
Przegląd klubów koncertowych w Poznaniu
Gdzie w naszym mieście chodzi się na koncerty?
| Michał Krupski
Lubicie koncerty? Tak, ja też. Dlaczego więc Poznań jest tak często pomijany w europejskich trasach dużych kapel? Szukając odpowiedzi, znalazłem kilka przyczyn. Pierwsza - leżymy pośrodku trójkąta Berlin – Warszawa – Praga. Dużym zespołom na pewno bardziej opłaca się granie w stolicach. I trudno się dziwić, wszak nikt nie chce dokładać do biznesu. Drugi powód jest taki, że średnia frekwencja koncertowa w miastach takich jak Wrocław, Kraków czy Gdańsk jest większa. Przykład nr 1 - Absolutna czołówka światowego metalu, czyli Iron Maiden ze Slayerem w 2014 roku. Na trybunach Stadionu Lecha było widać dużo pustych miejsc. Gdy zespoły tego formatu przyjeżdżają do innych polskich miast, praktycznie wszędzie frekwencja jest większa. Przykład nr 2 - Deep Purple. Arena została wypełniona może w 70%, a wszyscy doskonale wiemy, że nie należy do czołówki największych hal w kraju. Ten sam zespół w Łodzi czy w Krakowie frekwencję miał zdecydowanie większą.
Za trzeci powód uważa się często brak przestrzeni klubowej dla dużych koncertów. I akurat z tą tezą absolutnie się nie zgadzam. Mamy przecież takie sale koncertowe jak Pawilon 5 MTP na ok 12 tys. miejsc, czy Salę Ziemi i B17 – obie na blisko 2 tys. miejsc każda.
Skoro nie organizuje się u nas dużych koncertów znanych kapel, to kto u nas gra? Poznań jest oblegany przez zespoły, które ściągają na swoje występy po kilkaset osób. Co tydzień kluby typu Minoga, 2progi, czy też Próżność wypełniają się po brzegi. Co więcej, w ostatnim czasie miało miejsce na rynku kilka przetasowań – jedne miejsca zniknęły, inne pojawiły, parę miejsc jest też w planach. Postanowiłem więc przybliżyć Wam aktualną bazę klubów koncertowych w mieście.
Kluby o pojemności do 200 osób
Kogo żegnamy?
Przez parę lat dosyć prężnie działał Wiraż Pub na placu Bernardyńskim, niemal co weekend organizując koncerty. Widok kilkudziesięciu punków i skinów spożywających piwko w okolicach tej knajpy, na stałe wpisał się w okolicę i stał się jednym ze stałych elementów działalności pubu. Niestety, przez liczne zalania lokalu, aktualni właściciele musieli opuścić to miejsce. Od prawie roku czasu lokal stoi pusty. Zniknęły również takie miejsca jak Alternativa, Meskalina, Scena Robocza czy – olaboga! - Klub U Bazyla! Przyczyny? W przypadku Alternativy - głównie wysoki czynsz i pandemia. Z pewnością nie pomogło też rozkopanie Świętego Marcina i zmniejszenie atrakcyjności tej części miasta. Podejrzewam, że z tego samego powodu z budynku CK Zamek zniknęła także Meskalina. Scena Robocza została wyproszona ze swojej przestrzeni przez miasto, klub U Bazyla – przez właściciela jeżyckiego gruntu. Nie sądzę, by Tomek życzył sobie, bym wchodził w szczegóły, napiszę więc tylko, że okoliczności zamknięcia klubu były kontrowersyjne, a ja życzę mu, żeby jak najszybciej wrócił do branży. Dzięki temu, że z Klubu U Bazyla musiało wynieść się wiele inicjatyw koncertowych zyskały inne miejsca, które do tej pory nie do końca kojarzyły się z taką aktywnością. Nagle coraz więcej wydarzeń z muzyką alternatywną, metalową i rockową zaczęło się pojawiać w B17, Próżności i 2progach, a Klub Pod Minogą przeżywa właśnie swoją drugą młodość!
A u kogo pobawimy się w kameralnej atmosferze?
Wszyscy doskonale znamy pub Dubliner przy placu Mickiewicza w Zamku. Kilka lat temu zmienił właściciela, który nie widzi w nim miejsca na przestrzeń koncertową. Dowodzi tego chociażby demontaż sceny. Szkoda, bo było to idealne miejsce na kameralne, klimatyczne koncerty na ok. 200 osób. Wyjątkiem były zaplanowane tam wydarzenia związane z NEXT FEST. Ciągle uznaję Dublinera za miejsce koncertowe, bo chodzą głosy, że muzyki na żywo może być tam niebawem znacznie więcej.
Prężnie działa za to Pies Andaluzyjski. W ich przestrzeni raz na kilka tygodni zbiera się cała poznańska śmietanka HC, która bardzo upodobała sobie tę przestrzeń. Oczywiście, poza koncertami HC możemy w Psie posłuchać zupełnie innych alternatywnych klimatów. Plusem Psa Andaluzyjskiego jest klimat i fajni ludzie za sterami. Warto wpaść tam zarówno do pubu, jak i na koncert. Maksymalna liczba gości koncertowych to ok. 70 osób.
Całkiem nieźle radzi sobie zlokalizowany w budynku Domu Tramwajarza na Jeżycach Pan Gar, bar z gruzińskim jedzeniem, będący czymś pomiędzy restauracją a klubem. Do Pana Gara wejdzie na koncert ok. 50 osób, a do zlokalizowanej wyżej Sali Amarantowej już o wiele więcej – ok. 200.
Mały Dom Kultury, który mieści się w Dragonie, przez wiele miesięcy stał pusty. To się jednak ostatnio zmieniło i wróciły tam niszowe koncerty. Stało się tak między innymi za sprawą Adiego Kaniewskiego, z którym porozmawialiśmy także w tym wydaniu. MDK to niewielka, ale bardzo przyjemna salka koncertowa. Scena w tym pomieszczeniu jest na podłodze, dzięki czemu mamy bezpośredni kontakt z muzykami. Salka ma całkiem fajną akustykę i myślę, że można do niej upchać ok. 100 osób. W części pubowej Dragona też możemy trafić na jakiś koncert, ale jest to raczej nieczęsta sytuacja. Przestrzeń Dragona zamyka tzw. „Mordor”, salka, do której zmieści się ok. 50 osób. A jeśli już przy Dragonie jesteśmy, należy wspomnieć o drugim lokalu jego właścicieli– SARPie. Knajpa mieści się na płycie Starego Rynku i raz na jakiś czas zaprasza muzyków w swoje progi. Za każdym razem, kiedy odbywa tam się koncert, możemy mieć pewność, że będzie to ambitna muzyka. Pojemność klubu to 100 osób. Trzeci klub powiązany z Dragonem, Placówka, mieści się w piwnicy Teatru Polskiego. Na co dzień, oprócz aktorów teatru, można w niej spotkać dziesiątki osób z całego miasta. Najczęściej odbywają się tam ciekawe imprezy z muzyką do tańczenia, ale zdarzają się również koncerty. Klub pomieścić może ok. 60 -70 osób. Jest to bardzo klimatyczne miejsce z przyjazną aurą, które w ostatnim czasie stało się jednym z moich ulubionych miejsc w mieście.
CK Nowe Amore po pożegnaniu się z Adim Kaniewskim mocno zwolniło z koncertami, ale z ich kalendarza wynika, że wciąż coś tam się dzieje. Przestrzeń tego miejsca jest mało koncertowa, gdyż lokal został przerobiony ze sklepu z piwem, ale udało się tam stworzyć przyjemny, alternatywny klimat. Brakuje jeszcze trochę detali, jak światła czy porządne wygłuszenie. Zobaczymy, czy aktualny zarządca będzie dalej inwestować w to miejsce. Pojemność CK Nowe Amore to ok. 90-100 osób. Pisząc o klimatycznych miejscówkach, nie można pominąć tak ważnego miejsca koncertowego, jak Rozbrat, który w tym roku obchodzi swoje 29. (sic!) urodziny. Świętowanie rozbratowych urodzin już na stałe wpisało się w kalendarz koncertowy, podobnie jak Fuck Fascism Fest. Na ten moment Rozbrat jest ostatnim bastionem punkowych koncertów w mieście. Squatersi mają całkiem ciekawe, surowe salki, które w zupełności zaspakajają potrzeby koncertowe tego miejsca. Pierwsza pomieści ok 200 osób, druga – ok. 50.
Od jakiegoś czasu bardziej aktywne koncertowo jest zlokalizowane przy Szewskiej Miasto Bar. Miejscówka, która zawsze kojarzyła się z dobrymi drinka ku mojemu zaskoczeniu zwiększyła ostatnio swoją aktywność koncertową. Trzeba przyznać, że zrobili to z głową, ponieważ celują w takie koncerty, które zapełniają lokal, a z drugiej strony - nie tracą swojego pubowego charakteru.
Raz na jakiś czas możemy zauważyć koncert w legendarnym Starym Kinie, jest to jednak działalność sporadyczna. Regularnie odbywały się tam koncerty z okazji Spring Break Festival, a wkrótce do Starego Kino zawita NEXT FEST. Pojemność Starego Kina to ok. 120 osób w normalnych warunkach.
Właściciel Alibi stawia raczej na imprezy urodzinowe, ale koncerty, które się tu odbyły, były całkiem fajne, dlatego nie można pominąć tego miejsca w bazie koncertowej. Szczególnie pamiętam koncert Bajzla i Niesamowitej Sprawy, który w warunkach pandemii odbył się na dziedzińcu przed klubem. Niesamowita Sprawa to zespół, który odwiedził prawdopodobnie największą ilość lokali w Poznaniu i lubuje się w miejscach kameralnych, gdzie kontakt z publicznością jest bezpośredni. Zdecydowałem się więc oddać głos menedżerowi zespołu, Tomkowi Kunie:
„Koncertowe przestrzenie w Poznaniu? Dobrze nam się gra w takich miejscach, jak Pan Gar, CK Nowe Amore, Dragon, Stare Kino, Barock, Pod Minogą czy Miasto Bar, które jest naszym ostatnim odkryciem. Próbowaliśmy dogadać się z Oficyną, lecz to się nie udało. Na prywatne imprezy możemy też polecić Alibi, choć kiepsko sprawdza się na biletowane koncerty. Niedawno zrobiliśmy koncert w Schronie i była to udana współpraca!”.
W Barocku koncerty są tylko w czwartki, a w weekendy odbywają się imprezy z muzyką rockową. Zespoły bardzo chwalą sobie to miejsce pod względem klimatu i akustyki. Do tego klubu zmieści się blisko 150 osób.
Do Kultowej również czasami zawita muzyka na żywo. Kiedyś sporo koncertów odbywało się w dolnej części klubu, tam, gdzie aktualnie jest parkiet. Byłem tam np. na Kwartecie Proforma i bardzo podobała mi się ta przestrzeń. Po remoncie właściciele przenieśli koncerty do górnej, pubowej części klubu, lecz odbywają się one bardzo rzadko. Ciężko oszacować pojemność tego miejsca, bo mocno zależy od ustawienia stołów.
Kołorking Muzyczny na Świętym Marcinie to przestrzeń dla muzyki akustycznej. Wszyscy działający przy tej inicjatywie robią to non-profit, dlatego też wejście na koncerty tam jest za darmo. Poza koncertami są tam organizowane również wystawy i warsztaty. Lokal jest kameralny i nie pomieści wielkich ilości osób, co tworzy przyjazny klimat.
Pojedyncze inicjatywy odbywają się w Muchos, Lokum, Baraku Kultury czy MK Bowling, ale są to na tyle sporadyczne tematy, że nie traktuję ich w kategorii klubów koncertowych. Z kolei restauracja 109 Za Rogiem na Grunwaldzie, która co tydzień organizuje koncerty bluesowe i jazzowe, jest jednak restauracją i ciężko ją sklasyfikować jako klub koncertowy, niemniej jednak bardzo polecam to miejsce!
Kluby o pojemności od 200 do 500 osób
Strefa koncertowa w centrum miasta
Najczęstsze koncerty w Poznaniu to takie, które mają frekwencję na poziomie 200-500 osób. Rynek dostosował się do tych potrzeb i mamy już całkiem spory wybór klubów o odpowiedniej pojemności. Co ciekawe, wszystkie mieszczą się w ścisłym centrum miasta lub jego okolicach.
Próżność już od ładnych kilku lat funkcjonuje jako lokal łączący imprezy i koncerty. Nic dziwnego, mają do tego idealne warunki. Scena w klubie jest świetnie położona, a dwa bary zapewniają szybką obsługę. Sala koncertowa jest bardzo klimatyczna i dobrze nagłośniona. Klub jest w samym centrum, więc doskonale nadaje się zarówno na koncerty kapel elektronicznych, jak i alternatywnych. Do Próżności wejdzie 400 osób. W ostatnim czasie jest to jedno z moich ulubionych miejsc, choć liczę na lepiej wyposażony bar, gdyż pod tym względem Próżność mocno odstaje od konkurencji.
Klub Pod Minogą jest dziś chyba najbardziej rozpoznawalnym miejscem koncertowym mieście. Kiedyś przeklinany za swoje ograniczenia, dziś wraca do łask. Do końca roku w każdy piątek i sobotę odbędzie się tam jakiś koncert, a booking zahacza o przyszły rok. Stara, poczciwa „Minoga” to miejsce niemal kultowe - jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą. Ja należę do tej pierwszej grupy, gdyż mam duży sentyment do miejsc mało nowoczesnych, lecz spełniających swoje zadania. Zadaniem Minogi jest ugoszczenie muzyków, gości koncertowych, zapewnienie dobrego nagłośnienia i podanie piwa w barze. Każdy z tych warunków jest tam spełniany. Problem pojawia się jedynie latem, kiedy klub jest pełny (jego pojemność to 220 osób). Można się tam niemal udusić! Byłem świadkiem już kilku omdleń w tym miejscu, dlatego liczę na to, że właściciele zainwestują w klimatyzację!
Całkiem sporo dzieje się w Domu Tramwajarza. Budynek jest już nieco zakurzony, ale ma świetny potencjał do tego, żeby stać się prawdziwym centrum kultury Jeżyc. Miejsce było kiedyś zarządzane przez Estradę Poznańską, a od kilku lat jest w rękach Fundacji Pana Gara. Trzeba przyznać, że pod wodzą nowych zarządców ciągle coś tam się dzieje - cieszę się, że prowadzą to osoby całkowicie zaangażowane w ten projekt. Oto kilka słów od jednej z nich, Szymona Konrada, Dyrektora Programowego Domu Tramwajarza:
„Staramy się tworzyć program dla wszystkich grup wiekowych - od najmłodszych po seniorów. W Tramwajarzu przed Estradą była Fundacja Centrum Amarant, która też bardzo prężnie działała, zdobyła nawet środki na remont w wysokości pół miliona złotych z Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego”.
Remont nastąpi prawdopodobnie w przyszłym roku.
Pawilon na Chwaliszewie, który wybudowało miasto, jest świetną przestrzenią koncertową, lecz nieco zaniedbaną pod kątem bookingowym, być może z uwagi na wysokie w porównaniu do konkurencyjnych lokali ceny wynajmu tego miejsca. Choć dziś odbywa się tam bardzo mało koncertów, liczę, że to się w przyszłości zmieni. Warunki są ku temu idealne. Do Pawilonu naraz może wejść ok. 200 osób
Schron jest przestrzenią głównie klubową, ale współwłaścicielka Ola Sudolska zapowiada, że koncertów będzie tam coraz więcej. W początkach funkcjonowania klubu organizowałem tam koncert i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to miejsce bardzo przyjazne zarówno organizatorom, jak i publiczności. Do Schronu wejdzie ok. 200 osób.
Zarządzana przez Estradę Poznańską Scena na Piętrze gości koncerty co jakiś czas. Niedawno grali tam WaluśKraksaKryzys czy EABS. Ostatnio do tego bardzo przyjemnego i klimatycznego miejsca z 200 miejscami siedzącymi zawitał NEXT FEST i jego festiwalowe aktywności.
Na mapie miasta pojawiła się niedawno Oficyna, centrum kultury w dawnym budynku TVP na al. Niepodległości 30. Na razie jest trochę za wcześnie, żeby oceniać ich działalność - pożyjemy, zobaczymy. Ze szczerego serca kibicuję, żeby wszystko poszło tam w dobrym kierunku.
A co z klubem Blue Note? Istnieje nadal, choć przeszedł pod władanie agencji Good Taste. Aktualnie jest w trakcie kompleksowych zmian, a generalny remont daje nadzieję na jedną z lepszych przestrzeni koncertowych w Poznaniu. Zejście z balkonu na scenę zniknęło, pojawił się za to zupełnie nowy bar, backstage, szatnia, scena i nagłośnienie. Czeka nas coś zupełnie nowego! Do starego klubu Blue Note wchodziło ok. 400 osób, w nowym będzie podobnie. Pierwsze testy odbyły się podczas niedawno i można już zauważyć pojedyncze bookingi jeszcze przed latem. Jak twierdzi Andrzej Zarachowicz, nowy zarządca tego miejsca
„Pierwszą próbą generalną był oczywiście NEST FEST. Po nim odbędzie się jeszcze kilka koncertów, które dadzą nam odpowiedź co możemy poprawić, czego brakuje a co sprawdza się dobrze. Pełną parą ruszamy we wrześniu!”.
Rzadko, bo rzadko, ale koncerty odbywają także w klubie Projekt LAB który szczerze lubię. Miejsce stawia na swoją stałą, elektroniczną publikę. Był taki czas, gdy tych aktywności koncertowych było więcej, lecz nie trwało to długo. Widocznie właściciele doszli do wniosku, że nie jest to najlepszy sposób na wykorzystywanie ich przestrzeni. Inna sprawa jest taka, że klub niebawem zniknie, a że zdążył się już wpisać w tę część miasta, pozostawi na Grochowych Łąkach jedną wielką pustkę. Do LABu podczas koncertów wchodziło nieco ponad 200 osób.
Pojedyncze koncerty widać w TROPSie, Kinie Apollo czy Auli Artis. W porównaniu do innych miejsc, są to jednak ilości marginalne.
Rzeczywistość po zamknięciu Klubu U Bazyla
Powróćmy na chwilę do Klubu u Bazyla, który – jak pisałem wcześniej – zniknął z mapy Jeżyc. O sprawę spytałem Macieja Mińczykowskiego, właściciela agencji koncertowej Left Hand Sounds, która specjalizuje się głównie w metalowych koncertach:
„W mojej ocenie pandemia, a następnie szalone skoki cen zdefiniowały rynek koncertowy na nowo. Myślę, że każdy promotor odczuł nagłe zamknięcie Klubu U Bazyla, które przebiegło dość nietypowo, przez to zmotywowało nas do rozważenia innych opcji. Jak pokazują ostatnie miesiące, w Poznaniu są miejsca na koncerty o różnym charakterze, w tym metalowe. Nie ma co zresztą kategoryzować, nie taki diabeł straszny! Zaletą Klubu U Bazyla była dość łatwa logistyka i elastyczność, bo miejsce dobrze wypadało zarówno przy 150, jak i 350 osobach. W zależności od formatu i spodziewanej frekwencji, można dziś te same produkcje realizować w klubach 2progi, Próżność, Pod Minogą (który w czasie pandemii przeszedł remont i ma lepsze nagłośnienie), Tama czy Blue Note”.
Jestem zdania, że świetny potencjał koncertowy mają na przykład poznańskie Domy Kultury, dziś kompletnie do tego celu niewykorzystywane. Mamy ich ponad 30 (sic!)! Aktywności związane z koncertami we wszystkich tego typu miejscach można liczyć na palcach jednej ręki Jest to dla mnie niepojęte, dlaczego tak świetne przestrzenie na działalność kulturalno-rozrywkową najzwyczajniej w świecie się marnują pod względem koncertowym. Obiecuję kiedyś bliżej przyjrzeć się temu zjawisku, bo ten temat zasługuje na osobny artykuł.
Kluby o pojemności powyżej 500 miejsc
Gdzie odbywają się największe koncerty w mieście?
W tej części tekstu poza typowymi klubami pojawią się również duże sale koncertowe. Największą z nich jest Pawilon nr 5 MTP, do którego jednocześnie wejdzie blisko 12 tys. osób, czyli więcej niż pomieści nowo „budowana” Arena. Celowo nie używam słowa „remontowana”, bo ze starej Areny pozostanie tylko dach, a reszta powstaje praktycznie od nowa. Pawilon nr 2, który kojarzył nam się głównie z koncertami, od pewnego czasu już nie funkcjonuje. Należy jednak podkreślić, że Targi mają jeszcze kilka innych pawilonów przystosowanych do takich imprez. Poza kilkoma wielkimi halami jest tu chociażby świetnie zbudowana i zaprojektowana do wydarzeń muzycznych Sala Ziemi. Jej maksymalna pojemność to ok 1,8 tys. miejsc.
Gdy myślę o dużym poznańskim klubie, ciągle do głowy przychodzi mi nieistniejący od 7 lat Eskulap. Wydaje mi się, że schedę po nim przejęły dwa miejsca. Jednym z nich na pewno jest B17, które mieści się na stadionie Lecha Poznań. Co je łączy? Po pierwsze booking, za który w B17 odpowiadają te same osoby, co w Eskulapie. Po drugie - oba wkomponowały się w kulturalne życie Grunwaldu. W końcu – zarówno Eskulap, jak i B17 były największymi klubami w Poznaniu w czasie swojej aktywności. B17 mieści o 500 osób więcej niż swój poprzednik, ma ok 1500 miejsc stojących. Chodzą słuchy, że klub staje się bardziej otwarty na kameralne koncerty, choć jak będzie, zobaczymy. Śmiało można natomiast stwierdzić, że na przestrzeni kilku lat poprawił się tam booking, nagłośnienie i obsługa, która na początku działalności klubu mocno kulała.
Zdecydowanie najlepszym klubem i chyba najbardziej znanym z naszego podwórka stała się Tama, która poza imprezami mocno postawiła na koncerty. Jakościowo jest to najwyższa półka w historii tego miasta. Potwierdza to 3. pod rząd zwycięstwo w plebiscycie Munoludy na najlepszy klub w Polsce. Do Tamy zawsze przychodzi się z gwarancją dobrego nagłośnienia, niewielkich kolejek do świetnego baru i dobrych warunków do słuchania i oglądania koncertu. Tama pomieści na koncertach aż 900 osób! Jej wielkim atutem jest położenie w ścisłym centrum miasta.
Co dalej, jeśli chodzi o najlepsze sale koncertowe w mieście? Nie sposób nie wymienić Sali Wielkiej w Centrum Kultury Zamek. Jej nagłośnienie jest wręcz idealne, dzięki czemu jest to prawdopodobnie ulubione miejsce dla artystów, którzy grają w Poznaniu. Pojemność Sali zależy od układu, ale maksymalnie sięga okolic tysiąca. Jedynym mankamentem tego miejsca jest bar, który zazwyczaj zostaje stawiany tymczasowo przed wejściem do sali. Mimo wszystko, jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Poznaniu. Moje zdanie podziela Tomek Masłowski, współwłaściciel Winiary Bookings, agencji koncertowej, która jest bardzo aktywna w przestrzeniach koncertowych między 500 a 1000 osób:
„W Poznaniu, niestety, nie ma zbyt dużego wyboru w lokalach koncertowych spełniających nasze oczekiwania. Najlepiej jest zdecydowanie w Tamie, ze względu na klimat miejsca i położenie klubu. Pochwalić należy również B17, które jest bardzo przyjazne pod względem organizacyjnym i technicznym, lecz jest to duży klub i nie zawsze możemy sobie pozwolić na organizację gigu w takiej przestrzeni. Jest także od Tamy gorzej położony. Bardzo lubimy też Salę Wielką w CK Zamek, gdzie produkcja koncertów jest łatwa i przyjemna.”
Dosyć często koncerty odbywają się w Auli UAM. Kilka razy w roku jest solidna okazja, by tam zawitać. Przykładem są rokroczne koncerty akustyczne Kultu. Dla Kazika i jego ekipy jest to ulubione miejsce do grania w naszym mieście. Na co dzień aula jest salą koncertową Filharmonii Poznańskiej – trudno o lepszy dowód na świetną akustykę. Jest to też prawdopodobnie najpiękniejsze miejsce koncertowe w mieście. Maksymalna pojemność Auli UAM jest bliska 900 osób! Podobnie jak CK Zamek i Tama, jest doskonale zlokalizowana, dzięki czemu łatwy dostęp do niej mają zarówno poznaniacy, jak i przyjezdni. Z dworca PKP pieszo dotrzeć można w kilka minut, a zmotoryzowani mogą zostawić auta na wielkim parkingu pod Kaponierą.
2progi są w miarę świeżą miejscówką. Od czasu, gdy kilka lat temu pojawiła się na mapie miasta, zdążyła już przejść lifting. Ten klub zlokalizowany w budynku byłego Hotelu Polonez pomieści ok 500 osób i to w bardzo dobrych warunkach. 2progi mają fajny bar, dobre nagłośnienie i ciekawą salę koncertową. Widać, że jest to miejsce doinwestowane. Poza koncertami można zauważyć w tej przestrzeni również sporo imprez zarówno prywatnych, jak i otwartych dla gości. Co ciekawe, właściciel tego miejsca miał w planie otwarcie piętro wyżej drugiej sali koncertowej, o wiele większej, bo grubo na ponad tysiąc osób, ale pandemia pokrzyżowała te plany i mimo poczynionych już inwestycji, projekt został porzucony.
Na koniec coś o miejscu, które zniknęło już z Poznania, lecz zdecydowanie warto o nim wspomnieć w tym tekście. Mowa o przestrzeni w Starej Rzeźni, która gościła zarówno imprezowiczów klubowych, jak i gości koncertowych. Cały kompleks budynków niebawem zostanie wyremontowany a inwestor zapewnia, że pojawi się wśród nich nowa sala koncertowo-teatralna na kilkaset osób. Spodziewam się przestrzeni podobnej do Auli Artis. Prace projektowe są zakończone i trwa oczekiwanie na niezbędne pozwolenia budowlane.
Brak przestrzeni surowej
Czy Poznań cierpi na brak przestrzeni koncertowej? Przeciwnie - widać czarno na białym, że jest sporo miejsc, gdzie można posłuchać muzyki na żywo. Brakuje natomiast miejsc dla muzyki punkowej, metalowej i niszowej/alternatywnej. Jest bardzo mało miejsc niskobudżetowych. Rynek koncertowy poszedł mocno w kierunku komercyjnym, co rzecz jasna nie dziwi, jednak trend stawiania przede wszystkim na jakość i profesjonalną produkcję koncertów zwiększa koszty wynajęcia klubów. I choć obiektywnie nie jest to nic złego, to jednak jest potrzeba istnienia strefy, przestrzeni, gdzie mogą pokazać się kapele grające muzykę alternatywną i niezależną. Mamy w Poznaniu dużo fajnych miejsc z dobrymi warunkami. Miejmy nadzieję, że niebawem pojawią się miejsca takie, jakim było np. OFF Garbary. Istnieje pewna luka po klubach LAS, Alternativa, Wiraż Pub czy Meskalina. A że rynek nie znosi próżni, trzymam kciuki, aby niebawem wypełniły ją nowe, ciekawe miejscówki.
Fot. 1, 2, 3 i 5 Sylwia Klaczyńska
Fot. 4 Beata Wencławek
Fot. 6 Magda Zając