
Aferowy człowiek orkiestra – Barłomiej Baca Nowak
| Michał Krupski
Studenckie Radio Afera jest znane chyba każdemu w Poznaniu, kto ma cokolwiek do czynienia z muzyką. Jedną z postaci, która jest twarzą tego medium jest Baca. Bartek niejednokrotnie współpracował z Freshmagiem przy różnych projektach. Od dawna wspieramy siebie nawzajem. Postanowiliśmy przybliżyć Wam jego postać zadając mu kilka pytań na temat radia, miasta, Lecha Poznań i kilku innych spraw, które dotyczą mieszkańców Poznania i okolic.
Jesteś człowiekiem Afery od wielu lat. Jak to się stało, że zacząłeś działać z radiem studenckim?
Na początku - dziękuję za zaproszenie. Do Poznania przyjechałem zaraz po wojsku, w 1996 roku. Studiowałem pedagogikę resocjalizacyjną na WSE na Szamarzewie. Po dwóch latach trafiłem do Radia Afera. Mogę się śmiać, że pracuję z trudną młodzieżą – studentami.
Czym się zajmujesz w Radiu i za co odpowiadasz? Jak zmieniała się Twoja rola z biegiem lat?
Moja droga do radia wiodła przez Dział Promocji i Reklamy. Zajmuję się tym do dzisiaj i nadal sprawia mi to sporo radości. Praca powinna dawać satysfakcję, dlatego myślę, że jestem szczęśliwcem. Przez blisko 10 lat prowadziłem audycję „Dobry wieczór, dobra noc czyli muzyka przed północą”. Ze względu na moje wakacyjne podróże, potrzebowałem współprowadzącego i tak trafiłem na Bendę. Został na lata i kontynuował granie świeżej klubowej muzyki w eterze. Na początku realizował nas Janas, przyszły Szef Muzyczny stacji, obecnie nadal nasz kolega radiowy prowadzący audycję „Auto-Ironia”. Niestety przeróżne obowiązki związane m.in. z dorastającym dzieckiem nie pozwoliły mi na kontynuowanie tej radiowej aktywności. Na co dzień zajmuję się poszukiwaniem reklamodawców, promocją koncertów poprzez patronaty medialne i mnóstwem innych obowiązków, jakie niesie ze sobą praca biurowa. Do mnie należy także przygotowywanie corocznych „Urodzin Radia AFERA”, przeglądów muzycznych, finału WOŚP oraz radia na żywo, kiedy to mój samochód zamienia się w auto dostawcze. O przeglądach piszę w liczbie mnogiej, bo już od 10 lat prowadzimy Akademicki Przegląd Muzyczny, który daje młodym, studenckim kapelom możliwość zaprezentowania się na scenie U Bazyla. W tym roku dołączyło „nowe dziecko” - Afera DJs Nights, podczas którego swoje umiejętności prezentują młodzi, ambitni DJe.
Media, które współtworzymy, czyli Afera i Freshmag, mają wiele wspólnych cech, np. to, że spod naszych skrzydeł sporo osób trafiło do mediów ogólnopolskich czy innych branż, gdzie kontynuują karierę. Możesz podać przykłady takich awansów w Aferze?
Mamy na pewno wspólnego odbiorcę - ludzi na studiach oraz tych już po, a także licealistów. Myślę, że możemy nazywać siebie mediami dla ludzi, którzy czują się młodo. Afera to taka szkoła dziennikarstwa. Wiem, że ludzie, którzy spędzili trochę czasu u nas, a w dorosłym życiu kontynuowali pracę w mediach, radzą sobie świetnie. Każda lokalna stacja radiowa ma w swoim gronie byłych aferowiczów. Podobnie ma się sprawa z prasą i telewizją, tam również można spotkać naszych „absolwentów”, nie inaczej jest w przypadku Waszej redakcji. Parafrazując kawałek Strachów „Piła tango”: Radek w Wyborczej, Asia też w Agorze. Staszek w Polsacie, w TVN Olek. Wojtas w Merkurym z Poznaniem sobie radzi, Daras w WTKu w Pulsie dnia nam sadzi… Duże grono osób możemy spotkać w innych redakcjach, agencjach reklamowych, wydawnictwach książkowych i płytowych, a nawet we władzach generalnych PKP.
Wiem, że uważnie obserwujesz kulturalne życie miasta. Jesteś człowiekiem mocno zakorzenionym w Poznaniu, dlatego chciałbym poznać Twoją opinię na temat tego, jak miasto zmieniło się kulturalnie na przestrzeni ostatnich dekad.
Przyjechałem tu z Koźmina Wielkopolskiego i z racji położenia mojego rodzinnego miasta, muzycznie wychowywał mnie Festiwal w Jarocinie. Pierwotnie interesowały mnie tu wyłącznie koncerty z muzyką gitarową, od metalu, przez HC po Punk Rock. W tej chwili nie ograniczam się w ogóle, uczestniczę zarówno w Ethno Porcie jaki i Enter Enea. Z przyjemnością spędziłem 3 dni na Spring Break, wsłuchując się w najnowsze propozycje na krajowej scenie muzycznej. Niestety Poznań ma jeden wilki minus – brak hali z prawdziwego zdarzenia. Warszawa ma Torwar, Katowice Spodek, Wrocław Halę Stulecia, a my mamy Arenę, ale ilość imprez w tych starszych obiektach jest mniejsza niż w nowych halach. Nieustanna debata, czy remontować Arenę, czy też budować coś nowego, nie prowadzi do żadnych konkretnych wniosków. Na koncerty światowych gwiazd musimy jeździć do Łodzi, Gdańska/Sopotu czy Krakowa. Nawet Gliwice mają już swoją nową Arenę! A może tę wielką przestrzeń, jaką mamy po Stadionie Szyca w samym centrum miasta, warto zagospodarować na coś innego niż Centrum Handlowe lub kolejne morze deweloperskich budynków mieszkalnych?
Torwar ma podobną pojemność do Areny, a Warszawa jakoś dawała sobie radę. Jeżeli wybuduje się nową halę, to co z Areną, która jest ikoną miasta? Nie uważasz, że jej remont i zwiększenie powierzchni powinno wystarczyć?
Jako, że moi dziadkowie mieszkali na Łazarzu, Arena i Park Kasprowicza to dla mnie wspomnienie dzieciństwa. To tam spędzałem czas na pierwszych spacerach, placach zabaw i basenie. Oczywiście chciałbym, aby Arena była nadal ikoną naszego miasta, ale przypuszczalny koszt remontu może być podobny lub większy niż wybudowanie nowej hali. Reasumując, potrzebna jest szybka, jednoznaczna decyzja, co dalej? Jeśli będzie decyzja o remoncie, to świetnie, ale chciałbym widzieć wersję na bogato i bez fuszerki.
Choć jest u nas wiele festiwali, które na stałe wpisały się w życie kulturalne, np. Spring Break, Enter, Short Waves, Animator, Ethno Port czy Malta, to jednak nie było w Poznaniu i okolicach festiwalu z prawdziwego zdarzenia, który przyciągnąłby kilkadziesiąt tysięcy osób spoza Wielkopolski. Jak myślisz z czego to wynika? I czy jest potrzeba jego stworzenia?
Na poznańskie festiwale nie możemy narzekać, a to, że nie mamy jednego wielkiego wydarzenia, to raczej pochodna niechęci do robienia dużych imprez na naszym terenie. Nie ma inicjatywy, to nie ma imprezy. Na Stadionie Miejskim po zakończeniu zmagań ligowych wręcz prosi się o regularne robienie koncertów pokroju Iron Maiden i Slayera. Dlaczego nie zrobić z tego dwudniowego święta muzyki. Nie ograniczałbym się, rzecz jasna, do ciężkich brzmień. Festiwale jak Tauron, Orange, Audioriver, OFF czy nawet wrocławska Majówka świetnie pokazują, że można zrobić różnorodny festiwal w miejscowościach nawet mniejszych od Poznania. Naszą mocną stroną są na pewno wymienione przez Ciebie festiwale dotykające kultury, niekoniecznie muzyki, jak Short Waves, Animator czy Malta. Osoba zainteresowana tymi wydarzeniami, przyjeżdżająca z najdalszego krańca Polski, powinna wyjeżdżać zadowolona.
Skoro o stadionie mowa, na Stadionie Miejskim nie za bardzo opłaca się robić czegokolwiek związanego z muzyką, bo koszty są za wysokie. Nawet bramy wjazdowe nie są przystosowane do wwiezienia elementów sceny. Uważam, że mamy jeden z najgorszych tego typu obiektów w Polsce - drogi w budowie, nieestetyczny i dużo za duży. Co Ty o nim sądzisz?
Nie znam kosztów robienia koncertów na Stadionie Miejskim, ale jeśli chcemy, aby coś się ruszyło, to postawienie sceny na dwudniową imprezę z kilkoma gwiazdami jednego wieczoru może jednak przynieść zysk organizatorom. Co do tego, czy jest on ładny, czy brzydki, to zupełnie inna kwestia. Dla mnie ma wartość sentymentalną i cieszy mnie każda wizyta na nim - czy to na Kolejorzu, czy też na koncercie. Przydałoby się jeszcze, aby na stadion przychodziło więcej ludzi, bo widzę, że więcej chęci wykazują ludzie z tzw. landów niż z samego Poznania.
Niejednokrotnie spotykałem Cię na koncertach poza Poznaniem, ale jeszcze w Wielkopolsce. Jakie fajne cykliczne inicjatywy, jeszcze w tym roku, poleciłbyś poznaniakom?
Stawiam na Wągrowiec! Imprezą godną polecenia jest Rock Noc w dwudniowym wydaniu. Niestety, w tym roku dwie inne warte odwiedzenia imprezy odbywają się dokładnie w ten sam weekend - Gardłoryki w Nowym Mieście i Batyskaf w Kórniku. Nadal biję się z myślami, którą odwiedzić. Nie przekonuje mnie tegoroczny Jarocin, robiony trochę na siłę. Żałuję bardzo tych młodych zespołów, które biorą udział w konkursie kapel. Nie dotrą do szerokiego grona, tak jak to niegdyś bywało. Ufam, że włodarze miasta wyciągną wnioski i w przyszłym roku oddadzą produkcję zawodowcom, żebyśmy nie mieli się z czego potem nabijać. Choć to już nie ten sam festiwal, warto zachować jego charakter, zamiast robić imprezę, która zalatuje formaliną.
Wiem, że jesteś oddanym kibicem poznańskiego Lecha. Od wielu lat okupujesz IV trybunę. Jak oceniasz to co aktualnie dzieje się w klubie?
W temacie Kolejorza nie będę się szerzej wypowiadał. Zaczekam na start ligi, przeanalizuję nowy skład. Życzę Lechowi wszystkiego, co najlepsze! Chciałbym ponownie móc jeździć np. do Turynu i cieszyć się z remisu z wielkim JUWE. Czekam na WIELKIEGO Lecha!
Co w Twojej ocenie oferuje Poznań, czego nie mają inne duże miasta w Polsce?
Na pewno mniejsze koncerty i życie kulturalne. Lubię Poznań za to, że jest idealnej wielkości. Poznaniak powiedziałby, że jest to „pipidówa”, ale dzięki temu nie muszę tracić godzin, by przemieścić się z miejsca na miejsce. Podróżowanie po Trójmieście czy stolicy jest pod tym kątem dużo bardziej upierdliwe. Czasami pojadę na koncert do sąsiedniego miasta, ale to co mamy u siebie - Klub U Bazyla, Blue Note, Meskalina, Dragon, a z nowszych miejscówek Schron, Tama czy Rewiry – pozwala dobrze spędzić czas.
Zauważyłem pewną tendencję: wielkie poruszenie, kiedy jakaś dzielnica czy ulica zaczyna żyć, które trwa... maksymalnie parę lat. Przykład? Śródka, która zdobyła setki lub nawet tysiące gości, a po wyprowadzce La Ruiny straciła połowę z nich. Dalej - ulica Taczaka, do niedawna centrum w centrum, dziś świeci pustkami. Święty Marcin po remoncie, który zbiera różne opinie, jakoś nie zapowiada się na popularne miejsce spotkań mieszkańców. Trudno uwierzyć, że miasto nie wykorzystało boomu na Nocny Targ Towarzyski, by rozwinąć Łazarz. Tylko czekać, aż targ wyniesie się stamtąd, pozostawiając pustkę. Co o tym sądzisz?
Mody się zmieniają, dzielnice zostają. Śródka dobrze poradziła sobie z rozwojem, a zmiana lokalizacji knajp czasami się zdarza. Mają na to wpływ m.in. rosnące czynsze. Nie przejmowałbym się przemijającą modą. Kolejne osoby będą odkrywać Most Jordana, przyczepiać kłódki i trafiać na drugą stronę Cybiny. Taczaka jest w trakcie remontu, ale wierzę, że „nasz Kreuzberg” jeszcze odzyska popularność, a kolejne powstające w okolicy kluby również na to liczą. Modne są oczywiście nasze Jeżyce i chyba wszyscy znamy żart, że obecnie można tam łatwiej dostać dobry hummus niż „w ryja”. Zanim nowe ruchy i mody dotarły na Wildę i Łazarz, nie było tam zbyt bezpiecznie, a teraz gołym okiem widać rozwój małych knajpek i lokali. Czas na Łazarz jest cały czas przed nami, a Nocny Targ jest jedną z jaskółek.
A może wolałbyś wyjechać na stałe z Poznania? Czy też - odwrotnie - uważasz, że jest to najlepsze miejsce do życia na świecie?
Poznań to moje duże miasto! Od dzieciaka przyjeżdżałem tu na wakacje do dziadków, potem na wagary ze szkoły (ciii!) po plakaty ulubionych kapel, po płyty do Heavika do Acid Shopu, a ostatecznie trafiłem na studia i tu znalazło mnie RADIO AFERA. Dzięki pracy w radiu poznałem masę ludzi, wziąłem udział w wielu koncertach, trzykrotnie trafiłem do USA i mogłem zobaczyć zupełnie inny świat. Nie zmieniło to jednak decyzji o tym, gdzie chcę żyć. Nowy Jork był za duży, Londyn przyciągał mnie niewystarczająco mocno, a w Berlinie bez znajomości języka nie jest, moim zdaniem, łatwo. Zostaję tu, bo to moje miejsce na ziemi.
foto 1: Kamilas Sobowski
foto 2: Zuzanna Chałupniczak
foto 3: Piotr Rychter