
"Konsekwentnie robimy swoje"
Muchy
|
Przede wszystkim o muzyce, bo ta w ich życiu jest bardzo ważna, o trzeciej płycie, o koncertach, Przystanku Woodstock i recepcie na sukces opowiada specjalnie dla Was Michał Wiraszko – lider grupy Muchy, która 13 kwietnia wystąpiła w klubie Fabrika.
FM: Skąd nazwa Muchy? Wiąże się z tym jakąś anegdotą?
Muchy: Po siedmiu latach zastanawiania się nad tym, doszedłem do wniosku, że nazwa wzięła się ze słów Lecha Janerki do utworu „W naturze mamy ciągły ruch”.
FM: Na koncie macie dwie płyty „Terroromans” i „Notoryczni debiutanci”, zaczynacie pracować nad trzecim krążkiem? Jak on będzie wyglądał? Stylistyka albumu będzie podobna, czy chcecie obrać jakiś zupełnie inny kierunek? Np. Arctic Monkeys swoją trzecią płytą 'Humbug' nagrało zupełnie w innym stylu, planujecie też coś takiego?
M: W zasadzie już kończymy ten album powoli. Choć rzeczywiście prace nad nim, jakby dobrze policzyć potrwają w sumie 9 miesięcy. To napawa nas dumą! A co do stylistyki, to mamy wrażenie, że w zespole Muchy każdy album oddaje dokładnie to, co się dzieje w naszych głowach i w zespole. Ostatnio dzieje się dobrze tu i tu dobrze, więc mamy coraz mniejsze obawy o to, jak ta płyta zostanie przyjęta. Chcielibyśmy po prostu, aby każda nasza płyta była lepsza niż poprzednia, albo inaczej, inna niż poprzednia. A ‘Humbug’ znam i lubię.
FM: Gdzie będziecie pracować nad płytą? Poznań? Jakieś inne miasto? Duże studio? Czy raczej kameralnie i w zaciszu?
M: Pracujemy głównie we Wrocławiu. U Marcina w studiu i sali prób Damianka. Nigdzie się nie spieszymy. Robimy w swoim tempie. Wszystkim wychodzi to na dobre i właśnie podpisujemy kontrakt. I drugiego singla wypuścimy też jakoś za niedługo.
FM: Wyruszyliście właśnie w trasę koncertową, odwiedzacie sporo miast, m.in. Gdańsk, Kraków, Wrocław czy Katowice. W Poznaniu gracie 13 kwietnia w Klubie Fabrika, macie jakieś niespodzianki dla rodzimej publiczności?
M: Mamy, ten weekend to będzie w końcu 5 lat od wydania na singlu „Miasta doznań”. Pierwszy singiel zdarza się raz w życiu, a i tak za 30 lat będziemy wspominać, że my to jeszcze z końcówki tego pokolenia, które pierwszy singiel miało na kompakcie w sklepach!
FM: Występowaliście na wielu festiwalach w Polsce m.in. Opener, Off, Coke w Krakowie czy Festiwal w Jarocinie, a skoro mowa o dużych festiwalach nie można pominąć Przystanku Woodstock, planujecie tam wystąpić w tym roku? Pojawiły się jakieś propozycje?
M: Bardzo chętnie. Do tej pory propozycji nie dostaliśmy, a takowa byłaby dla nas zaszczytem.
FM: Po premierze nowej płyty planujecie pewnie kolejne trasy, macie w planach jakieś zagraniczne koncerty?
M: Nie graliśmy zagranicą w zasadzie w ogóle. Raz byliśmy w Moskwie i raz we Wschodnich Niemczech. Istotnie myślimy o tym, żeby pojechać gdzieś dalej. Na pewno chętnie zaczniemy od miast z dużym skupiskiem Polonii. Cieszyłbym się, gdyby był to Londyn albo Dublin. Może też uda się pojechać na zagraniczny festiwal w przyszłym roku? Nie wiem. Nie napalamy się. Konsekwentnie robimy swoje.
FM: Wasz zespół to idealny przykład tego, że można robić dobrą muzykę, pomimo przeładowania mediów kiczowatym popem, jak do tego doszliście? Tzn. jak jest na to recepta? Jakie macie wskazówki dla młodych zespołów, które nie chcą występować w telewizyjnych rewiach?
M: Żeby tam nie występowały, to na pewno. I żeby pracować nad sobą i lubić się w zespole. Tak naprawdę lubić. Nie tylko pracować, czy też gorzej – odrabiać pańszczyznę ze sobą. Taka postawa najczęściej procentuje i wychodzi się na swoje. A przy odrobinie szczęścia udaje się zrobić z tego sposób na życie.
FM: Jakie macie plany na przyszłość? Poza trzecim krążkiem, kolejną trasą, coś jeszcze?
M: Nie zwariować.