
Laudacje dla Liquidacje
Nietuzinkowe wizualizacje artystów z naszego podwórka
| Viola Łechtańska-Błaszczak
Mowa pochwalna dla Liqudacji? Jestem jak najbardziej na tak. No i do usług, zrobię to.Ta pięcioosobowa grupa entuzjastów płynnego obrazu i kolorystyki zdecydowanie wyróżnia się na tle innych twórców wizualizacji. Jak sami o sobie piszą, są największą grupą tworzącą płynny, świetlny performance. Można ich spotkać w poznańskich klubach, ale też na kilku większych festiwalach zaskoczyli publiczność swoim innowacyjnym pomysłem, choć jak twierdzą, ten amerykański patent jest już całkiem dojrzały.
Podczas Freshmag Live pres. NOON "Algorytm" zapewniliście muzykom tło wizualne i zrobiliście niemałe zamieszanie wśród publiczności. Ci, którzy Was zauważyli nie mogli oderwać wzroku. Robicie wizualizacje za pomocą płynów w różnych kolorach. Wyglądacie trochę jak chemicy? Jesteście nimi?
Z zewnątrz, nasze działania faktycznie mogą przypominać trochę zajęcia z chemii. Aparatura, fiolki, szkła laboratoryjne czy strzykawki, rodzą takie skojarzenia i jest w tym coś z chemii. Zdarza nam się też eksperymentować z indykatorami,, które zmieniają barwę wraz ze zmianą ph roztworu. Natomiast nie jesteśmy naukowcami, a swojego rodzaju, artystami sztuki wizualnej, dokładniej jej gałęzi zwanej liquid light show. Za pomocą kolorowych cieczy tworzymy na żywo płynne obrazy, dopasowując je do muzyki.
Przedstawicie się, kto wchodzi w skład ekipy Liquidacje?
Ekipa rozrosła się w przeciągu ostatniego roku do pięcio-osobowej grupy, do której należą: Barbara Olejniczak, Małgorzata Kapała, Olga Brzezińska, Marcin Wieczorkiewicz i Krzysztof Kłos. Na chwilę obecną, jesteśmy jedynym takim team’em w Europie.
Skąd pomysł na tak nietuzinkowy rodzaj wizualizacji? Po raz pierwszy coś takiego widziałam w życiu.
Sam pomysł ma już grubo ponad 50 lat, a zapoczątkował go amerykański artysta Bill Ham, tworząc kolektyw LSD, czyli Light Sound Dimension. W czasach rozwoju muzyki psychodelicznej, szczególnie w USA, automatycznie rozwijała się też sztuka psychodelicznego, świetlnego show, które okraszało i dopełniało koncerty, przykładowo takich grup jak: Jefferson Airplane, Greatefull Dead, Hendrix, Vanilla Fudge czy Pink Floyd. Pomysłodawcą i założycielem naszej grupy jest Marcin. Szukał czegoś oryginalnego i pasującego do psychodeliczno-rockowego klimatu zespołu Kilwater, którego był liderem. Początkowo zespół korzystał z gotowej wizualizacji Steve’a Pavlovskiego z Liquid Light Lab, szukając na polskim rynku osób, zajmujących się podobną profesją. Ciekawość i chęć sprawdzenia o co w tym chodzi i jak to się robi, skłoniły Marcina do zakupu rzutnika i pierwszych prób. Pomocny okazał się internet oraz dołączenie do międzynarodowej grupy skupiającej artystów spod znaku liquid light show.
Ale od początku. Aby widownia mogła cieszyć się efektem Waszej pracy potrzebujecie specjalnego sprzętu. Rzutniki, światło, plastik. Jak od strony technicznej musieliście się przygotować?
Naszymi instrumentami są sprzęty analogowe, przede wszystkim tzw. rzutniki pisma - grafoskopy używane jeszcze do niedawna w szkołach. Na nich kładziemy specjalne talerze i szalki, na które wylewamy płyny, tworząc obrazy przepuszczane przez strumień światła. Możemy wpływać na jego barwę poprzez zainstalowane przy rzutnikach, kolorowe, ruchome filtry. Do tego posiadamy rzutniki slajdów i własnoręcznie wykonane mechanizmy obrotowe.
Czym są Wasze liquidy? Farby? Nosicie rękawiczki, żeby się nie ubrudzić czy żeby się czymś na przykład nie oparzyć?
Szczegółów zdradzać nie będziemy, ale bazę tworzonych przez nas projekcji stanowią zabarwiona woda i olej. Używamy przeznaczonych do tego barwników oraz substancji wchodzących w interesujące wizualnie reakcje – zagęszczających , tworzących struktury. Rękawiczek używamy, by uniknąć zabrudzenia – barwniki są bardzo intensywne i ciężko pozbyć się ich ze skóry.
Potrzebujecie nowego sprzętu? W którą stronę może pójść Wasz rozwój, macie na to pomysł czy to już jest osiągnięty cel?
Obserwując niektórych artystów, którzy od lat 60- tych po dziś dzień zajmują się liquid light show, zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze bardzo długa droga, która dopiero co się rozpoczęła. Mamy wiele pomysłów, które nieraz, ze względu na ograniczenia techniczne nie łatwo jest zrealizować. Rozbudowujemy systematycznie zaplecze sprzętowe, szukamy starych rzutników o dużej mocy, tworzymy własne slajdy i mechanizmy. Celem jest nieustanny rozwój, wzbogacanie wachlarza umiejętności i tworzenie Liquidacji dla coraz większego grona odbiorców na pasujących do naszej działalności eventach.
O czym mówią Wasze wizualizacje? Jest tam smutek, radość, czy przypadkowo łączycie kolory?
Wizualizacje, z samego założenia dopasowane są do muzyki, obrazują ją i oddają jej charakter. Dobra wizualizacja potrafi zmienić nasz stan emocjonalny, bo obrazy mają bezpośredni wpływ na naszą neurologię. Staramy się zatem podczas występu podnosić wartość odbieranych bodźców. Natomiast pewna przypadkowość, ulotność czy zmienność są nieodłącznym elementem sztuki tworzonej manualnie i analogowo, w dodatku na żywo.
Gdzie już występowaliście?
Pierwszy publiczny występ pod szyldem Liquidacje odbył się w poznańskim klubie Projekt Lab. Swoją bazę i próby mamy w Klubokawiarni Meskalina, gdzie świeciliśmy dla grupy HYMMJ podczas Spring Break Festival. Oprócz tego na Animatorze oraz na kilku koncertach. Od początku działalności współpracujemy też z ekipą odpowiedzialną za festiwal Uroczysko, a wcześniej Źródło O.A., gdzie konstruujemy płynno-świetlne instalacje. Przez pewien czas mieściliśmy się w Kołorkingu Muzycznym dając tam sporadyczne pokazy. W noc muzeów zrealizowaliśmy całonocny projekt “Nocny wschód słońca” w Domu Tramwajarza. Liquidacje pojawiły się tego lata w starej cerkwi, w bieszczadzkim Baligrodzie. Ponad to upiększyliśmy wizualnie koncerty takich grup jak: Tortuga, 1000 Mods, Ignu, The End, The Holy Circles, Niechęć, Anomalia czy ostatnio 3moonboys i Noon. Zrealizowaliśmy też kilka show w otwartej przestrzeni, jak np. koncert Ouzo Bazooka czy koncert chóru Poznańskich Słowików.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
Realizacja nowych pomysłów, które mnożą się szybciej, niż jesteśmy w stanie wcielić je w życie; być może odwrócimy rolę i stworzymy własny pokaz, gdzie muzyka będzie tylko tłem. Poza tym, jak wspomnieliśmy wcześniej rozbudowujemy swój świetlny arsenał. Niektóre konstrukcje wymagają sporo poświęcenia i czasu.
Można Was wynająć czy to Wy dobieracie sobie muzykę do wizualizacji? Preferujecie jakieś konkretne miejsca?
Zdarza się, że sami odzywamy się do artystów, których styl pasuje do tego co robimy, niemniej oczywiście można nas zaprosić do współpracy! Chętnie współpracujemy z zespołami spod znaku rockowej psychodelii, stoner rocka, jazz-rockowych, eksperymentalnych - po prostu takich, które pasują do naszych wizualizacji. Mamy też możliwości postawienia liquidacyjnych instalacji lub zrobienia pokazu w celu urozmaicenia eventów branżowych. Poza muzyką ważna jest dla nas przestrzeń do rozstawiania naszego psychodelicznego kramu i powierzchnia, na której będą się prezentować nasze liquidacyjne twory.
fot. Sylwia Klaczyńska
Galeria














