
"Zaglądam w ciemne zakamarki duszy"
Mag Chlebowska
| Natalia Bednarz
Mag Chlebowska, czyli Magdalena Chlebowska, jest artystką wszechstronną. Śpiewa, komponuje, maluje, a to dopiero początek jej kariery. Napędza ją chęć lepszego wyrażania siebie, a także… inspirowanie innych do refleksji nad swoim życiem. W oczekiwaniu na album poznańskiej artystki, porozmawialiśmy trochę o muzycznej edukacji, najnowszym singlu oraz planach na najbliższą przyszłość.
Skończyłaś Studium Piosenkarskie im. Czesława Niemena w Poznaniu, Kompozycję Elektroakustyczną na Akademii Muzycznej w Poznaniu, a teraz kontynuujesz naukę na kierunku Kompozycja Klasyczna. Co Cię bardziej jara – śpiewanie czy komponowanie?
Do pewnego momentu satysfakcję i spełnienie czułam śpiewając, później jednak pojawiły się ograniczenia i chęć powiedzenia więcej niż jestem w stanie wyrazić śpiewając. Tak zaczęłam komponować. Najpiękniejsze w procesie komponowania jest to, że moje wyobrażenie zderzam z rzeczywistością, czyli troszkę tak, jak w życiu… Utwór powstały w wyobraźni i zapisany nutowo, a utwór na żywo, to zupełnie inna bajka. Niesamowite jest w końcu usłyszeć efekt.
Z perspektywy czasu – czy edukacja muzyczna pomaga, np. przełamać stres, czy wręcz przeciwnie?
Do tej pory pamiętam mój pierwszy, skomponowany podczas studiów elektroakustycznych utwór, który mogłam zaprezentować na koncercie. Mój stres był tak ogromny, że miałam ochotę się schować. Po pierwsze - nie wiedziałam, jak zareagują słuchacze. Po drugie – czułam, że pokazuję innym część siebie, coś bardzo intymnego. Przełamałam jednak strach i okazało się, że było warto zaryzykować. Utwór został bardzo dobrze przyjęty. Połączenie mojej introwertycznej natury z wrażliwością i chęcią wyrażania się nie jest łatwe, jednak widzę, że warto przełamywać swoje ograniczenia. Z kolejnymi koncertami było dużo łatwiej, a moja pewność siebie rosła. Moja muzyczna edukacja mi pomaga, bo poszerza horyzonty i świadomość siebie samej - jako muzyka i człowieka.
Jesteś artystką wszechstronną – nie tylko śpiewasz, lecz także malujesz. Czy wykorzystujesz swoje prace w teledyskach lub w inny sposób?
Jakiś czas temu odkryłam, że malowanie to kolejny sposób ekspresji, który pomaga mi równoważyć siebie samą. W sposób naturalny zaczęłam łączyć barwy z dźwiękami. Po raz pierwszy zrobiłam to podczas projektu z artystką Natalią Sają z ASP w Poznaniu, kiedy to przełożyłam odbiór wizualny na dźwiękowy jednego z obrazów Marka Rothko. Podążając za ciosem zdecydowałam, że mój utwór dyplomowy „Descansos” będzie oparty o teorię barw Wasilija Kandyńskiego. Wykorzystałam swoje obrazy, poruszając jednocześnie trudny temat wypierania śmierci jako problemu społecznego. Moje obrazy pojawiły się w teledysku do singla „Zatrzymaj”. Synteza obrazu i muzyki to pomysł na kolejny projekt, marzy mi się wystawa łącząca obraz i dźwięk… ale to jeszcze przed nami.
fot. Dorota Aleksandra Wolf
W 2020 roku nawiązałaś udaną współpracę z londyńskim producentem, Simonem Toulsonem-Clarke. W tej współpracy maczał palce szkocki gitarzysta Ali Ferguson. Ten drugi pojawi się na najnowszej płycie. Czy Toulson-Clarke także?
Ali Ferguson to wybitny muzyk i gitarzysta, ma ten „magic touch”. Na pewno będzie się jeszcze pojawiał w moich produkcjach. Polecam sprawdzenie jego autorskiej twórczości. A co do Toulsona-Clarke’a - to był dla mnie zaszczyt zostać zaproszonym przez światowej sławy kompozytora do współpracy, móc współtworzyć i nagrywać pod jego okiem w Londynie. Wszystko ma jednak swój czas. Wraz z rozwojem osobistym, a także w zakresie kompozycji, zapragnęłam mieć większy wpływ na proces twórczy i zawarty w nim przekaz. W tym samym momencie, kiedy pojawiły się te uczucia, poznałam producenta Krzysztofa Spychałę (Brainfreezera)… i wszystko jakoś popłynęło. Spotkaliśmy się u niego pod hiszpańską Malagą. Spędziliśmy tydzień pełen kreatywnej pracy, złapaliśmy wspólny język, okazało się, że mamy podobną wrażliwość i poczucie humoru. Dotarło do mnie, że to właśnie z nim chcę skończyć cały album.
Co planujesz na najbliższe miesiące/lata?
Cały czas studiuję, rozwijam się i do końca nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi. I to chyba jest właśnie najpiękniejsze w tym procesie. Chciałabym być wierna sobie, dać przestrzeń swojej wrażliwości, co w tym świecie nie jest proste. Sama jestem ciekawa przyszłości mojej muzyki.
Opowiedz o płycie. Kto projektował okładkę? Ile numerów będzie liczyć playlista?
Autorem okładki jest legendarny twórca okładek FORIN, czyli Grzegorz Piwnicki, znany głównie ze współpracy ze światem hip hopu i alternatywy. Jego wrażliwość i umiejętność czytania przekazu artystów zawsze do mnie trafiała. Wiem, że nie pracuje z każdym, kto się do niego zgłosi, dlatego miło mi, że zajął się częścią graficzną mojego albumu. Po zapoznaniu się z moją twórczością – muzyką i obrazami - stwierdził, że „czuje moją wrażliwość”. Bardzo przypadły mu także do gustu wideo do najnowszych singli, autorstwa Łukasza Haczkiewicza. Po dokonaniu selekcji zakładam, że płyta będzie opiewać na ok. 10 utworów. Co oczywiście może się jeszcze zmienić. (śmiech)
Niedawno światło dzienne ujrzał Twój najnowszy singiel „Ćma”.
To dla mnie bardzo ważny utwór. Pisząc o nim aż muszę wziąć głębszy oddech... Ćma mówi o relacjach, o samotności w relacji i o tym, jak trudno być w relacji wymiennej, dawać tyle samo, ile można wziąć. Jestem idealistką, wiem. Najtrudniejsze dla mnie w relacji jest to, gdy bliska osoba się izoluje – traktuję to jak odrzucenie, niedopuszczanie do siebie. „Ćma” mówi też o uzależnieniu od relacji, o tym, jak trudno wytrwać z samym sobą, i jak bardzo pragniemy bliskości innych, zapominając o bliskości z samym sobą.
Czy płytę będzie wspierać trasa koncertowa? Gdzie będzie można Cię usłyszeć?
Jak wcześniej mówiłam, koncerty zawsze były dla mnie dużym przeżyciem, przepływem emocji pomiędzy mną a odbiorcami. Pracujemy nad trasą – z pewnością się odbędzie, ale nie mogę jeszcze podać szczegółów. Z racji tego, że jest to bardzo osobisty materiał, zarówno muzycznie jak i tekstowo, potrzebuje specyficznego otoczenia, w którym słuchacz będzie miał idealne warunki do odbioru, wejścia w relację nie tylko ze mną i moim przekazem, ale głównie ze samym sobą, odkrycia ciemnych zakamarków swojej duszy. Chciałabym móc dać przestrzeń do autorefleksji, poruszyć wnętrze i zderzyć z trudnymi emocjami, które wypieramy na co dzień. Mając je przed oczyma możemy spojrzeć z innej perspektywy na nasze wybory, to, co robimy, kim jesteśmy. Liczę na to, że moja płyta do tego zainspiruje.
Autorem okładki do singla „Ćma" jest Grzegorz „Forin” Piwnicki.
Slider fot. Hubert Kochański.
Galeria
