"Jarają mnie surowe, techniczne brzmienia"
k.o
| Malika Tomkiel
Pseudonim artystyczny? Bardzo adekwatny. Ilekroć usłyszycie, że zagra gdzieś k.o możecie być pewni, że będzie to dźwiękowo-muzyczny nokaut na scenie. Tworzy, blenduje i wciąż rozwija muzyczną zajawkę. Zobaczcie, jak Klaudia Olesiak opowiada o swoim dotychczasowym rozwoju, wymarzonych miejscach na booking i żywiołowych solówkach na jasełkach w przedszkolu. Nie, nie żartuję i kłaniam się nisko przed ogromem muzycznej świadomości i wiedzy, którą ma k.o.
Każda kobieta jest inna. To pewne nie tylko w świecie muzyki. Jak określiłabyś styl swojego grania?
Ciężko jest mi określić styl w jakim gram, bo ciągle ewoluuje. Na przestrzeni czasu miałam zajawkę na przeróżne klimaty. Począwszy od deep dubstep'u (od którego zaczęłam swoją przygodę z didżejką), poprzez garage, aż po instrumentalne, czy dub'owe klimaty tempa 130-140 bpm. Fala nowego brzmienia w tempie 140 bpm budzi ostatnio nie lada zachwyt wśród jego sympatyków w tym i mnie. Scenę podbijają bass'owo-grime'owo-trap'owe ciężary najnowszych wydawnictw spod skrzydeł label'i takich dubstep'owych kotów, jak Sleeper (CRUCIAL RECORDINGS), J:Kenzo (Artikal Music UK), czy Youngsta (Sentry Records). Ostatnio zafascynowała mnie też zabawa szybszym tempem. Tę zajawkę oczywiście zawdzięczam cyklowi DrumObsession, który od paru dobrych lat dostarcza mi zawrotną dawkę muzycznych wrażeń z kosmosu, ale też mnóstwo wiedzy na temat craft'u DJskiego.
To na chwilę się zatrzymajmy. Możemy więc powiedzieć, że drum and bass to wyższa szkoła jazdy?
Tak! Zawsze tak to traktowałam. Obawiałam się głównie zróżnicowania w tempie, co w dubstepowych utwórach dość rzadko się zdarza, a blendowanie opiera się głównie na jednorazowym dokręceniu obu tracków, reszta to czysty mix. Z tempem około 170 bpm jest dużo więcej słuchania i ciągłego kontrolowania „uciekającego” tempa. Jako, że uwielbiam próbować nowych i wyzywających rzeczy, wystarczyło mi kilka sesji, bym zagłębiła się i zakochała w miksowaniu dnb na pół tempa. Dlatego też nie potrafię opisać swojego stylu. Wybieram klimat sugerując się typem wydarzenia, na którym mam wystąpić oraz publiką, ale często też swoim nastrojem. Lubię przemyślanie wędrować z tempa wolniejszego w szybsze i odwrotnie. Czasem w połowie seta zmieniam koncepcję kompletnie, albo skacze po różnych stylach przy okazji powrotów do starych wydawnictw, które umykają mi w natłoku nowości w bassowych produkcjach.
Jesteś wolnym strzelcem, ale super jest to, że nie siedzisz sama w tej muzycznej zajawce. Jak to jest grać z chłopakami z Dungeonu? Nie gracie w końcu lekkich rytmów pod nóżkę. Jak Ci się z nimi współpracuje?
Fakt, generalnie nie gramy lekkiej muzy, ale nie stronimy też od instrumentalnych i groove'iących rytmów przy okazji outdoor'owych setów, czy warmup'ów. Zważając na szerokie spektrum tempa około 140 bpm (bo dubstep, to nie tylko wiertła), każdy z nas siedzi w różnych klimatach. Nie zmienia to jednak faktu, że nowe brzmienie trochę zawęża nam pole słyszenia i w ostatecznym rozrachunku to ono dyktuje schematy setów. Muzyka, którą gramy nosi znamię brzmienia z przeszłości, co nie ułatwia nam promocji event'ów. Niemniej, rzesza bass head'ów co imprezę zyskuje nowe, kumate głowy.
Jak wspominasz pierwszą imprezę na której grałaś?
Dungeon Beats 003 w Projekt Lab, set na scenie barowej. Środek lata 2015. Mimo niewielu osób na parkiecie trzęsłam się jak galareta, a po piętnastu minutach grania padł mi sprzęt, co mi się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Panika oczywiście. Chwila roztargnienia i obadałam problem, a po minucie intensywnego skupienia stres mnie magicznie opuścił. Impreza była o tyle ciekawa, że bass'owy knockout odbywał się w podziemiach klubu i wszędzie krążyli lokalsi, co tylko podsycało rodzinną atmosferę całego wydarzenia. Big one! A to był dopiero początek masywnych event'ów kolaboracji kolektywów Lucysfear i NSA.
Kolaboracje, kolektywy, b2b… Z kim i gdzie zagrałabyś najchętniej?
Jako, że jestem strasznym freak'iem, jeśli chodzi o mix i blend, pograłabym z Youngstą albo J:Kenzo. Albo z jednym i drugim naraz! O ich sposobie grania, wprawie i polocie mogłabym się produkować kilkanaście minut, ale oprócz tego pasjonuje mnie ich, trwająca już kilka obfitych w przełomowe sety lat zajawka. Jeśli chodzi o produkcje, jarają mnie techniczne, surowe i ciężkie, często też grime'owo poleciane, osobliwe brzmienia, hurtowo generowane przez Sleeper'a i jego wartę bass'owych perełek z Crucial Recordings.
A miejscówę wybrałabym jedną – Rudawka Rymanowska w Beskidzie Niskim i jej przeogromna muzyczna chluba, czyli BASS CAMP. Niesamowicie rześki i wręcz sielankowy klimat tego miejsca, w połączeniu z przegrubym combosem sound system'ów, byłby spełnieniem moich DJ'skich marzeń. To jeśli jeśli chodzi o Polskę. Kolejnym miejscem, które chciałabym odhaczyć w swojej muzycznej wędrówce jest praski CROSS CLUB, który swoim industrialnym wnętrzem i pokręconym klimatem wywołał we mnie niemały szok. Imprezy, jakie tam przeżyłam i booking'i, których doświadczyłam naznaczyły mnie piętnem psychotycznego, basshead'a łaknącego coraz to więcej muzycznych doświadczeń na proper poziomie i w doborowym, kumatym towarzystwie.
Gdzie będziemy mogli Cię usłyszeć w najbliższym czasie?
Niebawem po raz kolejny zagoszczę w Bydgoszczy u boku chłopaków z NSA. Tym razem dane nam będzie skąpać się w 12stu kilowattach od RAA STEP SOUND SYSTEM na Kulturze Bassu vol. 21 w Estradzie. Z kolejnym ciekawym, w tym wypadku internetowym mixem, zagoszczę na świeżo otwartym berlińskim label'u YOURWORSTFRIEND uruchomionym przez Darkraqqen'a, jednego z moich fejsbukowych „ziomków od muzy”.
Jak oceniłabyś kondycję grających dziewczyn? Z czym muszą się mierzyć i w jakim kierunku zmierza kobieca scena muzyczna.
Kobiecy perfekcjonizm, dokładność i sumienność, to jedne z najważniejszych cech, które otwierają nam furtkę w stronę DJingu. Cechy te i pasja, którą chcemy uzewnętrzniać pozwalają nam przełamywać bariery, stereotypy i łamać schematy, które czasem zdają się przyćmiewać nasze DJskie ja.
Co do kondycji, rzetelnie odnieść się mogę do djanes, które pojawiły się na scenie bassowej. Co najważniejsze, ciągle ich przybywa i czerpiąc inspiracje ze swoich poprzedniczek, ze świeżą energią i zapałem prują przed siebie wbrew wszelkim muzycznym standardom. Pokuszę się o przywołanie żeńskich odkryć w dubstep'ie, które swoimi ostatnimi produkcjami, mixami i niesamowitą ambicją onieśmielają niejednego faceta. Są nimi Khiva, podopieczna Truth'ów, która odwiedziła nas w Projekt Lab przy okazji Deep Dark & Dangerous Night - dając popis nie z tej ziemi. Kolejna perełka to Ka?li?, która gna jak szalona, okupując takie rozgłośnie jak: Radar Radio, czy Sub.fm i Siema, która manifestując przy okazji swoje polskie korzenie, prężnie działa w Amsterdamie na rzecz bassowej społeczności. A o drum and bassowych księżniczkach – DJ Storm, Djinn, czy Mantrze mogłabym się wylewać przez kolejne kilka minut przepełnionych podjarką w stronę całokształtu ich twórczości. W jakim kierunku zatem zmierzamy? Myślę, że w zajebistym i przede wszystkim pełnym świeżych bodźców i inspiracji, a to tylko namiastka kobiecego wkładu w DJing.
Jak zaczęłą się Twoja przygoda z muzyką elektroniczną?
Muzyką interesuję się od dzieciaka. Zawsze byłam głośnym i ruchliwym berbeciem. Wokalne solówki na jasełkach to był mój żywioł, a machanie pomponami do rytmów ze „Step Up” było moim drugim życiem. Z wiekiem podjęłam się ciekawszych wyzwań niż popis gry na flażolecie podczas kółka muzycznego i zaczęłam kaleczyć paluchy na stratocasterze i zoranym klasyku od ciotki podśpiewując polskie i zagraniczne hity. Potem nastała era klawiszy i licealne pokazy talentów. Z czasem jednak mój gust muzyczny ewoluował. Odkryłam elektronikę. Zaczęłam od dubstep'u, który dopiero co zakradł się na naszą szerokość geograficzną. Potem trafiłam na trip-hop, chillstep, house, ambient, garage, czy minimal. Z drugiej strony masowo pochłaniałam szlagierowe jazz'owe i blues'owe płyty i nadrabiałam klasyczne rock'owe albumy, które przeoczyłam w gimnazjalnym szale hormonów.
Jednak muzyka nie jest związana z Twoim zawodem prawda?
Już niedługo mam zamiar się dorobić licencjatu z filologii indonezyjsko-malajskiej i wystrzelić na drugi koniec świata pełna żądzy wiedzy i doświadczeń uczelnianych, ale też muzycznych. Poza szkołą mam zajawkę na jedzenie i kuchcenie przede wszystkim. Zaczynając dorosłe życie podejmowałam się różnych zajęć i po drodze spróbowałam swoich sił jako kucharz. Cisnę już tak kilka lat, by ludziom w Poznaniu się dobrze jadło, poznając po drodze zajebistych ludzi i spełniając się przy okazji.
Właśnie tego spełnienia totalnie Ci życzę!
fot. Flamingo Studio