
Stara Rzeźnia - łakomy kąsek
| Nicole Piotrowska
Stara Rzeźnia to kultowe miejsce, które znajduje się przy ul. Garbary. Kojarzone przede wszystkim z organizowanymi tam imprezami kulturalnymi oraz giełdą, na której mieszkańcy Poznania, i nie tylko, mogą nabyć i sprzedać prawdziwe skarby. Niech ten tekst będzie dla Was krótkim wspomnieniem wyjątkowego miejsca i towarzyszących jemu wydarzeń.
Dawno temu na Garbarach
Historia Starej Rzeźni liczy przeszło sto lat, kiedy to w 1900 roku budynek został oddany do użytku. Działania te były związane z ciągle rozwijającą się infrastrukturą miasta oraz zapotrzebowaniem ze strony rynku. Ogromne przedsiębiorstwo, składające się między innymi z chłodni, wytwórni lodu oraz ubojni, funkcjonowało na Garbarach do lat 90. XX wieku. Dla młodszego pokolenia Stara Rzeźnia kojarzona jest z innymi działaniami – organizowaną cyklicznie giełdą, imprezami pod patronatem klubu SQ, a także z pierwszymi festiwalami food truck’ów w mieście.
Zew imprezy
Ekipa z klubu SQ, na przestrzeni kilku lat - poczynając od roku 2009, tchnęła w te opustoszałe mury nowe życie. Mocne elektroniczne brzmienia oraz ciekawe oprawy audiowizualne wypełniły industrialne wnętrza pustostanów na Garbarach. Tysiące poznaniaków bawiło się do muzyki, którą serwowali m.in. Michael Mayer, Scuba, Steve Bug czy Tiefschwarz, którzy uświetnili kultowy cykl Circus Inferno. Imprezowa Rzeźnia to także cykl Delikatesy – letni projekt, zrzeszający w północnym skrzydle amatorów sztuk teatralnych, literatury oraz muzyki. Pożegnanie Starej Rzeźni przez organizatorów Circus Inferno miało miejsce w czerwcu ubiegłego roku, kiedy to swój set zagrał Monoloc.
Imprezy w Starej Rzeźni to było zawsze duże wydarzenie nawet na skalę kraju. Można tam było spotkać wielu klubowych turystów zza granicy. Nie ważne kto grał, zawsze były tłumy i sold outy. Duże wrażenie robiła oprawa samej imprezy, która była na wysokim poziomie - piękne wizualizacje, poprzebierani tancerze. To było coś – wspomina z nostalgią Dawid, kolega z redakcji, który często bywał na wyżej wymienionym cyklu.
Coś dla ciała, coś dla ducha
Miłośnicy złotego trunku i food trucków mogli wziąć udział w Beer Food Festival, jednym z pierwszych takich zlotów w Poznaniu. Unoszący się nad Garbarami chmielny aromat zwiastował trzydniowe święto rozpusty. Piwo oferowane na BFF pochodziło zarówno z niszowych polskich browarów, jak i tych czeskich, czy belgijskich – uznanych na całym świecie. Do pełni szczęścia brakowało tylko dobrego jedzenia. Nie trudno się domyślić, że i tego nie zabrakło. Liczni wystawcy z całego kraju serwowali bogactwo szeroko pojętego street foodu. Pierwszy raz mogliśmy skosztować smakołyków, które znaliśmy z innych miast, a w końcu przyjechały i do nas. To dla ciała. A dla ducha? Tu organizatorzy zadbali o edukację uczestników BFF. Pokazy kulinarne restauratorów były przeplatane z seminariami o tematyce browarniczej oraz food pairingowej.
Skrzynia pełna skarbów
Jak wiadomo, człowiek nie żyje samą zabawą. W każdy weekend, na terenie Starej Rzeźni, odbywała się giełda, na której można było nabyć prawdziwe skarby. Druga sobota miesiąca była przeznaczona na Giełdę Antyków. Z kolei w pozostałe dni weekendowe odbywał się Pchli Targ. Wczesna godzina nie stanowiła dla nikogo przeszkody. Skoro świt, wystawcy i poszukiwacze gromadzili się tłumnie na Garbarach, aby rozegrać handlową batalię.
Giełda otwierała się koło piątej i zamykała mniej więcej o czternastej. Wiadomo, im wcześniej się tam pojawiło, tym lepsze perełki można było wyłapać. O godzinie dziewiątej były już tłumy. Pamiętam, że udając się tam po raz pierwszy o tej godzinie, trafiłam na ludzi, którzy już wracali! Jedni nieśli całe siaty łupów, a drudzy drobiazgi - wspomina Marta, mieszkanka Poznania, stała bywalczyni. Dla jednych była to forma rozrywki - obserwacja naprawdę szerokiego spektrum społeczeństwa, które przewijało się między alejkami, a dla innych - sposób na zarobienie pieniędzy. Życie na Targu przebiegało według własnego rytmu. To jak mikroklimat. Wystawcy, mimo że było ich wielu, kojarzyli część „konkurencji”. Na rożnego rodzaju giełdy jeżdżę od dziecka, a wszystko to przez rodziców-pasjonatów. Na giełdzie można było kupić dosłownie wszystko! - Od wiertarek, przez garnki, biżuterię, po ubrania, czy niemieckie słodycze. Na większości stoisk handlarze oferowali rzeczy używane. Ceny? Na jednym stoisku wszystko za grosze, a na drugim ceny z kosmosu. Fajna była możliwość targowania się i negocjacji. Pamiętam nawet jak oglądałam sandałki na obcasie – nówki z metką. Kosztowały 30 złotych, więc zaczęłam się rozglądać. W tym momencie zobaczyłam kolejna parę, wystawioną za 10 złotych. Koniec końców od stoiska odeszłam z dwoma parami butów za… 15 złotych! Handlowcy byli przeróżni - studenci, którzy sprzedawali swoje ubrania, by trochę zarobić i tacy, którzy rozkładali masę kartonów z przedmiotami, mniej lub bardziej wartościowymi – dodaje bywalczyni Pchlego Targu.
Idzie nowe
Niezależnie od pory roku, Stara Rzeźnia gości setki sympatyków drobnego handlu. Oczywiście zimą wystawców jest mniej, jednak na wiosnę tereny zaczynają na nowo tętnić życiem. Niestety po kilkunastu latach funkcjonowania, giełda ma zostać zlikwidowana. Pod koniec kwietnia zabytkowa nieruchomość została oficjalnie sprzedana. Teren i jego infrastruktura mają zostać przekazane pod budowę kompleksu o funkcjach handlowych i artystyczno-wystawienniczych. Nie zabraknie też strefy mieszkalno-usługowej. Jak to ma wyglądać w praktyce? Na razie ciężko dowiedzieć się czegoś konkretnego. Większość wystawców otrzymała już wypowiedzenia, jednak do końca tego roku będziemy mieli jeszcze okazję, aby znaleźć swoją perełkę. Nie traćcie czasu i zamiast spędzać sobotę na kacu, wybierzcie się na Pchli Targ!
fot. 1 i 5 Dominika Kłopotowska, blog Poznań Nowych Doznań
fot. 2 Dawid Balcerek
fot. 3 Materiały promocyjne SQ
fot. 4 FB BFF Poznań
fot. 6 www.greenandspace.com