
"Pragnę tego bardzo, żeby jazz znalazł się w popkulturze"
Ola Trzaska
| Michał Krupski
W dzisiejszym polskim świecie jazzowym mamy cały wysyp nowych muzyków. Do wyróżniających się osób zapewne należy Ola Trzaska, która niedawno wydała swoją drugą płytę. Z artystką rozmawiamy o nowym wydawnictwie, Poznaniu i akualnych trendach muzycznych.
Właśnie się ukazała Twoja nowa płyta "Amulet". Jakbyś porównała ją z poprzednią "All Around" to jakby to porównanie wyglądało?
Jest to płyta, która zrobiła dwa kroki w przód jeśli chodzi o rozwój zespołu, rozwój warstwy tekstowej i przede wszystkim rozbudowała brzmienie, o kolejne instrumenty (jest ich aż 11!). Ponadto porównuję ją pod względem realizacji. Postawiliśmy na rzetelność w odzwierciedleniu tego co działo się w studio. Mam na myśli absolutne oddanie naszego kunsztu słuchaczowi. Nie podprodukowaliśmy płyty, by brzmiała sterylnie, nie użyliśmy żadnych sztuczek typu autotune. Zagraliśmy to tak jak robiło się dawniej. Przysłowiowo od – do, bez poprawek. Daliśmy w 100 procentach prawdę naszych umiejętności. Osobiście uważam to za atut, niewielka ilość artystów decyduje się na rozebranie się muzyczne na płycie, czyli pokazanie się w sposób naturalny niczym odbicie w lustrze. To coś jest jak nagranie live – tylko bez publiczności, nie ma w tłumie bodźców maskujących. Na pewno przez to jest dojrzalsza i bogatsza.
Co się wydarzyło w Twoim życiu scenicznym od tamtej pory? Minęły dwa lata więc jest o czym opowiadać. Gdzie grałaś, z kim dzieliłaś scenę i jakie wydarzenia najbardziej zapadły w Twojej pamięci?
Przede wszystkim wiele się wydarzyło nie tylko w życiu scenicznym. Bardzo dużo pisałam, czego wynikiem jest właśnie ten album, poza tym dołożyłam się do (złotej) płyty. Albo Inaczej, ponieważ skomponowałam utwór „Minuty”, specjalnie dla Ewy Bem, zagrałam na flecie no i udało się mi być producentem tego utworu. Koncertowałam po Polsce, ale żałuję, że nie z taką intensywnością z jaką były plany. Delikatnie zreharmonizowałam wszystko co było, bo w międzyczasie zostałam mamą wspaniałego i najcudowniejszego syna, choć musiałam się jeszcze zmierzyć z nagraniem na płycie kubańskiego saksofonisty Luisa Nubioli. Był to niewątpliwie najgorętszy czas w moim życiu. Jeśli chodzi o koncerty promujące Amulet - tym razem z niecierpliwością czekam na Poznań. Na razie można mnie usłyszeć w radio Merkury, polubili moją płytę - są patronem!
Chciałbym porozmawiać z Tobą o jazzie jako o gatunku, który właśnie przechodzi drugą młodość. Jak oceniasz aktualną kondycję tej muzyki w Polsce? Co się zmieniło na przełomie powiedzmy 10 lat? Ja po swoich znajomych widzę, że zrobiła się wręcz moda na niego.
Tego akurat nie zaobserwowałam, ale widzę, że jazzu jest coraz więcej, patrząc chociażby na ilość debiutantów jazzowych od trzech lat wciąż ich przybywa. W roku 2014 było 71, a rok temu 91 płyt zgłoszonych do nagrody Fryderyk. To jest bardzo duży skok. Muzycy stają się odważniejsi, kreatywniejsi, a programy przeróżnych instytutów wspomagają wydania ich płyt. Niewątpliwie coś drgnęło. Teraz czas na odzew w postaci festiwali i instytucji przyjmujących ich na swoje sceny. Mam wrażenie, że tego wciąż brak. Miejsc, gdzie można zagrać nie tylko w duecie, ale z całym bandem. Czy jest moda na jazz? Jeśli tak, to jest to dobra moda! Pragnę tego bardzo, żeby jazz znalazł się w popkulturze. To byłby szpan :) Tymczasem obserwuje również modę na discopolo, ale nie psujmy pointy. Jesteśmy silni i niewątpliwie nie odstajemy poziomem od muzyków zza wielkich wód. To właśnie na przestrzeni 10 lat tak wielu z nas udowodniło, że scena jest jedna, wspólna. Każdy z nich wkładający swoją narodowość do gry staje się unikatem. Tego się teraz szuka i to się docenia. Już dawno padł mit gonienia i kopiowania.
Jakie wydarzenia typu cykliczne koncerty czy festiwale, są według Ciebie warte polecenia? Gdzie warto się wybrać by posłuchać czegoś ambitnego i dobrego?
Wszystkie wydarzenia! Należy wychodzić z domu często i badać rynek własnym uchem. Czuję, że każdy powinien oceniać wg własnych preferencji, swojej wrażliwości, a polecenia są subiektywne. Co do miejsc... To nie miejsca są kultowe, a muzycy, którzy je tworzą. Warto dużo słuchać. Uważam, że publiczność ma być stała, nie okazjonalna bo dany gatunek jest modny. Jazz jest muzyką skierowaną do elity, trzeba go zrozumieć, szanować, trenować. Moda tego nie reprezentuje. Polecić mogę jedynie nie zasklepianie się w ulubieńcach, a poszukiwanie nowych lądów. Jest jeszcze sporo do powiedzenia.
Wróćmy do Twojego nowego wydawnictwa. Współpracowałaś przy nim z wieloma osobami. Na czym ta współpraca polegała i jaki wkład oni mieli w samo wydanie i na Twoją muzykę? Czy w tym przypadku mocno to różni się z debiutanckim krążkiem?
Moje nowe wydawnictwo jest pracą zbiorową. Dosłownie. Współpraca muzyczna to jak wspomniałam poważna obsada. Gdyby zliczyć instrumenty to było ich aż 16, w tym dwa głosy - gościnny udział Iwony Kmiecik. Do tego kulisy, czyli technika, realizacja, sesja, klip itd. Będzie razem 24 osoby. Dla mnie to było wydarzenie życia. Kierowałam sporym przedsięwzięciem, podpisując się obiema rękami. Nadmienię, że w tym czasie nosiłam na rękach 4 miesięcznego syna. Kosmos! A teraz uważaj... nie wydałam jej sama – w kontekście zapłacenia rachunków. Wspomogli mnie moi fani, przyjaciele i wolontariusze! To drugie tyle ludzi zaangażowanych w akcję „odpalprojekt”. Gdyby nie crowdfunding byłoby mi bardzo ciężko. Ale wszystko jest możliwe. Uważam to za ogromny sukces! Wiem kim są odbiorcy tej płyty z imienia i nazwiska, każdemu osobiście dziękuję na płycie. Dziś to absolutna konieczność być niezależnym, jeśli chce się pielęgnować swoje wartości muzyczne. Tu sterem jesteś Ty, odpowiedzialność pełna. Wspaniałe trudne zadanie.
Młodemu artyście ciężko się przebić ze swoją muzyką do szerszej publiczności. W hermetycznym środowisku jazzowym, jest to jeszcze trudniejsze. Jak Ty sobie z tym radzisz?
Nie szukam dziury w całym. Zawsze tak było i nie tylko w jazzie, choć ten ma trudniej bo jest niemedialny. Przede wszystkim należy dążyć, a co się z tym dalej stanie nie wiesz tego nawet uprawiając pop. Poświęcenie, skupienie i wiara zawsze się w końcu zwrócą – taki paradoks, że równowaga jest częścią tego bałaganu.
Co wiesz o Poznaniu jako o mieście jazzowym? Znasz stąd muzyków, festiwale i życie tego miasta związane z tą muzyką?
W Poznaniu byłam 3 czy 4 razy, głównie na pięknym rynku, którego gratuluję, no i na koncertach. Znam Blue Note klub, który prężnie działa i bardzo chciałabym pokazać tam Amulet. Pamiętam też Czerwony Fortepian, niegdyś uwielbiałam szefostwo. Jeśli chodzi o zespoły i muzyków. Karolina Beimcik fantastyczna wokalistka, Andrzej Święs, ukochany basista mojego zespołu jak również członek zespołu Soundcheck. Z Krzysztofem Dysem, pianistą, Soundcheck nagrywałam w lipcu 2015. Nie wspomnę o dziewczynach z Dagadana. Piękni wrażliwi ludzie. Ach! No i Meskalina!
Na koniec pytanie, kiedy będziemy mogli Cię zobaczyć na żywo na koncercie?
Zapraszam na swój koncert na razie do Warszawy - 24 czerwca zagram w OKU. Bardzo chętnie widziałabym się z nowym repertuarem w Poznaniu, aktualnie nad tym pracuję. Tymczasem można mnie posłuchać w radio Merkury.