
"Czujemy twórczość Agnieszki Osieckiej"
Daniel Moszczyński (Bibobit)
| Maja Bednarek
Hybryda fortepianowego jazzu, elektroniki, elementów hip hopu i energetycznych brzmień, połączonych ze swobodnie płynącym wśród tych dźwięków wokalem. Tak można określić muzykę zespołu Bibobit, którego pomysłodawcami są basista i kompozytor Bartek Pietsch oraz wokalista, producent, kompozytor i autor wszystkich tekstów- Daniel Moszczyński. Ostatnio grupa zrobiła przerwę w pracach nad swoją nową płytą, by wziąć udział w projekcie poświęconym twórczości Agnieszki Osieckiej. Na zaproszenie Teatru Nowego w Poznaniu Bibobit przygotował muzyczny spektakl, oparty na tekstach kultowej mistrzyni słowa. Premiera spektaklu odbyła się w ramach festiwalu Pamiętajmy o Osieckiej.
W ostatnich miesiącach materiał stworzony na potrzeby teatru ewoluował w wersjach studyjnych i wkrótce ukaże się na płycie. Do tej pory poznaliśmy dwa single emanujące tym, co w Bibobicie najlepsze - funkową energią, jazzowym groovem i nośnymi melodiami. Przy okazji tych premier porozmawialiśmy z frontmanem zespołu - Danielem Moszczyńskim, z którym wróciliśmy do początków pracy nad projektem, a skończyliśmy na zapowiedzi albumu!
Kto wyszedł z inicjatywą tego projektu?
Pamiętam to jak dziś. Znajdowałem się wtedy na Jeżycach, dokładnie na ulicy Jackowskiego. Zadzwonił telefon, po drugiej stronie usłyszałem Piotra Kruszczyńskiego. To właśnie z ust dyrektora Poznańskiego Teatru Nowego padła propozycja, abyśmy wraz z Bibobitem pojawili się na „Festiwalu Pamiętajmy o Osieckiej". W tamtym okresie pracowaliśmy akurat twórczo nad drugim albumem i to tam kumulowała się nasza energia. Dużo myśleliśmy o tym pomyśle z zespołem, bo był to dla nas niespodziewany pomysł. Pewnie dlatego... skoro ktoś połączył te kropki i nas sobie w tym wyobraził, zdecydowaliśmy się w to wejść na poważnie.
Jaki był główny zamysł? Czy wymagał dużej zmiany w brzmieniu zespołu?
Najważniejsze dla nas było to, aby nie stracić tożsamości Bibobitu. Chcieliśmy odpowiedzieć na to zaproszenie z pełnym szacunkiem i pokazać jak my czujemy twórczość Agnieszki Osieckiej. Wiedzieliśmy, że to powinno być jak najbardziej nasze, że nie możemy tego po prostu odegrać i odśpiewać, nie stemplując tych utworów znaczkiem naszej jakości, znaczkiem Bibobitu. Dlatego zanim zabraliśmy się za pracę twórczą, zaczęliśmy szperać, czytać, wgryzać się w temat. Pamiętam noc, którą poświeciłem na przestudiowanie mojej czerwonej Antologii Tekstów Osieckiej, która uśmiechała się do mnie od czasu do czasu z półeczki mistrzów słowa. Teraz to nie był przelotny flirt. Zabrałem się za nią na dobre i przeczytałem od deski do deski. Znalazłem teksty, które były ze mną kompatybilne, które mogłem przytulić i zaadoptować dla siebie. Porostu zżyć się z nimi i poczuć, że będą częścią mojej historii.
Co było najtrudniejsze w zderzeniu z tekstami Osieckiej?
Ich ikoniczność. Mi przede wszystkim zależało na tym, aby mimo tego, że te teksty powstały już lata temu, nadać im aktualności wyrazem, interpretacją, środkami wyrazu, a czasem jakąś manierą. Tak, aby były żywe, tu i teraz. Długo szukałem w zaciszu domowym tego przeniesienia estetyki, w której poruszam się na co dzień na teksty pani Agnieszki. Od początku chciałem odnaleźć w tych teksach historie, które mnie dotkną i będę w nich mógł odnaleźć coś co mnie nurtuje, dotyka, coś co sprawi, że moje myśli będą pracować. Doszukać się siebie, to było nadrzędne.
Na potrzeby występu na deskach Teatru Nowego powiększył się skład zespołu.
Na okoliczność tak prestiżowego dla nas wydarzenia Bibobit został wsparty postacią Jacka Piskorza, który spełniał rolę drugiego klawiszowca oraz zaaranżował część materiału. Nasze drogi już wcześniej się krzyżowały, a to wydawała się być idealna okazja na współpracę w pełnym tego słowa znaczeniu. Siła wokalna rozbudowana została o wspaniały kwartet wokalny złożony z aktorek teatru w postaci: Alicji Juszkiewicz, Oliwi Nazimek, Juli Rybakowskiej oraz Małgorzaty Walendy. Skład uzupełnił kwartet smyczkowy w składzie: Anna Szmatoła, Michał Kot, Kosma Muller, Tomasz Citak. Najpiękniejsze w zaproszeniu do projektu złożonym przez Teatr Nowy była bardzo duża wolność artystyczna. Repertuar, aranżacje, forma, instrumentarium, budowa koncertu. Oczywiście konsultowaliśmy nasze znaki zapytania z dyrektorem, który otaczał nas opieką wręcz ojcowską na każdym kroku, dzięki czemu w teatrze zaczęliśmy czuć się jak w domu.
fot. Daria Olzacka
Jak wspominasz premierę spektaklu?
Przy tym projekcie mieliśmy jeszcze jedną bardzo ważną motywację. Nie chcieliśmy rozczarować nikogo, kto przyjdzie do teatru specjalnie na Bibobit. A z drugiej strony nie chcieliśmy, aby ktoś, kto pozna nas przez Osiecką, poczuł zawiedzenie, kiedy sprawdzi nasze autorskie dokonania! To, że się udało poczuliśmy stojąc na deskach teatru podczas premierowego wykonania w trakcie 22. Festiwalu Pamiętajmy o Osieckiej. Splot wydarzeń, jaki tam wtedy miejsce był taki, że głowa mała. To było nawet trochę filmowe. Piękne wspomnienie, które będę w sobie pielęgnował. Publiczność dała nam też ewidentne poczucie, że to działa. Agata Passent, która była na naszej generalce mocno mnie wyściskała i powiedziała „to jest piękne". Potem bezpośrednio z widowni padła propozycja przeniesienia koncertu na dużą scenę TN. Następnie Premiera teatralna i kolejne spektakle, włącznie z tym pierwszym w kraju pandemicznym - transmitowanym na youtube. To wszystko ugruntowało w nas przekonanie, że robota została dobrze wykonana.
Jak to się stało, że po występach na deskach teatru, postanowiliście wejść do studia i nagrać to w takiej formule? Czym różni się materiał studyjny od tego, z którym występowaliście w teatrze?
W zasadzie, kiedy zagraliśmy pierwsze wspólne dźwięki na próbie, poczuliśmy, że to trzeba będzie zarejestrować. Reakcje ludzi na festiwalu ugruntowały w nas tylko to przekonanie, że trzeba to zrobić. Wiedzieliśmy, że warto zrobić to dość prędko, aby te emocje, które otrzymaliśmy z tych wszystkich stron pracowały w nas. Chcieliśmy, aby to było świeże i nie zdążyło zastygnąć. W zasadzie dwa tygodnie po premierowym koncercie pojechaliśmy do Recpulica Studio i tam spędziliśmy bardzo kreatywne chwile.
To będzie koncept album i podobnie jak na koncercie role narratora przejmie tu sama Osiecka. Stworzyliśmy takie miniaturki muzyczne, którymi będą okraszone wypowiedzi autorki. Trochę jak dawniej skit`y na hiphopowych płytach. Te komentarze korelują tematycznie z piosenkami, a "miniaturki" muzyczne wprowadzają w klimat kolejnych utworów, które tworzą pewną opowieść psychologiczną i pozwalają lepiej zrozumieć tę postać i przez ten pryzmat odczytać jej teksty.
Bibobit to poznański zespół. Nie mogliśmy sobie odmówić zadania kilku pytań o ulubione rzeczy, które kojarzą się z naszym miastem.
Ulubione miejsce w Poznaniu
KLIMATY NADWARCIAŃSKIE. Ostatnio odkrywam też podpoznańskie trasy rowerowe!
Ulubiony moment
Ten na scenie kiedy jest vibe, lot między wykonawcami a publicznością. Wtedy kiedy pot wyskakuje na skroni, ale nie czuje się zmęczenia. Zespołowa improwizacja, tęsknię za tym.
Ulubiony posiłek
Azjatyckie - tajskie klimaty. Chyba pad thai w śródkowskim „Raju". Niestety na św. Marcinie już aż tak nie smakuje - tęsknię ;) Wersja ze Śródki to odnośnik - ideał. Stosuję go zawsze do wszelakich innych wersji tego fantastycznego dania, które zamawiam dla przyjemności nie dla testów i porównań:)
Wspomnienie sprzed lat
Pierwszy koncert w Piwnicy 21 - WIELKA 21 - to mówi wszystko! Znakomita, atmosfera, ludzie i "poznański funk" w powietrzu.
Ludzie, których warto śledzić
Śledzę czytając jej książki - Elżbieta Herezińska. Lubię jej konstrukcje literackie oparte na faktach i datach oraz postaciach historycznych. Na tej właśnie bazie pani Elżbieta zaczyna snuć swoją opowieść o tym wszystkim ,co mogło być pomiędzy. O motywacjach i rozterkach. Niejako wskrzesza pomnikowe postaci z zamierzchłych czasów i pokazuje ich ludzkie oblicze. Znakomita lekcja historii, wręcz żywej :) Polecam!