
"Sztuka jest próbą"
Piotr Rogucki
|
Początki polskiej sceny alternatywnej, rock, granie na bardzo wysokim poziomie i teksty jednoznaczne, a zarazem pełne metafor. Połączenie wszystkich wymienionych czynników daje bardzo proste równanie, którego wynikiem jest nikt inny jak lider zespołu Coma ? Piotr Rogucki. Muzyk, tekściarz, aktor, artysta. I można by tak długo wymieniać, ale rozmowa jest przecież o wiele bardziej interesująca.
Swoje początki związane ze sceną miałeś podobne jak większość muzyków rockowych. Zaczynałeś jako osoba grająca alternatywną muzykę, nie dla mas. Na Twoich koncertach bywały garstki osób. W tamtych czasach zupełnie inaczej to wszystko wyglądało. Nie było pisku pod sceną, a broniłeś się tylko muzyką i słowami. Nie tęsknisz trochę za tamtym okresem?
Ten okres cały czas trwa. Co prawda jest duża różnica między wielkością zgromadzonej publiczności, ale też nie zawsze jest pełna sala. Cały czas tworzę rzeczy, które nie są widoczne dla oka i są rodzajem alternatywy. Faktem jest, że Coma jako główny trzon mojej działalności rozrosła się do naprawdę dużych rozmiarów i na koncertach bywa mnóstwo fanów, jednak nie czuję się oderwany od tego okresu kiedy zaczynałem wszystko od zera.
Oczywistym jest, że nie ma czegoś takiego jak przepis na sukces. Tobie się udało. Słucha Cię cała Polska, ludzie w każdym wieku. Jednak większości muzyków taka popularność nie jest pisana, mimo, że często wykonują równie dobrą muzykę. Popularność pewnie pomaga w byciu artystą?
Z jednej strony jest to korzystne ze względu na ułatwienie komunikacji, ale z drugiej strony ma to swoje bardzo duże minusy. Mianowicie, w chwili gdy zrobię coś, co nie jest po myśli większości, tak jak jest to w przypadku mojej nowej płyty, spotykam się z bardzo liczną, ostrą krytyką ze strony ludzi, którzy nie są w stanie przyjąć takiej formy komunikatu i takiego języka. Popularność pomaga, ale jak wszystko w życiu ma swoje wady i zalety.
Jakie są Twoje zainteresowania muzyczne? Czego Rogucki słucha na co dzień podczas chillowania się?
Często słucham eksperymentalnej muzyki z gatunku elektroniki, która jest jedną z najbardziej rozwijających się dziedzin. Obserwuję co się dzieje na rynku muzycznym na całym świecie i regularnie przegrzebuję się przez internet w poszukiwaniu nowych zespołów. Ostatnimi czasy, moją uwagę zwróciły polskie zespoły takie jak RYSY i The Dumplings. Śledzę także działania muzyczne Moniki Brodki, Organka, poznańskiego artysty o pseudonimie SZATT, który zremiksował mój utwór „Dobrze” i wielu innych. W Poznaniu zagra on support przed moim koncertem.
„J.P Śliwa” czyli najnowszy album, ze względu na połączenie różnych form sztuki jest bardziej artystycznym dziełem, niż po prostu zwyczajnym krążkiem piosenkarza. Myśląc „sztuka współczesna” bez wahania mogę podać tytuł Twojej płyty. Czym dla Ciebie jest sztuka? Czy to tylko umiejętność łączenia wszelkich przejawów wyrażania emocji?
Nie, zdecydowanie nie. Sztuka jest próbą. Po pierwsze próbą opisania rzeczywistości zewnętrznej i wewnętrznej. Po drugie próbą odnalezienia odpowiedzi na pytanie: „Jakie jest porozumienie między składowymi dostępnej nam rzeczywistości”. I po trzecie, próbą zatrzymania czasu w chwili, która powoduje, że dzięki odnalezieniu odpowiedniej formy staje się nieskończonością.
Jak myślisz, z czego wynika to przedziwne zjawisko tego, że ludzie, słuchacze i fani nie rozumieją że artysta musi się rozwijać, zmieniać się, zmieniać swoją muzykę, swoją ekspresję i styl?
Odpowiedź jest dość prosta. Niektórzy związali swoje najlepsze i najpiękniejsze uczucia i emocje z okresem, w którym tworzyłem coś co było dla nich bliskie. Zazwyczaj byli wtedy młodymi, emocjonalnie nastawionymi do świata ludźmi, którzy nie analizowali wszystkiego krytycznym okiem, a podchodzili do tych spraw sercem. Spotkali się z językiem komunikatywnym, który ich oczarował i w którym odnaleźli jakąś swoją własną prawdę. Poprzez to zespoili się ze mną emocjonalnie i nagle okazuję się, że mówię zupełnie innym językiem, a ich rozczarowanie jest ogromne. Sądzili że będę mentorem, czy też przyjacielem, kolegą ich myśli przez długi czas, a tymczasem zaczynam stosować inne schematy. Ten świat, który sobie zbudowali, świat oczekiwań, które wobec mnie mieli, wymarł więc czują się zdradzeni. Rozumiem to doskonale.
Muzyczny świat, od początku Twojej kariery rozrósł się w bardzo szeroko. Ciągle powstają coraz to nowe gatunki muzyczne. Coraz ciężej sklasyfikować i wsadzić pod konkretne ramy wiele utworów, artystów i zespołów. Jesteś jednym z tych artystów, którzy bezapelacyjnie nie wpisują się w formy. Czy brak możliwości zaklasyfikowania jest jednym z Twoich artystycznych celów?
To nie jest kwestia, która determinuje moje działania, nie poza albo założenie. To wewnętrzna potrzeba poszukiwania. Nie można zamknąć się w ramach, jeżeli ma być to wyraz dążeń artystycznych. W obowiązku każdego artysty jest być kreatywnym, a nie będzie to możliwe bez świadomości i bez dążenia do tego, by wpisać się w zmienną formę. Tylko dzięki takim negacjom istnieje proces rozwoju.
Nie jest tajemnicą, że oprócz muzyki, Twoją pasją jest także teatr i aktorstwo. Czy filmy do utworów - teledyski traktujesz jako grę aktorską, czy bardziej pokazujesz w nich siebie?
Trudne pytanie. Właściwie, to zależy od tego w czym jest kreacja aktorska. Czy jest elementem prywatnych doświadczeń, posiadanego warsztatu i sposobu gospodarowania energią w taki sposób, żeby to nie było sztuczne. To zależy od tego jakie są potrzeby twórców danego dzieła.
Zmieniasz funkcje piosenki, dokonujesz jej transformacji z formy rozrywkowego umilacza czasu do pełnoprawnego dzieła artystycznego. Inspirujesz się w tym działaniu jakimś artystą, czy raczej tworzysz tylko i wyłącznie z tego co zrodzi się w Twojej głowie?
Łączenie wpływów, interdyscyplinarność, zespajanie ze sobą elementów różnych dziedzin i stylów muzycznych i artystycznych praktykuję od zawsze. To mój pomysł, który rodził się w mojej głowie latami. Trafiałem na ludzi praktykujących taki sposób scalania sztuki. Dość niedawno bardzo zainspirowała mnie książka „Czysta forma w teatrze” Witkacego. Zawarta jest w niej koncepcja łączenia rozmaitych dziedzin sztuki na scenie. Są to pomysły sprzed 100 lat i w tamtym czasach kompletnie się nie przyjęły. Minęło stulecie i takie formy są praktykowane. Silnie inspiruje mnie wenezuelski producent Arca. Przede wszystkim dlatego, że jego działania są eksperymentalne i nowatorskie. Choć jest kontrowersyjny, ale może i właśnie dlatego jest też inspirujący.
Chodzą plotki o nowym projekcje Comy. Możesz już zdradzić parę słów na ten temat?
Wielkimi krokami zbliża się nowa płyta. Wstępnie data premiery to 7 października. Pracujemy nad tym materiałem od 5 lat. 3 lata temu powstały teksty, a później nagrywaliśmy do tego muzykę. Nasi fani muszą nam zaufać, ponieważ projekt będzie eksperymentalny. Zaznaczam, że ta płyta powstawała i powstaje z potrzeby serca, a dopiero w finalnej części zaczęliśmy się zastanawiać, co z tego wyniknie i jak to zostanie przyjęte przez widzów. Wtedy było już za późno na zmiany. Chyba teraz nadszedł w naszym życiu taki okres, że musimy przewartościować swoje dokonania po to żeby móc dalej grać.