
Spotkajmy się po drodze
Cztery strony Spring Break Festival
| Nicole Piotrowska
W ostatnim czasie trafiłam na popularny w sieci dokument traktujący o historii festiwalu, który… nigdy się nie odbył. Światowe bookingi, znani celebryci i bajeczna lokalizacja zakończyły się gigantycznym fiaskiem, wielomilionowymi stratami, a także sprawą w sądzie. Co to ma wspólnego z poznańskim festiwalem Spring Break? Po obejrzeniu filmu zaczęłam się zastanawiać, jak wygląda taki festiwal okiem organizatora. W końcu to wielkie i odpowiedzialne przedsięwzięcie. Zapytałam więc, ale przecież każdy kij ma dwa końce. Ba, w tym przypadku nawet cztery! Zasięgnęłam opinii nie tylko sprawcy całego zamieszania, ale także właściciela lokalu, w którym odbywają się koncerty oraz artystów, którzy grają na festiwalu. Ostatecznie układankę zamykam ja, wieloletni uczestnik Spring Break.
Jedyny taki w (Wielko)Polsce
Na samym początku warto zadać sobie podstawowe pytanie – skąd
w ogóle wzięła się idea Enea Spring Break Showcase & Conference? Odpowiedzi postanowiłam poszukać u źródła, a więc u samego organizatora. Z pomocą przyszedł Tomek Waśko - Przez lata wraz
z Łukaszem Mintą z agencji Go Ahead uczestniczyliśmy w podobnych festiwalach za granicą i wydawało nam się, że jest to formuła, którą warto przenieść na polski rynek. I tak też się stało. Minęło ponad pięć lat, a my mamy za sobą kilkaset koncertów, kilkadziesiąt paneli dyskusyjnych oraz inspirujących spotkań, a co najważniejsze – kilka tysięcy zadowolonych festiwalowiczów, którzy co roku po zakończonej edycji zaczynają odliczać dni do kolejnej. A jak wyglądały początki Spring Break? - Według mnie nie ma w Polce drugiego festiwalu, który tak mocno zmieniłby się na przestrzeni lat. Zaczynaliśmy od sześciu klubów i 50 wykonawców. W tym roku będzie ich około 20, a artystów ponad 150. Dochodzą nowe elementy oraz nowe wydarzenia towarzyszące – wspomina Waśko. Nie da się ukryć, że praca nad tak sporym przedsięwzięciem zaczyna się z końcem poprzedniej edycji, kiedy pojawiają się dyskusje dotyczące nowych składów i miejsc.
Serce w Centrum
No właśnie – miejsca. Umówmy się, że obecność na wszystkich wydarzeniach towarzyszących Enea Spring Break to zagwozdka logistycznie niemożliwa. Timetable jest naprawdę mocno napięty, a większość miejsc wypełniona aż po brzegi. Jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w trakcie festiwalu jest Meskalina, klubokawiarnia znajdująca się na płycie Starego Rynku. Lokal ten towarzyszy imprezie od samego początku. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam jej właściciela – Benka Ejgierda – jak rozpoczęła się jego przygoda ze Spring Break. - Dawno temu, gdy jeszcze nie było wiadomo, że taki festiwal pojawi się w Poznaniu, o swoim pomyśle opowiadał mi Łukasz [przyp. red. Minta]. Jest wiele podobnych imprez na świecie i zwykle odbywają się w klubach, na większych scenach. Naturalne było, że Meskalina, jako miejsce, w którym często organizowane są alternatywne i niezależne koncerty, zaangażuje się w Spring Break. – wspomina Benek. Tematem, który musiałam poruszyć, były oczywiście sytuacje nietypowe oraz mniej – lub bardziej – komiczne. Umówmy się, każdy lubi czasem poplotkować, a ja liczyłam na prawdziwe smaczki. - Dla nas festiwal to nie tylko koncerty, ale też gotowanie posiłków dla wszystkich artystów, którzy u nas grają. Przygotowujemy popisowe dania,
np. wegańskie curry. Wśród muzyków są wyznawcy naszej kuchni. Wiedzą, że o nich zadbamy z sercem. Mamy też pyszną i działającą cuda herbatę „na gardłowe sprawy” od Babek Lekarskich. Wielu wokalistów uratowała przed chrypką – wspomina rozmówca, po czym dodaje – Nigdy nie przytrafiła nam się naprawdę problematyczna sytuacja. Kiedyś przed koncertem wpadł jeden zbulwersowany muzyk,
z pytaniem, dlaczego tamci dostali od baru butelkę dobrej whisky, a oni tylko zwykłą wódkę. No coż, czasem rywalizacja między zespołami objawia się nawet w tej formie. My chcieliśmy podziękować za mega fajny koncert, bo ten drugi… no jakby mniej. Czasem ktoś się spóźni, choć mieszka dwie ulice obok, a ci co jadą 2000 km są punktualni. Czasem jest za mało miejsca w klubie. Czasem ktoś mieszka
w Meskalinie cały festiwal i jest to już tradycja.
Rebeka, czyli Stars
No i last but not least, Ci bez których całe to zamieszanie nie mogło by się odbyć – artyści. Tym razem miałam ogromną przyjemność zadać kilka pytań poznańskiemu zespołowi Rebeka, którego szerszej publiczności przedstawiać nie trzeba. Warto zwrócić uwagę na porównanie ze sobą występów festiwalowych oraz tych, które mają miejsce w ramach konkretnej trasy koncertowej. W przypadku Spring Break, czy innej imprezy tego typu, muzycy mają obowiązek dostosować się do rozkładu godzinowego – rozpocząć i zakończyć punktualnie. Co więcej, mają oni świadomość, że dla niektórych festiwalowiczów są jedną z wielu pozycji do odhaczenia i kilkanaście minut przed końcem występu sala pustoszeje. Dlaczego? Dlatego,
że zaraz na innej scenie, w drugiej części centrum, wchodzi kolejny zespół. Nie da się ukryć, że nie należy to do najprzyjemniejszych uczuć. Dla artystów bardzo często to właśnie ostatnie minuty koncertu są najbardziej ekscytujące. Tymczasem ma miejsce sytuacja, do której nie sposób przygotować się psychicznie. Na szczęście to jeden z niewielu minusów, które na swojej drodze napotykają zespoły. Od dawna zastanawiała mnie jedna rzecz - imprezowanie samych artystów. Mają czas na chwilę wytchnienia? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. - Mieszkając w Poznaniu łatwiej mi potraktować festiwal jako wydarzenie, którego mogę być również uczestnikiem. Najlepsze są oczywiście aftery. To miejsce, gdzie można jeszcze pogadać, ale i też potańczyć. Aspekt rozrywkowy zdecydowanie miesza się z “fachowym networkingiem – wspominają ze śmiechem Iwona z Bartkiem, tworzący duet Rebeka. Co w takim razie ze spotkaniami z kolegami po fachu? - Tak, jest masa znajomych z branży i oczywiście poznaje się nowych. Potem można się przejść z jedną grupą na kolejny koncert i dołączyć
do innej na kolejnym – mówi Bartek, a Iwona mu wtóruje - Właśnie takie przypadkowe schadzki po drodze stają się bardzo często przyczyną spóźnień.
Dla mnie, jako uczestnika, Spring Break jest wydarzeniem, które jednocześnie staje się okazją do spędzenia czasu z tymi bliższymi,
jak i dalszymi imprezowymi kompanami. Przede wszystkim jest to czas na poznawanie nowych artystów i spotkania z tymi już znanymi. To czas czerpania inspiracji na cały kolejny rok. Skąd ta pewność? Bo dobra muzyka zawsze się obroni.
Długo szukałam słów, które po krótce opiszą to, czym dla każdego z nas jest Spring Break. Najlepiej będzie przytoczyć wypowiedź jednego
z moich rozmówców, Benka - Spring Break to filar muzyczny. To naprawdę święto. To festiwal, który dziś jest tym, czym była Malta dwadzieścia lat temu. Powiewem wiosny, oknem na świat. Dzięki festiwalowi, przez te trzy dni, Poznań staje się częścią świata. Trwaj chwilo wiecznie. Koniec i kropka.