?Walczę o powrót do normalności?
WaluśKraksaKryzys
| Joanna Gruszczyńska | fot. ShowTheShow
O graniu koncertów, pracach wszelakich i życiu w trzeźwości opowiada nam WaluśKraksaKryzys.
Kilka dni przed naszą rozmową zagrałeś na Pol’n’Rocku. Jak wspominasz ten koncert?
Byłem przygotowywany na największy koncert w życiu i możliwe, że pod względem frekwencji właśnie taki był. Myślałem też, że zadzieje się coś wielkiego - coś, co zapamiętam na długo. Jednak moje oczekiwania mocno rozminęły się z rzeczywistością. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się grać tamtego koncertu, choć - żeby było jasne - nie zagrałem go na odpierdol. Mam jednak wrażenie, że kiedy dwa dni później grałem w Lubaczowie dla trzydziestu osób, włożyłem w tamten występ więcej serca.
Czy to był pierwszy raz, kiedy podczas koncertu poczułeś, że coś jest nie tak?
Na początku każdy kolejny koncert był coraz lepszy zarówno pod względem frekwencji, jak i mojej formy. Ale po fazie wzrostu, zawsze musi przyjść stabilizacja. Nie potrafię już z koncertu na koncert dawać z siebie więcej ani doświadczać mocniej. Poza tym od jakiegoś czasu zacząłem przeżywać je na trzeźwo. Wcześniej ładowałem w siebie więcej i więcej, żeby utrzymywać tendencję wzrostową. Teraz próbuję odnaleźć się w nowej sytuacji i w tym, że muszę konfrontować się z rozczarowaniem.
Czy muzykę traktujesz jak swój zawód?
Dzięki muzyce spłaciłem część długów. Kiedy spłacę pozostałe dwa podmioty, będę już bardziej zawodowym muzykiem. (śmiech) Na razie nie ma mowy o utrzymywaniu się z grania. Mam nadzieję, że kiedy covid będzie wspomnieniem i branża koncertowa odżyje, to będzie sens robienia nowych płyt i szansa na życie z muzyki.
Nie pytam Cię tylko o względy ekonomiczne, ale też o to, czy (uwaga, zabrzmi to patetycznie) żyjesz muzyką.
Na magazynie pracuję od poniedziałku do piątku po osiem godzin, a muzykiem jestem właściwie tylko w weekendy, więc możesz ocenić sama. Nie mam tak, że cały czas coś tworzę. Zarówno "MiłyMłodyCzłowiek", jak i "ATAK" powstały w krótkim, ale intensywnym okresie, kiedy czułem, że mam, o czym opowiadać. Teraz staram się wpuścić nowość do swojego pokoju i znaleźć motywację do działania.
Jak już rozmawiamy o pracy, czym jeszcze zajmowałeś się w życiu? Wiem, że pracowałeś przy wypasie owiec.
Dużo tego było. Uczyłem małe dzieci grać w piłkę, kiedy jeszcze sport był istotnym elementem mojego życia; pracowałem w Carrefourze na nocne zmiany; robiłem w magazynie z artykułami biurowymi; byłem barmanem w miejscu, które pojawiło się w klipie do “Tuż przed północą”. Pomagałem wtedy przyjacielowi, ale na zmiany przechodziłem też, żeby po pracy napić się piwka za darmola. Jedną z dziwniejszych rzeczy było jednak liczenie aut przy autostradzie na Balicach.
Wracając do tego, co wcześniej mówiłeś o alkoholu. Wydaje mi się, że będąc częścią branży muzycznej, trudno unikać wspomagaczy, od których próbujesz się odciąć.
Są ludzie, którzy ćpają, a są też tacy, którzy tego nie robią. Trzeźwość powoli staje się seksi. Choć alkohol i dragi nadal są kuszącym rozwiązaniem problemów, które wiążą się z muzykowaniem. Każdy radzi sobie z nimi na swój sposób - jeden się nawraca, inny zakochuje, trzeci pije.
Myślę sobie też, że w muzyce w ogóle nie mówi się o uzależnieniach.
W rapie jest dużo o alkoholu, ale w konwencji świetnej imprezy. Nikt raczej nie zrobi kawałka o tym, że ta impreza rozpierdoliła mu życie. Nie znam też nikogo, kto tworzy poezję śpiewaną o tym, że jest alkoholikiem i od trzech lat nie kocha się z żoną. Może muzycy są na tyle próżni, że nie chcą stawiać się w złym świetle.
Ale "ATAK" to nie tylko płyta o używkach. Szczerze piszesz też o miłości i relacjach.
Zostaliśmy wychowani w duchu, że możemy ożenić się tylko raz i że do końca życia powinniśmy zostać z tą samą osobą. Nikt mi, młodemu człowiekowi, nie powiedział, że poważnych partnerów można mieć w życiu kilku. Gdybym wiedział to wcześniej, może teraz byłoby mi łatwiej. Moja muzyka jest o tym, że nigdy nie miałem żadnego drogowskazu, dlatego nie wiem, jak być najlepszym człowiekiem dla drugiej osoby.
W wywiadach mówiłeś, że drogowskazami były dla Ciebie na przykład postacie z filmów.
Zgadza się. Nie miałem właściwych wzorców w rodzinie i wśród przyjaciół (w moim życiu było zawsze zajebiście dużo alkoholu), dlatego częściowo zacząłem szukać ich w kulturze. Ważny był dla mnie film "Love" Gaspara Noe, który poukładał moje myśli i pomógł mi je zrozumieć. Z kolei książka "Joyland" Stephena Kinga wciągnęła mnie na tyle, że na dwa tygodnie odstawiłem alkohol. Moje życie przeniosło się do świata literackiego i żyłem życiem jej bohaterów, a nie swoim. Pamiętam też zbiór opowiadań “Wypychacz Zwierząt” od mojego kumpla, który wyrwał mnie z gorszego samopoczucia.
A jakie znaczenia ma dla Ciebie muzyka? Kiedyś powiedziałeś, że bardziej interesuje Cię jej twórca niż to, co tworzy.
Nie interesują mnie rozmowy o tym, czy coś brzmi dobrze czy źle. Sam nigdy nie nazwę się wokalistą, bo śpiewam bardzo słabo. Jeśli odjąć mi gitarę, chłopaków z zespołu i cały ten performanse, to nie wykrztuszę z siebie ani nuty, bo się wstydzę. Wracając do pytania, jeśli przyjdzie do mnie ziomek i powie mi, że napisał piosenkę o tym, że zostawiła go dziewczyna i prawie się zabił, powiem mu: "opowiadaj dalej". Sztuka jest dla mnie ciekawsza, jeśli punktem odniesienia jest życie konkretnego człowieka. Na przykład, kiedy mogę zestawić życie prywatne mojego kumpla Błażeja Króla z jego muzyką. Wtedy zyskuje ona dla mnie jakiś dodatkowy wymiar.
Czy na co dzień słuchasz dużo muzyki?
Muzyka nie działa na mnie tak, jak kiedyś. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu potrafiłem popłakać się na koncercie Artura Rojka. Teraz, od kiedy popsuła mi się głowa, nie przeżywam już muzyki, tak samo jak nie przeżywam większości rzeczy, których doświadczam. Nie czuję ekscytacji, nie potrafię się zakochać, nie umiem współodczuwać straty z moimi bliskimi. Przez to cały czas czuję się po prostu źle. Jeszcze dwa miesiące temu wydawało mi się to zupełnie normalne, ale dziś już wiem, że można czuć się lepiej. Walczę o powrót do normalności, chodzę do lekarza i cisnę temat. Mam dwadzieścia pięć lat i całe życie przed sobą, które mogę przeżyć lepiej, niż robiłem to do tej pory.