
Kto powiedział, że roślin nie można uprawiać do góry nogami?
Urban jungle w naszych domach
| Joanna Hała
Opanowały profile instagramowych influencerek, świętują swój triumfalny powrót na salony, a coraz więcej osób chce poznać ich sekretną naturę. Mowa o roślinach. Monstera, filodendron, czy wilczomlecz palczasty ponownie pojawiły się w naszych mieszkaniach, będąc nie tylko ich doskonałą ozdobą, ale elementem poprawiającym nasze samopoczucie i zdrowie.
Chęć ucieczki od miejskiego zgiełku i zmęczenie szarością miasta sprawia, że coraz częściej w naszych mieszkaniach pragniemy stworzyć warunki, w których będziemy mogli odpocząć w otoczeniu natury. Współczesne aranżacje wnętrz często inspirowane są projektami z estetyki lat 60-tych – liczne przeszklenia, oszczędność kolorystyczna, naturalne materiały są wręcz stworzone dla silnego roślinnego akcentu. Ich piękno i kojąca zieleń pełni jednak nie tylko funkcje dekoracyjną, ale wpływa również na nasze zdrowie.
– W latach 80-tych naukowcy NASA przeprowadzili serię eksperymentów, które potwierdziły, że wiele gatunków roślin absorbuje, często obecne w naszych mieszkaniach: formaldehyd, benzen i amoniak. Usuwają one również unoszące się pomieszczeniach zarodniki pleśni, jednocześnie podtrzymując właściwą wilgotność powietrza. Takimi roślinami są częste te szeroko rozpowszechnione w domowej uprawie: palmy, draceny, fikusy, sansewierie. Rośliny warto hodować nie tylko ze względu na ich dobroczynne właściwości, ale również po to, by po prostu móc cieszyć się ich pięknem. Uważamy, że jest to piękno, które nie przemija – mówią nam eksperci z kwiaciarni Kwiaty&Miut.
A czy Ty masz swój las w słoiku?
Twórcy domowych urban jungle są coraz bardziej pomysłowi – można już kupić magnes na lodówkę z oplątwą, coraz popularniejsza jest hydroponika, a na Instagramie i Pintereście wielkim zainteresowaniem cieszą się lasy w szkle, będące samowystarczalną biosferą.
– Las w szkle to żywa materia, która nie posiada daty ważności. To natura decyduje za nas. Las zmienia się, rośnie, niektóre elementy obumierają, by w ich miejscu pojawiły się nowe – mówi Karolina Hołota, która jest współtwórczynią projektu Sobótki. Razem z Izą Chęcińską tworzą małe lasy w szkle, wyglądające jak żywe dzieła sztuki.
– Świat natury i ludzkiej pomysłowości nie przestaje zaskakiwać. Nas kręci bardziej odważne podejście, bo choćby kto powiedział, że roślin nie można uprawiać do góry nogami? Z drugiej strony widać wzrost zainteresowania hydroponiką organiczną, czyli uprawą roślin ozdobnych i jadalnych bezpośrednio w wodzie. Myślimy, że ta technika pozwala na tworzenie wielu nowatorskich rozwiązań i jeszcze można się z nią twórczo pobawić. Na przykład na Poznańskim Targu Roślinnym poznaliśmy Kamila z Vegenaut, który wykorzystał tę metodę uprawy, połączył z odpowiednim odżywaniem rośliny i naświetleniem, pozwalając ludziom cieszyć się własnymi warzywami przez cały rok, mimo niesprzyjających warunków na zewnątrz – mówią twórcy pierwszego w Poznaniu plant shopu ro_slinka. Kasia Westerska i Michał Depa w listopadzie otworzyli koncept botaniczny, który zajmuje się nie tylko dystrybucją roślin doniczkowych, ale przede wszystkim identyfikowaniem ich relacji z człowiekiem i przestrzenią.
Na obrazach niderlandzkich mistrzów i w ogrodach naszych babek
Choć moda na rośliny powróciła z wielką mocą, panowie z Kwiaty&Miut przekonują, że wciąż korzystamy z tradycji, które trwają od wieków: - Obecnie wielką popularnością cieszą się rośliny, które – zdawałoby się, mogły się znaleźć co najwyżej w szkolnych kwietnikach i na parapetach naszych babć. Mowa tu o takich gatunkach jak asparagusy, nefrolepisy czy też monstery. Już samo to dowodzi, że moda wciąż powraca. Wystarczy jednak przyjrzeć się tradycji roślin ozdobnych, by zauważyć, że wciąż uprawiamy te same gatunki. Zmieniają się odmiany i ich właściwości, uzyskuje się coraz to nowsze kolory liści, formy kwiatu i odporniejsze sadzonki, a jednocześnie są to wciąż te same rośliny, które obecne były na obrazach niderlandzkich mistrzów i w ogrodach naszych prababek. Rośliny to piękno ponadczasowe, coś, co nigdy nie stanie się passé.
fot. Radek Berent
Galeria



