
Wszystkie neony świecą
Intryga, zachwyt i sentyment
| Joanna Gruszczyńska
Poznańskie neony intrygują, zachwycają i budzą sentymenty. Godzinami można by wpatrywać się w pocztówki i zdjęcia starego Poznania. Miasto miało swój wyjątkowy klimat. Oniryzm i bajkowość mieszały się z ogólną szarością i beznadzieją. Z jednej strony neonowe iluminacje, a z drugiej bloki z wielkiej płyty.
W socjalistycznej Polsce neony były namiastką Zachodu, poprawiały wizerunek miast i decydowały o ich prestiżu. Miały charakter informacyjno-reklamowy, jednak pełniły inne funkcje niż reklama we współczesnym systemie marketingowym. Neony były również prawdziwymi dziełami sztuki, bo projektowaniem świecących szyldów zajmowali się wybitni plastycy, architekci i graficy. Poznańskim mistrzem kolorowych rurek był Zbigniew Kaja - autor legendarnego semaforowego neonu „Bar Tempo”. Wszystkie powojenne neony powstawały w pracowni Piotra Heinze, która istnieje do dziś.
Lata 60. to czasy wielkiej neonizacji. Poznań obok Katowic, Wrocławia i Warszawy był jednym z najlepiej rozświetlonych ośrodków na mapie Polski. - Neonizacją objęte było ścisłe centrum, czyli plac Wolności, ulica Czerwonej Armii (dzisiaj Św. Marcin) czy ulica Alfreda Lampego (dzisiaj Gwarna). Jedną z nielicznych ulic objętych planem rozświetlenia, poza centrum, była ulica Głogowska – ze względu na fakt, iż była główną drogą dojazdową do Międzynarodowych Targów Poznańskich - tłumaczy miłośnik neonów i twórca fotobloga „Neony Poznania” Marcin Grześkowiak.
Chyba najbardziej charakterystycznym punktem na Placu Wolności była semaforowa palma z animowanymi kokosami. W Centrum świeciła także filiżanka Baru As oraz napis „Wrzos”, zachęcający do odwiedzenia kawiarni i dansingu. Tuż obok znajdowała się reklama: „Kosmetyki Lechia najlepsze dla wszystkich”, a na budynku z drugiej strony migotały neonowe literki ułożone w tytuł filmu polecanego przez CWF. Neonów było dużo więcej. W latach 70. w Poznaniu nocą było jasno jak w dzień. Światło emitowane przez szklane rurki pozwalało na czytanie gazet na ulicy. A potem wszystko zgasło.- W latach 80. podczas kryzysu gospodarczego neony zaczęły znikać. Wymagały naprawy, ale nie było na to środków, dlatego powoli obumierały. Późniejsza transformacja ustrojowa na przełomie lat 80. i 90. dopełniła tylko proces ich masowego znikania. Ze starego zagłębia neonowego do dzisiaj zachowało się kilka sztuk takich jak „Antylopa” z ulicy Podgórnej. Jest to najstarszy działający neon w Poznaniu - objaśnia Marcin Grześkowiak.
Neony powracają na salony. Pojawiają się w filmach, na okładkach płyt oraz w tekstach piosenek. Neonowe szaleństwo opanowało popkulturę. Na te subtelne reklamy coraz częściej decydują się właściciele barów, klubów i restauracji. Szyldy „Pies”, „Cyryl” oraz „Kolorowa” to przykłady tego, że miasto wraca do korzeni. Ale czy kultowe neony z czasów dzieciństwa wielu poznaniaków mogą powrócić na ulice? - Kiedyś całość sterowana była przez miasto, które przeznaczało na te cele duże pieniądze. Dzisiaj z inicjatywą musieliby wyjść właściciele sklepów i kamienic. Wyjątkiem jest neon „Zwiedzajcie Zoo” – tutaj wystarczy chęć i dobra wola miasta - podsumowuje Marcin Grześkowiak.
Warto wspomnieć, że wiosną tego roku pojawił się pomysł, aby neon nieistniejącego już kina „Bałtyk” powrócił do przestrzeni miejskiej. Pierwotny projekt wykonany przez Antoniego Rzyskiego i Mieczysława Skrobackiego przedstawiał postaci filmowe opisane na prostokącie symbolizującym ekran. Wielkie powroty są możliwe, przecież po kilkuletniej nieobecności na fasadę Filharmonii Poznańskiej powróciły kolorowe, skaczące słowiki.
Historia kołem się toczy, neony przeżywają renesans i coraz częściej zastępują tandetne billboardy i banery. Modo trwaj! Neony świećcie!
1,3,5.fot.stare-neony.pl
fot. os. Jagiellońskie - Wojtek Antczak
2,5 – fot. Maciej Grzywaczewski (www.stare-neony.pl)
Galeria








