
Mleczna dziewczyna, chłopaki kwiaty
Kwiaty
| Joanna Gruszczyńska
O muzyce z dzieciństwa, dancingach w Ciechocinku, sondzie Voyager i nowej dyscyplinie sportowej, czyli o balecie z różdżką, opowiada nam zespół Kwiaty.
Pojawiła się już informacja, że pracujecie nad drugą płytą. Na jakim etapie prac jesteście?
Paweł: Nagraliśmy niedawno ostatnie brakujące partie i wysłaliśmy materiał do miksu. Obecnie czekamy na feedback od naszego producenta i pierwszą wersję albumu. Mamy w planach zakończyć pracę nad płytą w wakacje, a jesienią wypuścić pierwsze single i materiały promocyjne.
Czy Wasz nowy materiał bardzo będzie się różnił od tego, co mogliśmy i mogłyśmy usłyszeć na debiucie?
Kajetan: Druga płyta będzie naturalną kontynuacją pierwszej. Nie mieliśmy z góry określonej koncepcji na to, jak ma brzmieć. Od początku chyba jedyne założenie było takie, że robimy muzykę, której sami chcielibyśmy słuchać.
Jacek: Zaskakujące - jak na dzisiejsze czasy - będzie to, że pięć osób będzie wykonywać jedną piosenkę. Przecież wystarczy do tego jedna osoba. Nasz zespół jest bardzo nieekonomiczny. (śmiech)
Chyba nie do końca rozumiem, o co chodzi Jackowi, kiedy mówi o tym, że Kwiaty są nieekonomiczne.
Paweł: Jacek uderzał do tego, że obecnie jedna osoba jest w stanie wykonać podobną pracę do kilkuosobowego zespołu. Szczególnie jeśli chodzi o muzykę okołoelektroniczną i występy na scenie.
Jacek: Ostatnio słucham wielu wywiadów z polskimi artystami i dziwię się, kiedy ktoś mówi, że po nagraniu dwóch piosenek jeszcze nigdy nie wykonał ich na żywo. U nas najpierw powstają piosenki, a potem je nagrywamy.
Rozumiem, że nie lubicie polskich duetów elektronicznych. (śmiech)
Paweł: Lubimy bardzo!
Kajetan: Najbardziej!
Wojtek: Czasem rozmawiamy o tym, że muzyka, którą robimy, czyli muzyka gitarowa, garażowa w duchu i tworzona wspólnie, odchodzi trochę do lamusa. Ale to nie jest tak, że się przeciwko temu buntujemy, że nam się to nie podoba albo uważamy, że kiedyś to było lepiej.
Powiedzieliście o tym, że w muzyce lubicie kolektywną pracę. Co jeszcze jest dla Was ważne?
Wojtek: Koncerty i współodczuwanie muzyki z publicznością. To demotywujące, kiedy nie ma sprzężenia zwrotnego.
Jacek: Jakiś czas temu poprosiłem wszystkich w zespole o przedstawienie manifestu. Miał on służyć takim celom, jak Twoje pytanie: odpowiedzi sobie samym, co jest dla nas ważne w muzyce. Ty pytasz - my odczytujemy manifest. Tylko Kajetan i Wojtek mi odpowiedzieli. Kajetan, pamiętasz, co mi wtedy odpisałeś?
Kajetan: Odpisywałem Ci, prowadząc samochód, więc to nie było raczej wydobyte z głębi serca. (śmiech) Sprowadzało się do emocji.
Jacek: Wojtek odpisał mi: “tajemniczość i pobudzanie wyobraźni”.
Wojtek: To ja napisałem? Niemożliwe. (śmiech) Dla mnie nasza muzyka jest nostalgiczna. Jest w niej też trochę romantycznej naiwności.
Myśląc o nostalgii, przypomina mi się to, co Maja napisała o utworze “Na wydmach”. Jego tekst był inspirowany dancingami w Ciechocinku. W podobnym klimacie utrzymany jest też klip do “Końca wakacji”.
Maja: Kiedy pisałam tekst do piosenki “Na wydmach”, wyobrażałam sobie, że jestem na dancingu w Ciechocinku i śpiewam ją w przyciemnionej sali, a starsze pary tańczą do tego numeru. Taki obrazek zresztą kiedyś w Ciechocinku zastałam, tylko nie ja byłam na scenie. Za koncepcję klipu do “Końca wakacji” odpowiada Ireneusz Grzyb. On napisał scenariusz, my wybraliśmy miejsce. Tekst opowiada między innymi o relacji, w której jedna ze stron potrzebuje trochę szaleństwa w codzienności. Myślę, że reżyserowi dobrze udało się to uchwycić.
Kajetan: Cukiernia Delicje w Gdyni, w której kręciliśmy teledysk, zatrzymała się w czasie. Można tu znaleźć analogię do naszego zespołu.
Wojtek: Muzyka Kwiatów często przenosi mnie do przeszłości, do czasów mojego dzieciństwa i miejsca, gdzie mieszkała moja babcia. Klimat Delicji działa na mnie podobnie.
Czy są jeszcze jakieś zespoły lub utwory, które przywołują wspomnienia z Waszej przeszłości?
Jacek: Zawsze kiedy słyszę Modern Talking, przypomina mi się dzieciństwo i to, że układałem klocki, słuchając ich kaset. Do dzisiaj bardzo lubię ten zespół i w pewien sposób szanuję. Mieli dryg do pisania hitów. W naszym zespole, jeśli się z czymś nie zgadzamy, to właśnie w hitowości. Ja jestem opcja hitowa, Wojtek jest opcja antyhitowa. I tak się ścieramy.
Maja: Takich kawałków jest dużo. Przykładowo, kiedy byłam mała, strasznie wzruszał mnie kawałek “The Final Countdown” i chociaż nie słucham takiej muzy, to jak gdzieś słyszę Europe, przenoszę się w czasie do dzieciństwa. Podobnie z dużo lepszą, moim zdaniem, piosenką “Gold” Spandau Ballet. Ostatnio odkryłam, że numery Modest Mouse bardzo nostalgicznie na mnie działają i przywołują nastoletnie wspomnienia.
Wojtek: Warto wspomnieć tu o nurcie vaporwave’owym, który powstał w oparciu o wymyśloną nostalgię, bo do czasów, których nigdy nie było. To nowa muzyka, która ma przenosić w czasie. Cała płyta “IV” Badbadnotgood, niebędąca w oczywisty sposób stylizowana na retro, wprowadza mnie w stan tęsknoty za czymś, co trudno mi zdefiniować. Szczególnie utwór “Time Moves Slow”.
Paweł: Kiedy miałem osiem albo dziewięć lat, zespół Myslovitz wydawał płytę “Miłość w czasach popkultury”. Dla mnie, małego chłopca, to był szok. W radiu w tym czasie głównie słyszałem zagraniczne hity, a tu nagle pojawił się Artur Rojek z pięknymi tekstami. Chyba wtedy też zakochałem się w gitarach.
Kajetan: Mam wiele takich piosenek. Teraz do głowy przychodzi mi utwór z pierwszej płyty The Clash - “(White Man) in Hammersmith Palais”. Za każdym razem, kiedy go słyszę, czuję dreszczyk zakochania.
Skąd pomysł na teledysk do “TLK”? Występuje w nim mężczyzna, który wykonuje balet z różdżką.
Jacek: Był pomysł, że Maja pracuje w kwiaciarni i robi bukiety i wieńce, ale po pierwsze nie dysponujemy kwiaciarnią, a po drugie - czy to nie byłoby banalne? Wtedy przypomniałem sobie o moim koledze z Łodzi, Marku Łukaszewiczu. To bardzo kreatywna postać. Tworzy gry logiczne, poezje, ilustracje, opowiadania i książki, ale także wymyśla nowe dyscypliny sportowe. Jedną z nich jest taniec z różdżką, który można zobaczyć w naszym klipie.
Chciałabym jeszcze na chwilę wrócić do nowej płyty. W kontekście twórczości Kwiatów często zwraca się uwagę na teksty Mai. Maju, czy możesz opowiedzieć o pracy nad tekstami do nowego albumu?
Maja: Teksty powstały na pewno szybciej niż podczas pierwszej płyty i w innym okresie, bardziej stabilnym. Może dlatego pisałam je w trochę inny sposób, bo bardziej prostolinijnie i w bardziej surowej formie. Na drugim wydawnictwie dalej jest sporo o miłości i relacjach, ale pojawiają się też nowe tematy, na przykład kwestia nastrojów społecznych.
Jacek: Maju, czyli teksty będą nudne? (śmiech) Proszę Maję od dwóch lat, żeby napisała tekst o sondzie Voyager, a ona nie chce tego zrobić.
Maja: Jacku, specjalnie dla Ciebie w jednej piosence jest jeden wers o kosmosie. Nie możesz już mówić, że nic w tym kierunku nie zostało zrobione. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że będzie to słowo heliosfera. (śmiech)
Co Cię Jacku tak fascynuje w kosmosie?
Jacek: Jego bezkres jest przerażający. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że w dniu moich urodzin wystrzelono sondę Voyager, która będzie leciała już zawsze, nawet kiedy zniknie Ziemia. Myśl o tym, że coś wysłane przez człowieka nigdy się nie zatrzyma i nie spotka innego obiektu w kosmosie, jest przerażająca.
Poznański koncert to będzie Wasz pierwszy koncert w pięcioosobowym składzie. Kwiaty zaczynały z Kajetanem, później zastąpił go Paweł, a teraz obaj grają w zespole.
Kajetan: Odejście z zespołu to nie było coś, co planowałem. Z przyczyn zdrowotnych musiałem wyjechać z Gdańska i poddać się długiej i intensywnej terapii. Zostawiłem zespół w ważnym momencie. Dopiero co wypuściliśmy klip, płyta zaczęła zażerać, pojawiły się też ciekawe propozycje koncertowe, ale ja musiałem wtedy ratować siebie i wszystkie inne rzeczy zeszły na drugi plan. Na szczęście pojawił się Paweł, który uratował sytuację. Po moim powrocie stwierdziliśmy, że nadal chcemy razem grać.
Jacek: Nie mogliśmy pokazać Kajetanowi, że kiedy on odejdzie z zespołu, to my się rozpadniemy. Wtedy miałby poczucie, że jest najważniejszy na świecie. Znalezienie nowego gitarzysty nie było proste. Jedyną osobą, która mogła zastąpić Kajetana, okazał się Paweł. Znaliśmy go z innych jego projektów. Paweł to bardzo zdolny i kreatywny muzyk. Należy też podkreślić jego zdolności realizatorskie.
Paweł: Telefon od Jacka dostałem, kiedy zakończyłem działalność innego zespołu. Planowane wakacje okazały się zbędne, a już po pierwszej próbie z Kwiatami wiedziałem, że zostanę z nimi na dłużej. Granie na dwie gitary nie okazało się czymś bardzo skomplikowanym. Słuchamy siebie, staramy się uzupełniać najlepiej jak to możliwe i zawsze stawiać dobro piosenki na pierwszym miejscu.
Czy w Poznaniu będziemy mogli usłyszeć już nowy materiał?
Wojtek: Będzie dużo nowych kawałków, ale stare też zagramy, bo kiedy ludzie przychodzą na koncert, to chcą usłyszeć coś, co znają, albo coś, czego mogą sobie posłuchać w domu. Na pewno znajdziemy złoty środek.