Są w naszym mieście rzeczy niezmienne i można założyć, że jedną z nich jest właśnie zielona budka na ul. Roosevelta. Nie przeszkodziła w tym pandemia. "Teatralka" trafiła nawet na planszę poznańskiej edycji gry Monopoly.
fot. Teatralka
Fakt, że jest to kultowe miejsce potwierdzają także wypowiedzi, które od lat można czytać na portalach społecznościowych w kontekście "Teatralki": Pyry z gzikiem, rogal marciński i zapiekanka z "Teatralki", to istota poznańskiej kuchni i oś ogólnej poznańskości. Jak uda Ci się zjeść wszystkie te rzeczy, zaczynasz zajeżdżać "tej" przy końcu zdania i rozumieć wierszyki o tym, co się stało w antrejce na ryczce - pisze Ania. - Potwierdzam, że to kultowe miejsce. Kiedyś faktycznie po każdej imprezie tam się jadło. Dwa tygodnie temu wróciłem po raz pierwszy od jakichś 8-9 lat. I jest dobre! Pan poszedł z duchem czasu, zapieksy są na poziomie, z fajnymi składnikami, na świeżo robione. Na pewno wrócę - dodaje Jacek.
W ostatnim czasie właściciel "Teatralkę" wyremontował. - Zafundowaliśmy "Teatralce" drobny lifting (ciąg dalszy nastąpi)! Do tego wiosenne porządki: udało nam się - niemałym nakładem sił i środków - usunąć ruinę po niedziałającym od ponad pięciu lat Kiosku Ruchu. Więcej ulepszeń przestrzeni wokół "Teatralki" niebawem! - informuje właściciel Jacek Kania. Smak jednak pozostaje bez zmian. Co można zjeść w zielonej budce? Dziesięć różnych zapiekanek - mięsnych lub vege, większych i mniejszych, dziesięć rodzajów hot-dogów do wyboru – od klasycznego, po ten z bigosem. Właściciel stawia na lokalne produkty i zdradził mi, że niebawem bar będzie czynny nieco dłużej – do 22:00 w tygodniu, do 24:00 w soboty.
"Kociak"
Przyszedł czas na słodkie. Już pomału słychać jak coś miauczy. A miauczy dość głośno, ponieważ legendarna Kawiarnia "Kociak" od 1962 roku mieściła się przy gwarnej ulicy Czerwonej Armii 28 (dziś Święty Marcin). Najpierw jednak pod nazwą Calypso. - Na początku lat 60. podjęto decyzję o otwarciu w parterze kamienicy baru mleczno-owocowego. Zlecono wymianę witryn okiennych i drzwi, a potem wykonanie projektu semaforowego neonu. Artystka plastyk Olga Pogórska zaproponowała reklamę w kształcie kota pijącego ze szklanki przez słomkę koktajl. Neonowe rurki zapalały się i gasły, powodując wrażenia opróżniania szklanki przez uroczego kociaka. Prawdopodobnie to ów neon spowodował zmianę nazwy koktajlbaru na "Kociaka", ponieważ we wszystkich dokumentach neonowej konstrukcji funkcjonuje nazwa bar Calypso. - czytamy w informacji Danuty Bartkowiak z Wirtualnego Muzeum Historii Poznania CYRYL. - Na jakiś czas kawiarnia musiała zostać zamknięta, ze względu na pandemię. Dzięki zaangażowaniu i pracy nowego menagera Adriana Mieszały niebawem "Kociak" ma znów zostać otwarty. W trakcie pandemii menager przeprowadził zbiórkę, która zakończyła się sukcesem. Kawiarnia wróci, jak tylko skończy się przebudowa ulicy Święty Marcin. W "Kociaku" trwa obecnie remont, ale jest już na ostatniej prostej. W nowej odsłonie bar ma nawiązywać do poprzedniej epoki, zmienić ma się także logo. - Kawiarnia "Kociak" to kultowe miejsce na mapie Poznania, które działa od kilkudziesięciu lat. Historyczne miejsce oferuje swoim klientom: desery, lody, kawę i koktajle jak dawniej. "Kociak" to więcej niż zwykła kawiarnia. - pisze o "Kociaku" menager. Będzie można tu więc kupić znane z dawnych czasów desery, jak Ambrozja czy Anula, które będą przygotowywane na bazie oryginalnych receptur. Pojawią się też zupełnie nowe propozycje, wśród nich np. szneki z glancem.
fot. Kociak
Na nowe otwarcie czeka Poznań i nie tylko. Followersi "Kociaka" poproszeni w mediach społecznościowych o wspomnienia o kawiarni piszą tak: Jak jeździłam do Cioci do Poznania na ferie to wyjście na zakupy z obowiązkowa wizyta w "Kociaku" było czymś, na co czekałam najbardziej. Kawiarnia z olśniewającym wyborem deserów, z eleganckimi Paniami i Panami siedzącymi przy stolikach, to było uosobienie sznytu wielkiego Miasta – pisze Władzia. Jestem z Nowego Miasta nad Wartą, ok 50 km od Poznania. Kiedy miałam 11 lat mama raz na dwa miesiące przyjeżdżała ze mną do Poznania do ortodonty. Po wizycie był niezmiennie odwiedzany Okrąglak, Bar Piccolo i oczywiście obowiązkowo "Kociak", w którym jadłyśmy deser. Miłe wspomnienia – tak pisze Ilona, z kolei Katarzyna wspomina w ten sposób: Kociak to moje wspomnienia z dzieciństwa. Dawno temu, przyjazd z Mamą i Babcią do Poznania wiązał się z zakupami w Okrąglaku i wizytą w "Kociaku". Były desery Anula, koktajl truskawkowy dla mnie i kawa dla starszych. To było wydarzenie!!! Duże miasto, ogromny Okrąglak i prawdziwa kawiarnia! Gdy Mama odeszła, byłam tam jeszcze kilka razy, z łezką w oku siedziałam przy stoliku pod ścianą w sali po prawej stronie. Wrócę do Was z córkami. Dobrze, że jesteście! My też będziemy.
"Avanti"
Zapraszam do "Avanti Spaghetteria" braci Andrzeja i Henryka Żałądkowskich. Przy Starym Rynku 76 też jadają pokolenia miłośników, tym razem kuchni włoskiej. "Avanti" została założona w 1990 roku w miejscu dawnego baru PSS Społem. - Avanti ma dwa znaczenia. Jeśli ktoś przychodzi w gości i otwieramy mu drzwi, mówimy: avanti. Avanti to także zaproszenie do boju, na zawodach sportowych lub na polu bitwy uczestnicy na ustach mieli słowo "avanti". Oba wydawałoby się sprzeczne określenia, w naszym przypadku się nie wykluczają. Zapraszamy do nas wszystkich miłośników kuchni włoskiej i jesteśmy od wielu lat, jako nieliczni, na rynku gastronomicznym w Poznaniu – mówi Andrzej Żołądkowski.
fot. Avanti
Może niektórzy pamiętają, że przez dwanaście lat na przełomie wieków "Avanti" funkcjonowało także na Dworcu PKP? Bracia prowadzili także restaurację "PEWUKA" na MTP, bufety w Polskim Radiu, TVP, Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, na Akademii Wychowania Fizycznego i Akademii Medycznej. Do nich należała także "Gospoda Pod Koziołkami". W latach dziewięćdziesiątych bracia byli tak popularni, że dostawali nagrody czytelników Głosu Wielkopolskiego razem z właścicielem sklepów "Piotr i Paweł", oczywiście w innych kategoriach. W owym czasie, jeśli ktoś w Poznaniu szedł na spaghetti, to nie trzeba było pytać dokąd dokładnie idzie zjeść. Od wielu lat w "Avanti" jada Michał Grudziński – aktor Teatru Nowego w Poznaniu, znany też z serialu "Rodzinka.pl". - Pewnego razu Michał ubrudził sobie twarz, gdy jadł u nas spaghetti. Spojrzał na mnie i przeprosił. Powiedział w swoim żartobliwym stylu: "Wiem, że się nie je w ten sposób, ale to takie dobre". - opowiada Andrzej Żołądkowski.
fot. Avanti
"Spaghetteria Avanti" na Starym Rynku nie została zamknięta nawet na chwilę. W pandemii wydawała dania na wynos. Jednak losy pozostałych punktów gastronomicznych braci przeszły do historii. - Pomieszczenia "Gospody pod Koziołkami" wynajęliśmy, aktualnie jest tam Restauracja Rynek 95, a catering i punkty gastronomiczne w różnych miejscach, w tym na Dworcu PKP już nie działają. - wylicza właściciel. Jednocześnie zdradza swoje plany i opowiada o nowościach. - Przejęliśmy ostatnio dwa lokale na ul. Św. Marcin 63 i przygotowujemy się do ich otwarcia pod wspólnym szyldem "Avanti" (Spaghetteria i Pizzeria). Jak dobrze pójdzie, to docelowo połączymy oba te lokale w jeden, ale trochę to potrwa. W pierwszej kolejności (koniec maja, początek czerwca) otworzymy Spaghetterię. - kończy Andrzej Żołądkowski.
Kurczak z Rożna przy Kupcu Poznańskim
Tę historię słyszał już chyba każdy poznaniak. Rozgrywa się ona niedaleko "Avanti", również w ścisłym śródmieściu. Mianowicie dotyczy budki z kurczakami z rożna, która znajduje się przy Kupcu Poznańskim. Jej właścicielem jest Dariusz Bąkowski, który jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych kupił 188 metrową działkę w rogu placu przy ul. Podgórnej. Kiedy pojawił się pomysł budowania Kupca Poznańskiego odmówił przystąpienia do spółki, tym samym zablokował budowę części inwestycji. Właściciel bowiem od lat nie chce rezygnować z biznesu w tym miejscu w swojej pierwotnej formie. Proponowano mu już wiele bardzo atrakcyjnych alternatyw, jednak uparł się. Chce być autonomiczny i znaczyć więcej niż jeden z wielu głosów w spółce. W związku z zaistniałą sytuacją Kupiec Poznański zmienił projekt i w 1997 roku nastąpiło jego wielkie otwarcie, bez udziału Dariusza Bąkowskiego.
fot. Poznan Nasze Miasto
Rada Miasta Poznania przyjęła nawet Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego tylko dla jego działki. Z zapisów planu wynika, że właściciel może wybudować tutaj budynek mieszkalny lub usługowy. Pojawiły się nawet głosy, że pan Dariusz ma już projekt kamienicy. Póki co jednak sprzedaż kurczaków na słynnym rogu placu Wiosny Ludów z ulicą Podgórną ma się bardzo dobrze, a żadna inwestycja tutaj się nie rozpoczyna.
Bary mleczne
Pyzy z sosem, naleśniki, pierogi, szare z zasmażaną? Bary mleczne muszą dostać swój krótki akapit. Kto nie jadł na Podgórnej kotletów serowych z sosem, przy Głogowskiej pierogów, a w "Rzepisze" na os. Piastowskim pyz? Pomału te miejsca przechodzą do historii. "Kmicica" z osiedla Rzeczypospolitej wykończyła pandemia i ZUS. Bar przetrwał blisko 50 lat. Był częścią spółdzielni, w skład której wchodził także "Hajduczek" na Grunwaldzie oraz "Kociak". Aktualnie w Poznaniu działają jeszcze Bar Jeżycki, Bar Santos, Bar Pod Arkadami.
"Kasztelańska"
Z kart historii wymazana została także "Restauracja Kasztelańska" z osiedla Piastowskiego. Została zburzona w ubiegłym roku. - Kawał historii nam zrównali z ziemią. Chodziłem tu z żoną na randki, a dzieciom wyprawiłem chrzciny i komunie – mówi Bogdan, mieszkaniec okolicznego bloku. W miejsce "Kasztelańskiej" ma powstać inwestycja o nazwie "Lofty nad Wartą".
Historia kołem się toczy. Niektóre smaki i klimaty pozostaną tylko w naszej pamięci i na starych zdjęciach, w inne miejsca możemy nadal zaglądać szukając starych, dobrych smaków.
Z pewnością w Poznaniu znajdziemy jeszcze wiele miejsc, poukrywanych na osiedlach i uliczkach, które dla wielu z Was są kultowe. Jeśli macie takie, to koniecznie dajcie znać w komentarzu.
Galeria



