
"Emocje w rapie są najważniejsze"
Kmieciu
| Karolina Bachorowicz
Kmieciu, czyli Bartłomiej Kmieciak to pogodny facet, mówiący o sobie, że jest "normalsem". W "Płaczu truskula" ubolewa nad tym, dokąd zmierza ówczesny rap, a w rozmowie dla Freshmaga tłumaczy, dlaczego wybiera autentyczność i co kryję się za newschoolowym hype'em i jego publiką
W numerze "Płacz truskula" pada stwierdzenie, że "w rapie sprzedaje się przesada, a nie prawda". Czy mógłbyś to rozwinąć?
To jest zdanie, które kiedyś usłyszałem po tym, jak napisałem bardzo osobisty tekst, który był oparty na tym, co myślę i czuję. Usłyszałem, że przesadzam i wszystko uwypuklam oraz że robię tak, dlatego że akurat taki rap się sprzedaję. Kurczę, chyba jednak sam wiem lepiej, co myślę. Nigdy nie pisałem i nie będę pisał o rzeczach, które się nie wydarzyły. Wiadomo, że na obecną chwilę nie zarabiam na rapie i póki co nie grozi mi to, ale mam dwie sprawne ręce i głowę, więc pieniądze sobie zarobię w pracy, a rap to moja zajawka i hobby. Nie muszę przesadzać.
Czy aspirowanie do tego, aby robić hajs na rapie musiałoby wiązać się z jakimiś wyrzeczeniami? Chodzi mi poniekąd o porzucanie wyznawanych wartości i konkretnej estetyki.
To byłaby najkrótsza droga do pieniędzy, tylko niestety jestem dość ograniczony, bo nie potrafię tak pięknie śpiewać na autotunach jak teraz młodzież (śmiech). Natomiast jeśli wkręciłbym sobie misję żeby nawijać w atrakcyjnym dla dzieciaków stylu, to przesłuchałbym od deski do deski parę "świeżych” płyt i doskonale wiedziałbym, co zawrzeć w kawałkach i jak je konstruować, aby były bardziej nośne. Stworzyłbym schemat tego, co jest modne i chwytliwe, ale w notatniku z nienawiniętymi jeszcze wersami zapisałem zdanie "nie nawinę ci tego co chcesz usłyszeć, tylko to, co chcę ci powiedzieć" - i tego się trzymam.
W klipach nie obawiasz się pokazywania swojego prawdziwego oblicza, nie wcielasz się w żadne role i przyznajesz, że "nie psikasz się Paco Rabanne". Skąd tyle wiary w siebie, aby nie iść w utarte schematy, gdzie w klipach leje się alkohol, kręcone są blanty i wyginają się skąpo ubrane dziewczyny?
Mnie na Paco Rabenne nie stać. Ledwo ukulam na tego Adidasa pod paszki (śmiech). Nie nazwałabym tego wiarą w siebie, raczej normalnością, której aktualnie brakuje w rapie. Uważam, że jeśli coś nawinąłem to sygnuje to swoim imieniem i nazwiskiem, nie uciekam od tego. Pod wszystkim co nawinąłem, mogę się podpisać. Keśli ktoś ma jakieś pytania lub wątpliwości co do treści czy wydźwięku moich utworów, zawsze chętnie porozmawiam i wyjaśnię co miałem na myśli. Moje życie to nie są modelki i szybkie samochody, więc nie widzę potrzeby aby kogoś okłamywać. Rap dla mnie zawsze opierał się na prawdziwości.
W "Maupi Show" mówisz "daj mi tempo 90 z jazzowymi samplami, hatrysz! wszyscy pozamiatani". Czy masz tu na myśli tutaj, czy chodzi o to, że po prostu oldschoolowy bit jest bliższy twemu sercu?
To jest odniesienie do "młodych wilków" i chodzi o to, że nawet jeśli już zostałbym zaproszony do akcji Popkillera, to tak czy siak, poproszę o bit oparty na klasycznym samplu i w klasycznym tempie. Nie wkleję się na siłę w narzuconą stylistykę, która mi nie odpowiada. Nie mówię, że bity nieoparte na instrumentach są złe, bo i takie znajdują się na "Płaczu truskula". Dla mnie żywy instrument zawsze będzie miał przewagę nad syntezatorem. Komputer i program do robienia muzyki ogarnia się do perfekcji w zdecydowanie krótszym czasie niż grę na instrumencie muzycznym, która pochłania wiele czasu, wysiłku i wyrzeczeń - to jest esencja muzyki dla mnie.
Co najbardziej irytuje Cię w newschoolowych fanach i co Ty, jako prawdziwy truskul chciałbyś im przekazać?
Uważam, że z jednej strony nie ma co mieć do nich pretensji, gdyż my będąc w ich wieku byliśmy do nich dość podobni i sami mieliśmy zajawki, które z perspektywy czasu mogą nie wydawać się super lotne i ambitne. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do tego, że kupują tę całą "papkę" totalnie bezkrytycznie. Coraz rzadziej słuchacz faktycznie wsłuchuje się w tekst i analizuje go, dlatego nowa fala raperów nie czuje obowiązku przyłożenia się do warstwy tekstowej – i tak nikt ich z niej nie rozliczy. Jeśli ktoś pisze tekst w 5 minut, a później w studio na autotune'ie robi tylko "yeaaah, yeeeah, yeaaaah" to zbytnio się nie wysilił. Wiem ile czasu zajmuje mi napisanie kawałka. Bywa, że czasem się zatnę, bo zastanawiam się jak sformułować zdanie, aby zostało dobrze odebrane i wyrażało to co myślę. Newschoolowi fani nie dają się szanować, przyjmując tę całą papkę, pozbawioną prawdziwego tekstu.
Czy nie sądzisz, że przez to, co aktualnie dzieje się w rapie, sama definicja rapu, jako gatunku, zaczęła się rozmywać?
Ja uważam, że powinna powstać inna nazwa gatunku albo jakiś podgatunek. Tak samo jak od rocka powstał, np. indie rock. Uważam, że nie byłoby w tym nic złego. Przecież można być dumnym przedstawicielem np. pop rapu i nie czuć się z tego tytułu gorszym. Uważam, że to tak bardzo odeszło już od swojego oryginalnego brzmienia, że zasługuje na swoją odrębną nazwę.
Kiedy słucham newschoolowego rapu, mam wrażenie, że utwory są do siebie bardzo podobne, a artyści w tekstach nie podejmują walki z trudnymi problemami. W "Matuzalem" mówisz, że młodym wychodzi, a Tobie nie. Co masz na myśli konkretnie i czy lubisz "wkładać kij w mrowisko" w swoich kawałkach?
Młodym udaje się przebić do szerszego grona słuchaczy i zainteresować sobą wytwórnie. Ja tego nie potrafię, ale też nie stawiam sobie tego za główny cel. Zawsze staram się ocenić siebie i swoją pozycję obiektywnie. Wiem, że są ode mnie lepsi raperzy, ale jest też paru, od których jestem lepszy. Jeśli subkultura rapu nie zostałaby wykastrowana, to słuchacz nadal oczekiwałby od rapu konkretnych wartości. Rap został ugłaskany i to samo stało się z każdą waleczną subkulturą. Newschoolowy rap nie wyprowadzi ludzi na ulicę. Zostając przy klasycznej wersji rapu, uważam, że jestem nieatrakcyjny dla przemysłu muzycznego i pewnie jest to jeden z powodów, dla których wciąż tkwię głęboko w podziemiu. Mam wrażenie, że jeśli pociąłbym przypadkową, nowoszkolną płytę na zwrotki i przetasował je między sobą tworząc nowe kawałki, to bardzo prawdopodobne, że te nowo powstałe utwory i tak byłyby tematycznie spójne, bo każda jest o tym samym. W nowym rapie nie ma rozgraniczenia na poszczególne tematy. Każdy kiedyś nie miał nic, a dziś ma wszystko, kiedyś był nikim, a teraz jest kimś i w ogóle prowadzi high life.
Co byś powiedział o ostatniej twórczości Tede (o którym ostatnio bardzo głośno), mianowicie o "TDM VIXTAPE", które brzmi jak totalne gówno?
Tedego słuchałem za starych czasów. Absolutnie nie powiem, że jest złym raperem, bo warsztat posiada na prawdę dobry, natomiast nie podoba mi się absolutnie to co robi teraz. Jest to dla mnie niespójne w kontekście całej jego postaci, że po tylu latach poszedł w skrajnie inną stylistykę, a kiedyś tworzył podwaliny tej całej kultury. Wiadomo, że można, a nawet warto czerpać inspiracje z różnych stron, ale jeśli ktoś zmienia się nagle o 180 stopni to prawdopodobnie robi to w jakimś celu, a nie w wyniku naturalnej ewolucji. A w kontekście kontrowersji związanych z moim komentarzem nowej twórczości Tedego na "Płaczu truskula", chcę powiedzieć jedną, ważną rzecz: to, że jesteśmy twórcami, nie zmienia tego, że jesteśmy jednocześnie cały czas słuchaczami. Ja, jako słuchacz, mam prawo wyrazić zdanie na ten temat i to nie jest żaden diss. Mój status w rapie jest żaden i jestem tego świadomy, a Tede jest zasłużoną ikoną. Każdy ma prawo do własnego komentarza. Ja jako twórca także liczę się z różnymi opiniami i nie bluzgam jeśli ktoś mnie skrytykuje - po prostu biorę to na klatę.
W kawałku "Mourning doves" całkowcie się uzewniętrzniasz emocjonalnie i pokazujesz pewną miłosną historię odzierając się tym samym z jakiejś powłoki ochronnej. Czuję że jesteś na maksa szczery w tej wrażliwości. Jest to tym samym utwór, który doprowadził mnie, jako słuchacza, do łez. Czy nie miałeś obaw, aby tak bardzo wywlekać na forum tak intymne przeżycia?
Miałem obawy. Zastanawiałem się, czy coś tak osobistego i ckliwego wypuszczać. Dla mnie podstawą rapu jest własne przeżycie, a tym właśnie chciałem się podzielić. Mogę to skomentować także wersami Zkibwoya: "niejeden by wymiękł jakby miał to nawinąć". Jestem dumny z tego kawałka. Aloha, ludzie, nie ma rapu bez emocji!
Masz jakieś wyobrażenie na temat tego, co będzie działo się z Tobą po "Płaczu truskula"? Czy masz już może sprecyzowane jakieś plany na najbliższą przyszłość?
Plany mam i są już nawet realizowane. Robimy z Enrikle drugą płytę. Będzie podobna do poprzedniej, tylko dłuższa, bo tamta była epką, a tu będziemy mieli na pewno ponad 10 kawałków. Projekt będzie się nazywał "Wszyscy jesteśmy Januszami". Taka przyjemna korespondencja ze słynnymi nosaczami, które bardzo nas bawią i inspirują. Równolegle też robimy pewien tajemniczy projekt, ale póki co nie zdradzę co to jest, aczkolwiek będzie nawiązywał do jednej ze znanych akcji muzycznych, która ma aktualnie miejsce.
Dziękuję za rozmowę.
Galeria
