La Ruina i Raj
Jak z niczego zrobić wielkie coś
| Tomasz Dworek
O tych dwóch magicznych miejscach mieszczących się na Śródce napisano już niejedno. Cieszą się tak dobrą sławą nie tylko w Poznaniu, ale nawet za jego granicami, że jakakolwiek miłe i zachęcające słowa na niewiele się zdadzą.
Cokolwiek się doda nie będzie w tym nic odkrywczego ani nowego. Ale na tym (i nie tylko na tym...) polega ich niesamowitość – po prostu chce się o tych miejscach gadać i gadać. Bo jest naprawdę o czym. Historia Moniki i Jana powinna być wykorzystywana na spotkaniach motywacyjnych jako przykład, że dzięki zapałowi i determinacji z niczego można zrobić ogromne COŚ. To widać na co dzień. Ilekroć jestem w Raju czy w La Ruinie tam zawsze panuje ożywiona atmosfera. Jedni cieszą się pysznym kawałkiem ciasta, drudzy prowadzą zaciekłe rozmowy, a jeszcze inni z intrygującą miną kosztują swojego pierwszego dania. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś Śródka nie cieszyła się aż tak wielką popularnością. Można śmiało powiedzieć, że to, co dzieje się obecnie dzieje się za sprawą Moniki i Jana. Na szczęście, (zarówno dla nich jak i dla nas) trzy lata temu nastał dzień, w którym jakaś tajemnicza siła przywiodła ich właśnie w ten rejon i zrodziła w wyobraźni wielką chęć przeobrażenia sklepu monopolowego w kawiarnię, a po niedługim czasie cukiernię w lokal serwujący dania z różnych zakątków świata. Efekt? Śródka nabrała kolorów i przyciąga wielu Poznaniaków. A co ich tak przyciąga? Wyśmienite serniki i inne słodkie specjały Moniki, pachnąca kawa, aromatyczny pad thai, ostre curry, sycąca zupa, orzeźwiająca woda kokosowa... I można tak wymieniać bez końca, bo pomysłów na rozpieszczanie kubków smakowych stałych i nowo przychodzących gości im nie brakuje.
Wszystko co robią, robią sami, nie ma kompromisów, składniki muszą być na jak najwyższym poziomie. Dają z siebie 100%, o półśrodkach nie ma mowy. Efekt czuć już w unoszącym się zapachu, przyciągającym swym aromatem. Od progu człowiek robi się głodny i ciekawy tego, czego doświadczy jego podniebienie.
Pragnienie przeniesienia smaków m.in. z Afryki, Azji i Europy, dzielenie się podróżniczymi doświadczeniami jest tak silne, że śmiało można powiedzieć, że za tym idzie nie „tylko” ciężka praca, ale również poświęcenie. Sos do pad thai czy pasta curry nie są sklepowymi wytworami, tylko czymś, co tworzą w zakątku swojej kuchni, czasem nawet po nocach. Wymyślanie co rusz nowych kombinacji kulinarnych, tworzenie niestandardowych połączeń, wielka staranność przy wyborach produktów i ciągła chęć zgłębiania wiedzy na ich temat, jest kluczem do tak wielkiego sukcesu. W tym wszystkim czuć prawdę i autentyczność.
Monika i Jan dużą wagę przykładają jeszcze do jednego, ważnego czynnika bez którego żadna porządna knajpka czy kawiarnia nie może się obyć. Nie tylko zapachy i dobre jedzenia rozpieszczają przychodzących tam ludzi, ale również gościnność. Kto tam przychodzi czuje się mile widziany. Zasada jest jasna - nie ma klientów, są goście, którymi trzeba się jak najlepiej zająć. Nie ma w tym ani grama przymusu, jakiś standardów, mocno określonych zasada. Serdeczność i uśmiech jest na porządku dziennym.
Myślę, że dzieje się tak za sprawą tego, że te miejsca nie są nastawione na zysk, a na pełnienie misji jaką jest dzielenie się niekonwencjonalnymi smakami i dawaniu radości za pomocą słodkich wariacji sernikowych. A to wszystko za naprawdę niewielką cenę. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie dania i ciasta robione są na naturalnych, świeżych składnikach, przygotowywane jedynie za pomocą dwóch rąk, to ich wartość na karcie menu jest zaskakująco niska. Ale nie tylko to cieszy. Prostota, oryginalne zestawienia, barwność, ciekawy wystrój, to charakterystyczne cechy zarówno serwowanych dań jak i wnętrz. To swoiste albumy z podróżniczych doświadczeń. Pamiątek i wspomnień w postaci zdjęć, pocztówek, przeróżnych, ciekawych przedmiotów nie brakuje. Dzięki temu możemy choć na chwilę przenieść się do Kambodży, Wietnamu czy Tajlandii. Zarówno wystrój jak i wyśmienite potrawy przekonują do tego, by poznać lepiej te egzotyczne kraje. Nie tylko od strony kulinarnej ale też kulturowej.
Dla kogoś, kto ceni nowe doświadczenia smakowe, ma w sobie chęć zgłębiania wiedzy na temat dań z różnych zakątków świata, a przy tym lubi prowadzić luźne lub egzystencjalne rozmowy przy pachnącej kawie i pysznym serniku, to te dwa miejsca są do tego stworzone i do czegoś takiego zapraszają. La Ruina i Raj zaprasza również tych, którzy po prostu pragną cieszyć się zdrowiem, świeżością i dobrym smakiem na talerzu, a także otaczać się równie smakowitymi wnętrzami.