
Kultowa poznańska knajpa powraca po rocznej przerwie
miXtura 2.0
| Joanna Gruszczyńska
Jedna z pierwszych poznańskich wege knajpek, czyli miXtura, po rocznej przerwie wraca na mapę Poznania, choć w inne miejsce - z Pasażu Apollo przenosi się na Jeżyce, a dokładniej na ulicę Rynek Jeżycki 3. Z Anią i Mrokasem, którzy od 8 lat stoją przy sterze miXtury, rozmawiamy o nowym wnętrzu i karcie (w tym o wegańskich śniadaniach!), ale też o rzeczach, które się nie zmieniły, czyli pasji do gotowania oraz miłości do zwierząt i muzyki.
Poprawcie mnie proszę, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że miXtura to jedna z pierwszych wegetariańskich knajp w Poznaniu.
Ania: MiXtura pojawiła się jako druga albo trzecia. Przed nami był na pewno Kwadrat i Green Way. Od 17 lat nie jem mięsa i pamiętam, że jeszcze kilkanaście lat temu na mieście mogłam zjeść tylko frytki z surówką. (śmiech) MiXtura powstała, żeby odpowiadać na potrzeby ludzi, którzy ze względów zdrowotnych lub świadomościowych nie spożywają pewnych produktów, a przede wszystkim mięsa. Wybór diety wegańskiej czy wegetariańskiej to wynik świadomości żywieniowej i ekologicznej, a nie kaprysu, natomiast nietolerancja glutenu to nie fanaberia, a znak naszych czasów.
Mrokas: MiXtura powstała osiem lat temu, w momencie, kiedy muzyka zeszła na drugi plan w moim życiu. Po wydaniu „Luxusu Na Raty”, który nie sprzedał się tak dobrze, jak oczekiwałem, musiałem zająć się czymś innym. MiXtura na początku miała być wegetariańską kawiarnią, ale ze względu na potrzeby rynku postanowiliśmy serwować ludziom wegetariańskie jedzenie. Poza tym kochamy zwierzęta - mamy psa Herbiego i dwa koty Sworznia i Tulejkę, dlatego zależy nam na promowaniu weganizmu.
Czy to znaczy, że menu nowej miXtury jest całkowicie wegańskie?
Ania: Zgadza się. Teraz możemy pozwolić sobie na większą kreatywność, bo z kuchennych 8 m2 przeszliśmy na 42 m2. Oprócz trzech opcji burgerów, w menu mamy też: banh-mi, bowl arabski czy talerz inspirowany kuchnią koreańską. Zależy nam na różnorodności, która idzie w parze z przystępnymi cenami. Gotujemy całkowicie wegańsko i „po naszemu”. Staramy się, żeby w karcie było jak najmniej przetworzonych produktów, np. nie mamy wegańskiego sera, ale w zamian proponujemy wegański sos serowy własnej produkcji. Sami kisimy też wszystko co się da, czyli buraki, cukinię, zieloną fasolkę, kalarepę itd. Spełniło się też jedno z moich marzeń, bo wypiekamy chlebki arabskie a’la pita i biały chleb na drożdżach do śniadań i kanapek.
Staramy się, żeby w karcie było jak najmniej przetworzonych produktów, np. nie mamy wegańskiego sera, ale w zamian proponujemy wegański sos serowy własnej produkcji
Śniadania to nowość w Waszym menu. Myślę, że wypełniają one pewną niszę w Poznaniu.
Ania: Serwowanie śniadań w Pasażu Apollo nie miało sensu. Zupełnie inaczej jest tutaj, na Jeżycach, tzw. śniadaniowym fyrtlu, gdzie rano jest duży ruch. Nasz lokal mieści się w kamienicy, więc - aby nie naprzykrzać się sąsiadom - ograniczamy działalność wieczorną, a rozpoczynamy poranną. Jeśli poranek, to śniadanie, a jeśli śniadanie, to na weganie. U nas można zjeść wegański omlet, szakszukę z vegan jajem albo po prostu wpaść po kanapkę z wegańską pastą na wynos. Śniadania będą dostępne do godz. 12, może 13. Zobaczymy, jakie będzie zapotrzebowanie i jak uda nam się rozłożyć logistykę na kuchni.
fot. Radek Słowik
W Pasażu Apollo ważną częścią Waszej działalności była strefa muzyczna, m.in. cykl imprez Vege Dub Night. Czy będziecie musieli z niej teraz zrezygnować ze względu na nową lokalizację?
Mrokas: Bardzo lubiliśmy naszą strefę muzyczną i będziemy ją kontynuować, ale w innej formie. Myślimy o sobotnich jeżyckich biforach, na które będziemy zapraszać zaprzyjaźnionych DJ-ów. Najbliższy taki wieczór odbędzie się już 12 listopada przed imprezą Dungeon Beats. Goście będą się u nas bawić do 23, a potem powędrują do LABu na nocne tańce.
Ania: Naszą przestrzeń będzie można również wynająć po godzinach otwarcia na prywatną imprezę.
Wchodząc do nowego lokalu, od razu zwróciłam uwagę na lampiony i mural.
Mrokas: Lampiony wymyślił dla nas Bolesław Musierowicz, czyli projektant nowego i starego mixturowego wnętrza. Lampiony miały być tanie i proste, a skończyło się na tym, że dwa tygodnie robiliśmy same szkielety, a potem Siwa przez kolejne dwa tygodnie oklejała je papierem, który ściągaliśmy specjalnie z Londynu. (śmiech) Jesteśmy bardzo zadowoleni z finalnego efektu – warto było pracować nad tym tak długo. Muszę przyznać, że dużym sukcesem było utrzymanie całej naszej ekipy przez prawie 12 miesięcy remontu, kiedy przez większość czasu firma nie zarabiała ani grosza, a koszty miała ogromne. Wielkie podziękowania dla naszej ekipy, bo to razem z nimi z kuchni weszliśmy na poważną budowę. Z Siwą i Adasiem moglibyśmy otworzyć firmę budowlaną (śmiech), bo wspólnymi siłami wyremontowaliśmy prawie 100 m2 przestrzeni. Dodam jeszcze, że z dziada pradziada jestem „jeżycjaninem”, dlatego mam szczególny sentyment do odnowionych przez nas i zaaranżowanych na kuchnię piwnic, bo od czasu kiedy w tej kamienicy żył mój pradziadek, nikt do tych piwnic nie zaglądał.
Ania: Wspomniałaś też o muralu. Jego autorem jest nasz znajomy Mihau Dumin. Daliśmy mu wolną rękę i jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego. Michał chciał stworzyć klasyczny obraz przedstawiający martwą naturę osadzoną w streetartowym kontekście. Pomysł nam się spodobał, gdyż lubimy niestandardowe połączenia w sztuce oraz na talerzu. Idea łączenia a nie dzielenia jest nam bliska w wielu aspektach życia.
Korzystając z okazji, chciałabym zapytać Mrokasa o nowy projekt z Voitkiem Noirem. Wiem, że w planach jest płyta pt. „Wkręta” i powinna ukazać się lada dzień.
fot. Malwa Niekwiat
Mrokas: Z Wojtkiem znamy się od niedawna, mimo że jesteśmy z tego samego fyrtla. Pomysł na wspólny projekt narodził się podczas Neo Soul/Hip-Hop Live Session. Wtedy okazało się, że obaj jesteśmy zajarani drum’n’basem i że Wojtek, kiedyś „Czarny”, [znany z duetu Czarny&Tas – przyp. red.], ma pełno produkcji w tym klimacie. Prace nad albumem zaczęliśmy w 2019 roku. Rok później z okazji urodzin Wojtka chcieliśmy zagrać koncert ze znajomymi muzykami, z którymi graliśmy w czasach Piwnicy21 i imprez w Blue Note. Na nasze zaproszenie odpowiedzieli DRUM (Piotr Jaraszkiewicz) i BASS (Paweł Kosicki). Wtedy narodził się pomysł, żeby grać drum’n’bass na żywo z rapem i wokalem. Mam wrażenie, że nikt w Polsce tego nie robi. (śmiech) Wiem też, że ze względu na osiem lat przerwy od grania startuję teraz z pozycji no-name’a [Mrokas ma na koncie 3 albumy z legendarną poznańską grupą AIFAM oraz 3 solowe krążki - przyp. red.], ale muzyka to moja życiowa pasja i chcę się po prostu dobrze się bawić. Czas pokaże, co z tego będzie.
Na koniec pytanie o Wasze ulubione danie z karty.
Mrokas: Ania z pomocą Sylwii, Dio i Siwej skomponowała kartę, w której nie brakuje nieoczywistych połączeń smakowych. Bardzo lubię, gdy na talerzu smaki są zbilansowane w duchu umami. Moim faworytem jest tofu dubu-dubu, bo tak idealnie chrupiącego tofu nigdy wcześniej w Poznaniu nie jadłem.
Więcej:
https://www.facebook.com/miXtura.veg
www.instagram.com/mixtura.vege/