
Podsumowanie Konkursu 30/30
Poznalliśmy najlepsze okładki muzyczne zeszłego roku
| Dawid Balcerek
W kwietniu obył się konkurs na najlepszą okładkę płytową - Konkurs 30/30. Wszystkie projekty mogliśmy podziwiać w przestrzeni Galerii na Dziedzińcu w Starym Browarze. W tym roku główną nagrodę zdobył Grzegorz „Forin” Piwnicki za płytę artysty MajLo. Gdy opadły już emocje i kurz, postanowiliśmy porozmawiać z członkami jury - Marcinem Kostaszukiem, pomysłodawcą konkursu oraz z Eweliną Muraszkiewicz, która koordynowała całe przedsięwzięcie.
Na początek banalne pytanie. Dlaczego właśnie 30? Dlaczego nie 10 lub 50?
Marcin: Bo to ładnie komponuje się z nazwą konkursu… Żartuję, oczywiście. Jury stawia sobie dwa zadania: selekcję nadesłanych prac pod względem ich poziomu, a w drugiej kolejności skomponowanie z nich spójnej opowieści o okładkowej rzeczywistości danego roku. Trzydziestka okazała się złotym środkiem.
Z nadesłanych ok 170 okładek wybraliście te 30 konkursowych. Jaki był poziom w tym roku w porównaniu do poprzednich lat?
Ewelina: To jest najczęściej pojawiające się pytanie przy każdej edycji. Osobiście za nim nie przepadam. (śmiech) Trudno jest mi sprowadzić cały proces do jednego określenia - wysoki albo niski. Takie ujednolicanie, nawet z uzasadnieniem, niczemu nie służy. Od czterech lat z tym samym zapałem przyjmuję zgłoszenia od uczestników. To ja mam tę przyjemność sprawdzać, co w danym roku do nas przyszło. Jest to połączone z nieukrytą ekscytacją, która ostatniego dnia, kiedy to wszyscy nagle sobie przypominają, że trzeba zgłosić projekt, bo czas się kończy, przeradza się we frustrację. (śmiech)
Śledzę sobie poczynania grafików z edycji na edycję. Sprawdzam kto co nowego zrobił i w którym kierunku rozwija się dana twórczość artysty. Okładki dosyłają projektanci początkujący, zaawansowani oraz gwiazdy grafiki projektowej. Czasem świeżość osoby początkującej owocuje interesującym projektem, a czasem widać, że wyjadacz zrobił projekt, który odstaje od jego poziomu. Trudno podsumować te wszystkie konkursowe niuanse jednym przymiotnikiem.
M: Tak, na to pytanie odpowiedź nie przychodzi od razu. Zdradzając nieco kulisy – przy pierwszej selekcji byliśmy bardzo sceptyczni, przy drugiej, oglądając cyfrowe wersje w dużym rozmiarze, nastrój się poprawił, a gdy okładki trafiły na ściany galerii Starego Browaru mam poczucie, że to był dobry rok.
Kro wchodził w skład tegorocznego jury i kto za co odpowiadał?
E: W skład tegorocznego Jury weszli oczywiście ojcowie chrzestni konkursu, czyli Rosław Szaybo - nasz przewodniczący oraz Marcin Kostaszuk. Poza tym osoby związane z nami od drugiej edycji, czyli Mateusz Torzecki, Rafał Szenrok, Joanna Żabierk, a także Jacek Sobczyński, Tomasz Piróg, Tomasz Janas, Michał Wiraszko, no i moja skromna osoba. Trzeba też wspomnieć o Rysiu Kai, który pomimo choroby był z nami do pierwszego etapu. Każdy z Jury ma takie samo prawo głosu. Jednak w najbardziej zaciekłych dyskusjach głosem rozstrzygającym jest Rosław Szaybo.
M: Grono jurorów zmienia się co roku, ale dbamy o to, by reprezentowane było zarówno zdanie grafików, jak i muzyków. Pomiędzy nimi zawsze mieszczą się wrażliwi na sztuki wizualne krytycy muzyczni, a nad nami wszystkimi panuje wspomniany mistrz Rosław Szaybo, który wyciąga od każdej grupy to, co najcenniejsze.
Natomiast z tych z 30 musieliście wybrać trzech laureatów (przyp. red. Grzegorz „Forin” Piwnicki - MajLo, Mrotek - The Dumplings, Żwirełło/Drozdowicz - Wczasy) oraz zwycięzcę. Były zgrzyty przy tak licznym jury? Czy może decyzja była jednogłośna?
M:...bo biorąc pod uwagę, że w jury są sami Polacy, można by spodziewać się walki wręcz? Nie, to u nas niemożliwe – nie ma trzaskania drzwiami, gestów Rejtana i votum separatum, prędzej zabilibyśmy się śmiechem. Powiem tak: każdy ma swoich faworytów, ale dyskutujemy do momentu, w którym wszyscy jesteśmy w stanie utożsamić się z finalnym werdyktem.
E: Nie nazwałabym tego zgrzytami, raczej intensywną dyskusją, która ma zawsze miejsce niezależnie od ilości członków w jury. Nie będzie nadużyciem, w przypadku tegorocznej trójki, jeśli powiem, że decyzja była jednogłośna. Raczej debatowaliśmy nad tym, kto i dlaczego powinien otrzymać nagrodę główną.
Co zdecydowało, że wygrał właśnie Forin? Czym Was urzekł i czym się wyróżnił na tle innych artystów?
M: Jego prace są głęboko przemyślane, uwzględniają specyfikę artysty muzyka, dla którego Forin w danym momencie pracuje. Praca dla Majlo budzi skojarzenia z wcześniejszymi projektami, dopiero jednak w tym konkretnym projekcie poczuliśmy wspólnie, że nastąpiło zespolenie dwóch wielkich talentów. Być może pomogła też świadomość, że Majlo nie jest jeszcze artystą znanym – im dłużej obcujemy z jego muzyką, tym mocniej widzimy przenikliwość projektanta okładki.
E: Mnie osobiście cieszy wygrana Forina. Szczególnie, że otrzymuje nagrodę za okładkę obiegającą od jego standardowych projektów, które są w głównej mierze związane z hiphopem. Pierwszy raz zdobył nagrodę główną w naszym konkursie. Warto przypomnieć, że w drugiej edycji zajął drugie miejsce za projekt do płyty Voskovy pt. Second Hand. Wg. mnie obie okładki mają wspólne cechy, m.in. dokładnie przemyślany i wysmakowany motyw graficzny, oraz idealnie zakomponowaną i nienachalną typografię. Dodatkowo w projekcie dla MajLo jest pewien rodzaj subtelności, która idealnie mi współgra z materiałem muzycznym.
Jeszcze kilka lat temu konkurs 30/30 był odbierany przez artystów dość sceptycznie. Dzisiaj swoje projekty wysyłają wam czołowi polscy artyści, a samo wyróżnienie jest bardzo prestiżowe w środowisku. Dzisiaj konkursowi towarzyszą m.in. prelekcje wydawców, panele twórców i koncerty muzyczne. Jest to aktualnie poważna impreza branżowa. Czy jak zaczynaliście, to myśleliście, że to się tak ładnie rozwinie?
M: Bardzo chcielibyśmy dojść do takiego poziomu akceptacji i prestiżu konkursu, o jakim mówisz, ale mamy w sobie sporo pokory. Wiedzieliśmy, że na szacunek trzeba zapracować, ucząc się na nie zawsze trafnych decyzjach. Dziś podsumowałbym ten okres tak: naturalny żywioł dla muzycznego spotkania to koncert, ale razem z powszechnymi kiedyś sklepami płytowymi zniknęła kultura rozmowy o muzyce i jej różnych aspektach. Ta rozmowa przeniosła się do mediów społecznościowych, ale to nie wystarczy. Stąd spotkania, panele, wykłady czy oprowadzania jako pretekst, by zobaczyć się w gronie miłośników muzyki i sztuk wizualnych na żywo. Wieloletnie partnerstwo z Enea Spring Break zaowocowało nawet konkursową sceną festiwalową i to już jest mały cud, który zawdzięczamy zebranemu przez lata gronu ludzi życzliwych idei 30/30.
W tym roku wystawa jest jeszcze bardziej prestiżowa, odbywa się w Galerii na Dziedzińcu Starego Browaru. Jak doszło do nawiązania tej współpracy? Ewelino, nie było Ci szkoda po tylu latach opuszczać Galerię Arsenał? (przyp. red. poprzednie edycje odbywały się w Galerii Arsenał)
E: Nie, nie jest mi żal. Nieprzewidywalne sytuacje zmuszają nas do szukania rozwiązań, które zapewne nie pojawiłby się, gdyby wystawa nadal odbywała się w Arsenale. Jednym z efektów tych poszukiwań było właśnie skierowanie się ku Starem Browarowi i ku naszej radości udało się nawiązać współpracę. Mam nadzieję, że na dłużej.
Z pewnością mieliście jakichś swoich upatrzonych artystów, ale mimo głosowania nie udało się im dalej przejść…
E: Na etapie przyjmowania zgłoszeń, zawsze tak dla siebie, wybieram sobie okładki, które chciałabym móc zestawić na wystawie. Przyznaję, że wtedy kieruje mną trop czysto wizualno-estetyczny. Zawsze kilka z tych upatrzonych trafia na wystawę. Każdy z jury ma okładki, które bardzo chciałby zobaczyć w finałowej 30-ce. Najbardziej nad tym zawsze ubolewa Rafał Szenrok (wybacz Rafale za zdradzenie tajemnicy!). Tutaj muszę przytoczyć jego słynne już powiedzenie z każdych obrad: „to było w mojej mocnej piątce”. Druk tego nie odda, to trzeba usłyszeć! (śmiech)
M: Od tego roku każdy z jurorów miał również możliwość uzupełnienia zgłoszeń o swój autonomiczny wybór, toteż nie odczuwam takich braków. A co do wyboru… Mój syn strasznie kibicował Forinowi za okładkę limitowanej edycji „Marmuru” Taco Hemingwaya, która nie znalazła się nawet w trzydziestce. Ale mimo to nadal żyjemy pod jednym dachem. (śmiech)
Czy macie też jakieś swoje wypatrzone okładki, które nie zostały zgłoszone do tegorocznego konkursu, a Wam się spodobały w zeszłym roku?
E: Wielki nieobecny ze świetnymi projektami okładek to Taco Hemingway. Tego mi najbardziej brakowało w naszych zestawieniach, ale nikogo nie zmusimy do przysłana zgłoszenia.
fot. Sylwia Klaczyńska
Galeria










