
Niezależny polski pop z Poznania
How Dare You Alexis
| Dawid Balcerek
How Dare You Alexis to poznański zespół grający niezależny polski pop z domieszką elektroniki. HDYA wydali niedawno swoje najnowsze EP pt. "What Went Wrong" oraz zostali zaproszeni na festiwal Spring Break. Właśnie na tych dwóch rzeczach skupiła się nasza rozmowa, którą odbyliśmy z Witkiem, wokalistą zespołu HDYA.
Pierwsze pytanie dość banalne, ale bardzo istotne. Skąd wzięła się Wasza oryginalna nazwa zespołu?
Nazwę wymyśliła nasza prze-czcigodna koleżanka Martyna podczas obserwacji bójki naszego zespołu. A na serio to rozmawialiśmy o estetyce jak z serialu „Dynastia” i nagle Martyna rzuciła: How Dare You Alexis!? My oczy po sobie – świetne, zostaje! Taka historia.
Wytłumaczcie dlaczego w takim kraju jak Polska jest tak mało zespołów jak Wy , czyli muzyków, którzy grają muzykę z gatunku elektro-funku.
A to ciekawe, ponieważ nigdy nie wpadliśmy na to, aby sklasyfikować się w taki sposób. Czy jest mało takich zespołów? Hmmm. Nie śledzę wnikliwie sceny, aczkolwiek widzę co się dzieje. Tworząc HDYA zależało nam bardzo na elektronicznym brzmieniu i nawet w pewnym momencie mówiliśmy gitarom Fuck Off…ale szybko nam przeszło, bo przecież kochamy gitary i ich energie! A tak na serio, istniej dużo zespołów w naszym kraju, które tworzą elektronikę, ale jednak w innym trochę pejzażu emocjonalnym. Jest to często elektronika „przejrzysta”, spokojna, nie dająca „do pieca” - energia jest trzymana na wodzy. Nas bardzo pociąga właśnie ta energia podczas grania, intensywność i pewien rodzaj takiego napięcia, które powinien serwować DJ dozując Ci to napięcie na parkiecie. Stąd nasze koncerty to takie trochę sety DJskie albo live acty. Utwory często łączą się ze sobą nie dając chwili odpoczynku. Wolimy grać na scenie niż za dużo na niej gadać. Ja z resztą nie jestem wybitnym mówcą. Komunikujemy się naszymi piosenkami. Niech będzie Elektro-funk!
Bardziej jaracie się nową muzyką, czy raczej starymi projektami typu Steely Dan czy Chic?
Nie ma to żadnego znaczenia. Jest czas, gdzie słuchamy wspomnianych Chic i disco ‘70 a zara potem LCD Soundsystem na przemian z Washed Out, Com Trusie, Lee Perrym J i Johnem Frusciante. Powiem tak, odpowiadając na te pytania słucham Paula St. Hilaire, a przed godziną 8 dziś rano w samochodzie puszczałem dzieciakom Iggy Popa, a wczoraj Republikę. Mikołaj nasz kolo od Abletona lubi różne pojebane zjawiska, jak np. japońska scena baby pop, ale też totalnie wymięka przy utworze „Monica” zespołu Tortoise. Tyle w temacie tego pytania.
Jak Wam przychodzi połączenie „żywych” instrumentów i tych elektronicznych na scenie?
Dosyć naturalnie. Staramy się po prostu dbać o spójność brzmienia. Jeśli żywy bas nie ciągnie, zastępujemy go syntezatorem i na odwrót. Lubimy groove, stąd samplery perkusyjne, które dają tę żywość i ekspresję. Czasami pojawiają się problemy techniczne w stylu: „gitara mnie wkurwia, bo nie brzmi” – wtedy siadamy i czasami 3 godziny szukamy odpowiedniego soundu. Gitara jest na żywo z nami od niedawna i tutaj jeszcze jest duże pole do poszukiwań. Mamy w zespole człowieka, który właściwie nie mówi. Ciężko czasami go skumać, ale za to śpiewa ze mną, gra na basie, gitarze i przeszkadzajkach. Totalny renesans! Taki jest nasz Darian. Luj fchuj!
Występujecie w tym roku na Spring Breaku. To dla Was pewnego rodzaju przełom, pokażecie się większej publiczności.
Bardzo miło, że nas organizatorzy zauważyli. Przygotowaliśmy fajny set i mamy nadzieję, że przyjdzie sporo osób i klub się rozleci, a my zagramy dłużej na przekór wszystkim.
Porozmawiajmy chwilę o tym festiwalu. Jak myślicie, czy Spring Break ma szanse dołączyć do polskiej czołówki festiwali i dorównać np. Openerowi czy Off Festwalowi?
To jednak są trochę inne festiwale. Tutaj ideą jest SHOWCASE i prezentacja jednak mało znanych wykonawców i tego co się dzieje na naszej poniekąd prężnej scenie niezależnej, garażowej, piwnicznej, blokowej.. Ale inicjatywa jest zacna i myślę, że Spring Break może być ważnym przystankiem na polskiej mapie festiwalowej i całego wiosenno-letniego napierdolu koncertowego. Panele tematyczne dotyczące rynku muzyki, marketingu, promocji itp., itd. to też ważne elementy tego festiwalu.
Jak Wam przebiegło nagrywanie płyty? Były jakieś zgrzyty, czy wszystko poszło gładko?
HDYA to charaktery. A te lubią się gryźć i kąsać. Przy „What Went Wrong” nie było zgrzytów, bo były to pomysły już wcześniej zaakceptowane i ogrywane na żywo. Poszło gładko. Najczęściej ścieramy się o kwestie estetyczne, typu przestaw to światełko tu, bo tam chujowo a ty weź zdejm sandały boś wieśniak. Bądź argumenty w stylu – ty weź tej zamknij ryj, bo nic nie kumasz. Ciekawym doświadczeniem był wybór 10 utworów na płytę. Głosowaliśmy. Jednogłośnie za pierwszym podejściem wybraliśmy aż 5 utworów, co pokazuje, że i tak jesteśmy dosyć scaleni, biorąc pod uwagę to, że nie wszyscy się w zespole lubią. Potem odbywały się dodatkowe głosowania. Przednia zabawa. Tabelki tworzyłem i zaznaczałem typy chłopaków. No się czułem jak rasowy urzędas i biurwa.
Ep "What Went Wrong" lata już po sieci. Puściliście info, że płyta będzie również dostępna w wersji fizycznej. Jaki macie nakład i gdzie ją można zdobyć?
Jest to totalnie limitowana edycja – 500 sztuk. Płyta będzie dostępna na koncertach, jak i poprzez mailorder. Lubię na nią patrzeć, bo jest estetycznie wykonana. Dzięki Kinga Ofert!
Czy oprócz promo do „No Fake” planujecie jeszcze jakieś inne klipy?
Plany są. Siana nie ma. Coś tam kombinujemy.