
"Fajnie być zapamiętanym za coś pozytywnego"
Wywiad z poznańskim społecznikiem Tomaszem Hejną
| Natalia Bednarz
W stolicy Wielkopolski mieszka od urodzenia. Na co dzień jest radnym jednej z poznańskich rad osiedli, a w wolnym czasie przeczesuje archiwa publiczne i prywatne w poszukiwaniu starych zdjęć Poznania oraz… walczy z gemelą, czyli zaśmiecaniem przestrzeni publicznej. Za tę walkę został w październiku 2019 roku wyróżniony białą pyrą przez Gazetę Wyborczą. Zapytaliśmy Tomasza Hejnę o to, jak znajduje czas na swoje pasje, jaka dzielnica Poznania jest jego ulubioną, oraz po co nam w ogóle ładne otoczenie.
Co było pierwsze - Poznań czy fotografia?
Zdecydowanie sympatia do Poznania. Bez niej nie byłoby sympatii do fotografii. Poznań, jego historia, a także fotografia wzajemnie się uzupełniają. Obiektyw aparatu widzi więcej. Gotowe zdjęcie oczekuje refleksji, a nie tylko schowania "do szuflady".
Która dzielnica jest Twoją ulubioną i dlaczego?
Sołacz jest piękny, ale to epizod. Najbardziej lubię Piątkowo. Z małymi przerwami mieszkam tu już prawie 40 lat. Lubię te stare, modernistyczne "maszyny do mieszkania" z masą zieleni i wszystkim pod ręką. Obok mam dwa rezerwaty, mnóstwo zieleni. Lubię także inne rejony Poznania, często je zwiedzam i poznaję.
Jak dowiadujesz się o prywatnych zasobach wartych uwagi? Czy ich właściciele sami się zgłaszają?
Najczęściej ludzie sami oddają swoje zdjęcia. Oczywiście, są tacy, których wielokrotnie prosiłem, ale nie robię nic na siłę. Trzeba poczuć, że przekazując zdjęcia, ma się wkład w ich drugie życie. Bywają dłuższe historie, jak choćby ta ze znanym i cenionym poznańskim fotografem, obecnie sędziwym panem. Czatowałem w deszczu pod jeżycką kamienicą, w której mieszkał, próbując go spotkać. Bezskutecznie! Okazało się, że znajoma znajomej zna jego córkę. Udało nam się spotkać i nawet miałem okazję poszperać w zbiorach, niestety kontakt się urwał, a ja nie chciałem być namolny.
Jak to było z Twoimi Facebookowymi fanpage’ami?
Pierwszy był Stary Poznań. Jeszcze zanim ruszył w 2013 roku, lubiłem czytać książki o Poznaniu, jego historii i mieszkańcach. Gemela poznańska powstała około pół roku później w konsekwencji moich wielo-kilometrowych spacerów po mieście. Jestem estetą, a więc strasznie drażniła mnie wszechobecna gemela. Od zawsze uważam, że detal tworzy całość. Co z tego, że zrobimy za dziesiątki milionów nową ulicę, jeśli jej elementy będą marnej jakości. To nie tylko kwestia estetyki, lecz także gospodarności. Oszczędność na jakości jest pozorna, bo tanie rozwiązania generują koszty w kolejnych latach użytkowania.
Jakiś czas temu Gemela poznańska zniknęła z Facebooka, by po kilku tygodniach znowu się pojawić. Co było powodem?
Pomimo tego, że wiele rzeczy, o których na Gemeli pisałem, udało się załatwić, to pojawiły się w mojej głowie wątpliwości co do formuły strony. Wskazując na problem, to ja z nim zostaję - odbiorcy czytają, zapominają i żyją swoim życiem. Towarzysząca temu frustracja i świadomość indolencji części urzędników zarządzających miastem bywa dla mnie toksyczna. Czułem, że marnuję czas i nerwy, który mogę zamienić na inne, skuteczniejsze działania. Wskazywanie na zaniedbania, fuszerki oraz słabą jakość inwestycji realizowanych przez Miasto nadal jest ważne, jednak chyba nie powinno być celem, a jedynie środkiem skłaniającym do refleksji i wyciąganiu wniosków. Po namyśle zdecydowałem jednak wrócić do tej działalności, bo jest nadal dla mnie ważna.
Dlaczego tak ważne jest ładne otoczenie?
Moim zdaniem wartości estetyczne, wywołujące w nas takie przeżycia jak np. poczucie przyjemności i emocjonalne poruszenie, są w pewnym sensie bardzo blisko przeżyć towarzyszących obcowaniu z gemelą. Ona wywołuje poczucie niesmaku. Rozwijamy się, rośnie świadomość, szkoda jedynie, że głównie za sprawą działaczy społecznych, mniej urzędników. Często rozmawiam na ten temat z architektami, społecznikami, mieszkańcami. Jest wiele podmiotów działających właśnie w tym zakresie. Wygląda na to, że sprawy idą w dobrym kierunku, a ludzie coraz lepiej czują się w estetycznym otoczeniu. Ono sprawia, że czujemy się lepiej i pracujemy wydajniej. Nie zapominajmy jednak, że to co ładne dla jednego, może być kiczem dla drugiego. Dlatego nie warto zdawać się tutaj wyłącznie na badania. Estetyka to olbrzymi obszar i nie każdy się nadaje do jej interpretowania.
Czy Polacy są wrażliwi na gemelę?
Jak w każdej grupie społecznej, w każdym kraju i na każdym kontynencie, ludzie są bardzo różni. Dostaję wiele próśb o interwencje, a wielu ludzi mailowo dziękuje mi za podjęte działania, co świadczy o tym, że ich ta tematyka obchodzi. Myślę więc, że nie brakuje nam wrażliwości na gemelę, a czasu i determinacji. Jesteśmy gotowi rozmawiać, ale kiedy przychodzi do działania, wygrywa pogoń za życiem codziennym. Wrażliwość nie wystarczy - trzeba być przekonanym, że warto oddać cząstkę siebie w walce o lepszą, wspólną przestrzeń. Na pewno nie pomaga w tym świadomość bezsilności w kontakcie z Miastem.
Czy coś się w postrzeganiu wspólnej przestrzeni i miejskiej estetyki zmieniło przez te kilka lat Twojego działania?
To złożony temat, socjologia ma tu wiele do powiedzenia. Badania wskazują, że praktycznie każdy z nas dysponuje wrażliwością na otoczenie. Większość ankietowanych przez CBOS (82%) deklaruje zainteresowanie przestrzenią, która ich otacza. Prawie jedna trzecia przejawia w tym względzie wrażliwość szczególną twierdząc, że przestrzeń jest dla nich bardzo ważna. Po drugiej stronie jest 18%, które nie zwraca uwagi na otoczenie. To badania z 2010 roku - zakładam, że dziś jest lepiej. W końcu dysponujemy innymi narzędziami, jak smartfony i internet, które pozwalają emitować reklamy nie w przestrzeni miejskiej, a wirtualnej. Wracając do badań, aż dla połowy ankietowanych konieczna jest standaryzacja przestrzeni. To mnie cieszy. Firmy reklamowe to wielki biznes, a co za tym idzie - silne lobby, a każde działanie podjęte przez samorząd odbija się na zarobkach. Miasto prowadzi działania zmierzające do poprawy jakości przestrzeni, uważam jednak, że mogłoby robić to wydajniej, szczególnie, że postrzeganie przestrzeni przez mieszkańców ewoluuje i będzie ewoluować w dobrym kierunku.
Czy między zwiedzaniem świata przez Google Maps, prowadzeniem tabelek w Excelu, odpisywaniem na maile, pracą radnego i innymi zobowiązaniami zawodowymi znajdujesz czas na relaks? Czy to możliwe wyłączyć myślenie o przestrzeni i wypoczywać?
To kwestia organizacji czasu. Dla mnie olbrzymią wartością jest autonomia, bycie samotnym wilkiem jest mi na rękę. Działam, kiedy chcę, i w jakim zakresie chcę. Zdarza mi się pisać e-maile do zastępcy prezydenta w niedzielę o pierwszej w nocy lub spać do dziewiątej. Z relaksem i wypoczynkiem, przyznaję, nie jest łatwo. Mocno przeżywam to, co dzieje się w mieście, i będąc w nim, nie potrafię o nim nie myśleć. Najlepiej relaksuję się w samotności, na łonie natury - uwielbiam z nią obcować i kontemplować jej piękno. Niestety, to nigdy nie trwa długo. Na ostatnich wakacjach byłem na początku tej dekady.
Co uważasz za swój największy sukces?
Niezbyt lubię to słowo, bo kojarzy mi się z pogonią i rywalizacją. Myślę, że jest nim Stary Poznań oraz wszystko, co udało mi się zdziałać społecznie. Fanpage zdobył szerokie grono odbiorców - cieszę się, że mogę się dzielić z mieszkańcami Poznania moją pasją i trochę przy tym edukować. Działalność społeczna to mniejsze lub większe sukcesy składające się na większą całość. Choć są efektem wspólnego działania, to wiele zależy nadal od tego, który sygnalizuje oraz inicjuje.
A co byłoby jeszcze większym sukcesem?
Fajnie być zapamiętanym za coś pozytywnego. To mi wystarcza. Może to i egotyczne podejście, ale dobrze mi z tym, że mogłem komuś sprawić przyjemność tym, co robię.Fajnie być zapamiętanym za coś pozytywnego