
"Zawsze sobie podnoszę poprzeczkę"
Kuba Sojka
| Dawid Balcerek
Kuba Sojka aka Psi-Acoustic to młody producent z Mysłowic. Obecnie jest jedną z najbardziej wyróżniających się postaci na polskiej scenie elektronicznej. Nie boi się eksperymentować z muzyką. Często miesza elektronikę z żywymi instrumentami, a w jego produkcjach możemy znaleźć elementu jazzu oraz soulu. Z naszej rozmowy z Kubą dowiecie się m.in. o jego inspiracjach, podejściu do grania imprez, scenie Detroit oraz wrażeniach z wizyty w Poznaniu.
FRESHMAG: Rok 2011 był dla Ciebie dobrym okresem. Wydałeś EPke dla Souliner Records „Berlin News” oraz dla Mathematics “Mysterius intrigue”. Można śmiało stwierdzić, że Twoja kariera nabrała tempa…
Kuba Sojka: Sądzę że tak, lubię po prostu iść małymi kroczkami i stąpać po pewniejszym gruncie, tym bardziej, że zawsze przykładam sie do tego co robię i zależy mi na jakości muzyki, a nie bardziej na ilości. Sam album zresztą był tak naprawdę podsumowaniem moich różnych muzycznych podróży po jazzie, powoli uzbierało się coraz to więcej utworów które pochodzą z mniej więcej okresu 12-15 miesięcy.
FM: Zostałeś wyróżniony przez Beatport za remix do kawałka Laurenta Garniera. Miało to duży wpływ na rozwój Twojej kariery?
K: Nie odczułem aby ten remix miał jakikolwiek wpływ na moją kariere, oczywiście remix ten spotkał się z pozytywnymi opiniami ludzi, ale nigdy nie został wydany, a w momencie kiedy go tworzyłem i zamieściłem na stronie Beatport, kiedy trwało głosowanie, to specjalnie się nie podpisywałem pod remixem (ponieważ już wtedy byłem po wydaniu EP w Matrix Records z Detroit). Chciałem aby muzyka sama sie obroniła, co w sumie myślę że się udało, zresztą od zawsze się tym kieruje w muzyce. Muzyka powinna sama sie obronić, powinna być czystą formą i wyrazem artysty, a nie być produktem wypromowanym przez marketing.
FM: Grasz jako Kuba Sojka oraz jako Psi-Acoustic. Co różni te dwa pseudonimy artystyczne na tle Twoich produkcji?
K: Psi-acoustic to przede wszystkim projekt bardziej eksperymentalny, jest w nim więcej melancholii, nie konicznie trzeba do niego skakać. Muzyka po prostu płynie, a słuchacz ma czerpać radość ze słuchania i ma się zagłębić w te wszystkie plamy dźwiękowe, czy też ciemne, mroczne brzmienia dub techno. Póki co miałem okazje zagrać 2-3 razy live jako Psi-acoustic.
FM: W Twoich produkcjach często przewijają się elementy jazzu – pianino i trąbka. Skąd fascynacja tym gatunkiem muzycznym?
K: Fascynacja ta wzięła się z poszukiwania korzeni właśnie muzyki Detroit techno. Coraz to więcej elementów zaczęło być dla mnie wspólnych dla jazzu, soulu oraz….detroit techno. Dlatego postanowiłem wykorzystać to, na czym opiera sie muzyka soulowa, czy też jazzowa, poza tym umiejętność gry na instrumentach dodatkowo mnie do tego zmobilizowała. Wykorzystuję żywe instrumenty do elektroniki, które tak naprawdę kojarzone są właśnie z wcześniej wspomnianym jazzem, myślę że wyszła z tego całkiem ciekawa fuzja.
FM: Z doświadczenia pewnie wiesz, że każdy live act jest na swój sposób inny. Czy zdarza Ci się, że kawałki brzmią inaczej? Bawisz się aranżacjami? Czy raczej chcesz, żeby wszystko brzmiało tak jak oryginał?
K: W 99% zawsze zmieniam i bawię się aranżacjami, zresztą to jest dla mnie właśnie istota grania live actów, faktycznie jest to wtedy muzyka na żywo, tworzona do konkretnego czasu i miejsca. Możliwość improwizacji oraz ingerowania w aranżacje jest niczym innym jak zabiegiem, który jest charakterystyczny dla każdego prawdziwego muzyka. Nie raz miałem jakiś plan co do live'a, ale podczas grania wychodzi coś zupełnie innego, ponieważ wtedy wychodzą emocje, a podczas grania właśnie one są najważniejsze oraz sposób ich przekazania. Poza tym improwizacja jest dosyć ważnym elementem, czasami bywają sytuacje, gdzie improwizowanie jest nawet wskazane, np. gdy jakiś sprzęt zawiedzie, czy są jakieś utrudnienia podczas imprezy, jednym słowem trzeba być czujnym i ciągle kreatywnym.
FM: Twoje live'y charakteryzują się mocniejszym graniem z przewagą klimatów Detroit….
K: Tak jak wspominałem, w dużej mierze zależy to od emocji, klimatu jaki panuje w klubie, ale uwielbiam właśnie zabierać ludzi w nieco bardziej surowy i taneczny świat detroit techno w którym mogę zdziałać naprawdę wiele, jeżeli chodzi o napięcie.
FM: Jaki wpływ miała scena Detroit na Twoją muzykę? Którzy muzycy tej sceny robią na Tobie największe wrażenie?
K: Muzyka ta miała na mnie dosyć spory wpływ, przede wszystkim idea jaką niesie Detroit techno jest dla mnie bardzo ważna i zrozumiała. Jest to chyba najbliższy mi gatunek, oprócz dub techno, który również często gdzieś się pojawia w moich utworach czy live actach. Wracając do Detroit techno, to największe wrażenie zawsze wywierał na mnie Derrick May… i nadal tak jest. Bardzo cenię sobie również Burden Brothers, czyli słyny Octave One. Grają oni niesamowite live acty bez użycia laptopa, tylko i wyłącznie różnego rodzaju elektroniczne instrumenty: samplery, syntezatory, maszyny perkusyjne i efektory.
FM: Ciekawe są również Twoje kawałki z Pauliną Pędras. Myślałeś może nad wspólnym albumem - producent i wokalistka?
K: Na razie nie planowałem czegoś takiego, ale nie zamykam sie wcale na tego typu pomysły, czy też współprace. Często mam ochotę nagrać jakiś utwór z wokalistką, czy wokalistą, tylko że na razie nie było okazji spotkać wokalisty z ciekawym głosem, a nie ukrywam że najchętniej widziałbym wokalistę właśnie.
FM: Skąd czerpiesz inspiracje? Twoje brzmienie jest momentami bardzo głębokie. Można powiedzieć, że wręcz dubowe, nostalgiczne…
K: Tak jak wspominałem wcześniej, dużo czerpie właśnie z dub techno. Bliskie są mi również idee, jaki ten styl niesie ze sobą. Jest w tej muzyce bardzo dużo przestrzeni i sama praca przy niej sprawia, że człowiek ma ochotę poeksperymentować z dźwiękiem. Co więcej muzyka ta mocno otwiera człowieka na nowe doznania, nie tylko na płaszczyźnie słuchacza, ale przede wszystkim na płaszczyźnie wykonawcy i muzyka.
FM: Mathematics jest chicagowską wytwórnią. Jak wygląda sprawa z dostępnością Twojego albumu w Polsce? Jest dostępny w sklepach, czy trzeba zamówić przez internet z zagranicznych portali?
K: W Polsce jest dostępny przez Warszawski sklep płytowy "Side One", poza nim generalnie jest dostępny przez internet w różnych sklepach, np. Hardwax, Juno czy chociażby przez dystrybutora Groovedis.
FM: Kilka dni temu zagrałeś u nas w Poznaniu na imprezie Urban Visions w Pawilonie Nowej Gazowni. Jak wrażenie po imprezie?
K: Bardzo miło wspominam tę imprezę, moim zdaniem była jak najbardziej udana. Zaprezentowałem na niej trochę eksperymentalny i dubowy materiał, z dużą ilością improwizacji co sprawiło, że z lekkich melancholijnych rytmów przeszedłem do nieco bardziej energicznego dub techno, czy też eksperymentalnego detroit techno. Myślę, że wielu ludzi będzie miło wspominać ten wieczór.
FM: Jak oceniasz polską scenę techno? Czy jest ktoś aktualnie na kogo warto zwrócić uwagę?
K: Myślę, że jest na bardzo dobrym poziomie jednak niestety duża część ludzi pozostaje trochę w cieniu, jak np. Deckard, Furthr, Electribalt czy Session View, a są to ludzie którzy robią muzykę na naprawdę wysokim poziomie i niestety mało doceniani i znani polskiej publiczności.
FM: Jakie masz plany na 2012 rok?
K: Jakoś nie specjalnie lubię zdradzać planów, bo ich po prostu nie mam. Nigdy jakoś specjalnie nie planuję ile singli w przeciągu roku wydam, ponieważ za dużo rzeczy się składa na to, czy materiał wyjdzie czy nie… Po prostu jeżeli czuję, że jestem gotowy i mam przygotowany materiał w 100%, to zaczynam działać. Oczywiście zawsze sobie podnoszę poprzeczkę, ale z reguły nie lubię też zdradzać jak wysoko one są. Generalnie w tym roku zrealizuję coś, co planowałem już wcześniej czyli swoje warsztaty muzyczne w Rondzie Sztuki w Katowicach. Bardzo mnie cieszy fakt, że mogę również się w ten sposób rozwijać, być wzorem dla innych oraz chcę również innym przekazać ważną istotę muzyki, która jest coraz bardziej zapominana.