
Pisanie muzyki pod obraz
Wywiad z Danielem Spaleniakiem
| Malika Ledeman, Nicole Piotrowska
Przed koncertem, w lekkim biegu, lecz zupełnie szczerze. O tym, czym różni się komponowanie muzyki filmowej od wydawania płyt porozmawiałyśmy z Danielem Spaleniakiem – muzykiem i producentem z Kalisza, który nie boi doszukiwać się emocji wewnątrz siebie, by nadać charakter surowej twórczości. Jak Daniel postrzega wrażliwość i czy obecność jego muzyki w netflixowskich serialach wpływa na jego karierę? Przeczytajcie.
Przepraszamy, ale musimy zapytać jako koleżanki „dziennikarki po fachu”. Czy fakt, że ukończyłeś dziennikarstwo wpłynął jakoś na styl pisania Twoich piosenek, język jakim posługujesz się w swojej twórczość?
Nie sądzę, aby ukończenie dziennikarstwa miało jakikolwiek wpływ na moją twórczość. Większość piosenek piszę po angielsku, więc może gdybym odbył studia w tym języku, miałoby to jakieś znaczenie.
Osoby, które zajmują się dziennikarstwem często widzą też więcej, obserwują ludzi i świat. Są bardziej wrażliwi. Dostrzegasz w sobie te cechy?
Oczywiście, bez tego ciężko byłoby cokolwiek stworzyć.
To zadziwiające, ponieważ dorastanie w Kaliszu nie sprzyja raczej hmmm… byciu delikatnym? Czy mylę się?
Kalisz jest miastem jak każde inne. Moim zdaniem większy wpływ na to kim jestem dziś, mieli ludzie, z którymi przebywałem. Miałem sporo szczęścia. To właśnie w Kaliszu poznałem przyjaciół, z którymi wspólnie uczyłem się tworzyć. Do dzisiaj się przyjaźnimy i wspieramy.
W dużej mierze komponujesz swoją muzykę do seriali i filmów. Jak wygląda taki proces i czy różni się on od pisania utworów na płytę.
Pisanie muzyki pod obraz jest zupełnie czym innym niż pisanie piosenek. W obrazie ukryte są już emocje, wrażenia, moim zadaniem jako kompozytora jest je odnaleźć, zrozumieć, i się do nich odnieść – podbić, skontrować. Kiedy pisze się swój własny utwór trzeba szukać wewnątrz, a to czasami bywa bolesne. Dodatkowo piosenka ma zwykle jakąś strukturę, formę, której mniej lub bardziej trzeba się trzymać. Dla mnie muzyka filmowa jest dużo bardziej otwarta na eksperymenty.
W jednym z wywiadów udało nam się przeczytać, że najwięcej ludzi słucha Cię w Warszawie, a potem w… Stambule… wyjaśnij to proszę.
To zabawne. Sam nie do końca rozumiem o co tutaj chodzi, ale ze statystyk na Spotify wynika, że drugim miastem po Warszawie, w którym ludzie najchętniej słuchają mojej muzyki jest Stambuł w Turcji. Swoją drogą Ankara jest na miejscu szóstym. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to to, że Turcy uwielbiają seriale.
W mediach postrzegany jesteś trochę jako samotnik i osoba… smutna. Skąd stwierdzenie, że w smutku dostrzegasz więcej piękna?
Cóż, ktokolwiek był na moim koncercie wie, że przynajmniej jedna z tych opinii jest nieprawdą! A co do piękna w smutku… Hm… mam wrażenie, że byciem wrażliwym człowiekiem na tym właśnie polega, dostrzega się zależności, których na pierwszy rzut oka nie widać.
Wpisując w wyszukiwarkę frazę „Daniel Spaleniak” widzimy głównie artykuły dotyczące Twoich kompozycji do filmów i seriali. Jak, jako artysta, czujesz się z tym, że Twoja muzyka jest trochę postrzegana przez pryzmat szklanego ekranu? Dobrze czujesz się w tej roli?
Czuję się bardzo dobrze, a wiąże się to z tym, że taki pryzmat w żaden sposób nie wpływa na jakość utworów, ani na to co tworzę. Mam absolutną swobodę i zawsze w stu procentach utożsamiam się z tym co robię. Dodatkowo, w tych czasach nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej platformy promocyjnej dla mojej muzyki niż seriale czy filmy. „Ozark” serial Netflixa, w którym znalazł się mój utwór „Dear love of mine”, miał jeden z najlepszych wyników oglądalności w 2017 roku, a to w bardzo dużym stopniu przekłada się na słuchalność utworów w nim zawartych.
W Twojej twórczości znaleźć możemy nawiązania do bluesa, muzyki folkowej, a nawet country czy elektroniki. Który z tych nurtów jest Tobie najbliższy i dlaczego?
W muzyce najbardziej lubię, kiedy gatunki się przenikają i tworzą wspólnie coś nowego, coś co ciężko zaszufladkować. Sam słucham i czerpię z bardzo różnych rzeczy, od jazzu po muzykę klubową, więc tak naprawdę ciężko wskazać mi jeden konkretny nurt, który jest mi bliski.