
Alternatywne zjawisko paranormalne
Wywiad z zespołem Mnoda
| Michał Krupski
Wieczorek poetycki w CK Nowe Amore. W salce autor książek i nasz redaktor Irek Grzybowski oraz kilkanaście osób na spotkaniu z nim. Zaprosił zaprzyjaźniony zespół Mnoda, który tego wieczoru zagrał na scenie. Jest to trio w składzie: Łukasz Cholewicki (gitara i wokal), Jan Talaga (bas, sample), Mateusz Siejkowski (perkusja). Nie było biletów, lecz zbiórka do kapelusza. Nie było pięknych świateł scenicznych, lecz szczery i genialny set koncertowy. Nie było tłumów, lecz kilkanaście świadomych muzycznie osób. W takich warunkach doskonale odnajduje się Mnoda – głębokie postpunkowe podziemie i zjawisko paranormalne podczas koncertów. Jakościowo pierwsza liga polskich kapel alternatywnych. Dlaczego nigdy nie wypłynęli? Dlaczego nie widujemy ich na festiwalach i dopiero teraz pojawili się przed szerszą publiką podczas NEXT FEST? Kim tak naprawdę są? Porozmawialiśmy z kapelą na chwilę przed festiwalem.
Jakbym miał podać przykład funkcjonowania jakiegoś zespołu w „podziemiu” to pewnie podałbym Was jako jeden z przykładów. Koncerty są bardzo sporadyczne, Was też nie widuję za często na innych gigach. Z czego wynika tak rzadka aktywność?
Nasza bytność w artystycznym/ muzycznym podziemiu jest wypadkową kilku czynników: wyboru, lenistwa i ograniczeń czasowych wynikających z wejścia w życiowy mainstream. Czasami mamy zrywy, jak byśmy wybudzali się ze snu zimowego i zwiększamy aktywność a potem ponownie przechodzimy w fazę głębokiej konspiracji. Choć należy dodać, że przez te wszystkie lata nie mieliśmy nigdy dłuższej przerwy w graniu.
Kilkanaście lat na scenie, a w tym czasie nie za wiele muzyki wydaliście. Nie spieszycie się z wypuszczaniem materiału…
Trudno zaprzeczyć. Jednak ostatnimi laty rozkręcamy się. Myślę, że w drugiej połowie dekady jesteśmy w stanie osiągnąć tempo jednego wydawnictwa na rok.
Na własne uszy słyszałem, że macie duże pojęcie na temat tego co tworzycie. Widzę w Was dużą świadomość muzyczną, ale jednocześnie mam wrażenie, że celowo chcecie pozostać trochę w ukryciu… Przykładem jest Wasz opis na Insta „Biografie niech piszą sobie gwiazdy rocka”. O biografię nie pytam, ale czytelnicy na pewno chcą o Was wiedzieć więcej...
Hmm… Łukasz zawsze marzył, aby zostać dziennikarzem sportowym, a Mateusz wie bardzo dużo na temat oldskulowych horrorów. Wiedziemy mało „rokendrolowy” tryb życia. Muzyka interesuje nas niezależnie od podziałów gatunkowych, jeśli tylko jest wynikiem aktywności twórczej wynikającej z potrzeby ducha, a nie chłodnej kalkulacji i podszeptów specjalistów od marketingu. Wszyscy jesteśmy dość introwertyczni, więc ciężko z nas wyciągnąć więcej.
Jesteście związani z poznańską sceną niezależną nie tylko poprzez Mnodę. Personalnie macie związek z innymi projektami muzycznymi…
Było kilka bytów muzycznych, w których maczaliśmy palce, jak doom-metalowy Bitchcraft, plondrofoniczny Hans Pfaall, psychodeliczny The Spire czy punkowo - folkowy kabaret Krwawy Koniec Burżuazji. Obecnie z uwagi na ograniczenia czasowe nikt nic nie kombinuje poza Mnodą, choć ⅔ zespołu marzy się założenie kapeli surf-rockowej z tekstami o tematyce krynologicznej, a pozostała ⅓ wiernie im w tym kibicuje.
Obserwujecie co się dzieje w poznańskiej muzyce alternatywnej? Z jakimi projektami moglibyście się identyfikować i zagrać na jednej scenie podczas tematycznego koncertu?
Od zawsze mocno kibicujemy temu co się dzieje na naszym podwórku i cieszy nas mocno różnorodność muzyki, która tu powstawała i nadal powstaje. Naście lat temu był to np. Plum i środowisko Pink Punka, a aktualnie cała stajnia Koty Records, jednoosobowa armia Astrokot, noisowy Martim Monitz, wspaniałe projekty Marcela Gawineckiego z Ugorami na czele, czy też niezliczone przejawy twórczej aktywności Lemisza. Można by tak dalej wymieniać - na pewno jest czego posłuchać. Niezależnie też od tego jak daleko odbiegamy stylistycznie, to z wszystkimi z wyżej wymienionych chętnie dzielimy scenę, bo to bardzo ciekawe i twórcze osobistości a jednorodność gatunkowa nie jest warunkiem koniecznym do zaistnienia dobrego gigu.
W tym numerze Freshmaga napisałem artykuł o poznańskich klubach koncertowych. W jakich miejscach graliście u nas w mieście i które z nich są Wasze ulubione?
Jak się zastanowić, to jest co wymieniać. Duża część miejsc, w których graliśmy na przestrzeni lat już nie istnieje, he he. Jednych bardzo szkoda, innych mniej.
Niektórzy pewnie jeszcze pamiętają takie kluby jak Cafe Mięsna, Trochę Kultury czy Piwnica 21, Niebieska czy Brooklyn Bridge. Zdarzyło nam się zagrać w ogromnej piwnicy budynku, w którym mieścił się skłot Odzysk. Wrażenia akustyczne jakbyś grał w katedrze - nie potrzebne były odsłuchy, bo każdy dźwięk wracał do Ciebie po dwóch sekundach. W poznańskim Mutlikinie miał miejsce koncert będący jedyną szansą wysłuchania naszego setu coverów Sex Pistols w często dość zaskakujących wersjach. Na koncert przyszła ekipa “konserwatywnych punków” i potem obsmarowała nas na swoim forum (“moja matka dentystka by to lepiej zagrała” itp.). Graliśmy też na jednym wernisażu, jednym wieczorku poetyckim, a koncert w dziwnym miejscu na Starołęce zakończyła policja zanim zdążyliśmy zagrać. Jeśli bawić się w statystyki to zdecydowanie najczęściej graliśmy na skłocie Rozbrat i w Pod Minogą, do obydwu chętnie wracamy.
Przed nami NEXT FEST, na który zostaliście zaproszeni. Nieczęsto pojawiacie się na festiwalach. Ostatni jaki przychodzi mi do głowy to mini festiwal w Słupcy. Braliście udział w jakiś większych projektach?
Raczej nie. Było za to kilka mniejszych imprez, jak np. festiwal Mi Się Tu Podoba (obecna nazwa to TuBałagan) czy RóbSzum. Bardzo lubimy atmosferę tego typu kameralnych wydarzeń.
Cieszymy się na koncert w ramach NEXT FEST, to prawdopodobnie jedyna większa impreza, na której pojawimy się w tym roku.
W takim przypadku set koncertowy jest przygotowany jakoś inaczej niż podczas zwykłego koncertu?
Zawsze przygotowując set bierzemy pod uwagę specyfikę imprezy, ile czasu mamy na scenie, jakiej publiki możemy się spodziewać itp. Na NEXT FEST szykujemy coś specjalnego, ale na razie nie powiemy więcej, bo nie chcemy zapeszać.
Czego mogę Wam życzyć na najbliższe lata? Jakie macie marzenie związane z Mnodą?
Aby nie dopadła nas demencja zanim zostaniemy wprowadzeni do Rock’n’Roll Hall of Fame.
zdjęcia: Joanna Talaga